Tydzień minął pod znakiem podsumowań pierwszego roku rządu. Ciekawych diagnoz raczej zabrakło... Idziemy, 23 listopada 2008
Tydzień minął pod znakiem podsumowań pierwszego roku rządu. Ciekawych diagnoz raczej zabrakło. Zwolennicy gabinetu Tuska wybijali na plan pierwszy uspokojenie sytuacji politycznej. Przeciwnicy zwracali uwagę na bardzo skromny dorobek merytoryczny. Sam premier zaapelował do opozycji o rok spokoju, co jednak zabrzmiało kuriozalnie.
Przecież to właśnie otoczenie premiera stale dba, aby wojna z prezydentem i opozycją nie wygasła. Chodzi o utrzymanie w świadomości wyborców kontrastu pomiędzy „ładnym” szefem rządu a „brzydkimi” braćmi Kaczyńskimi. Oczywiście, ekipa Tuska eskaluje konflikty w białych rękawiczkach, bardzo inteligentnie, co – w połączeniu z mocnym poparciem medialnym – sprawia, że wielu Polakom wydaje się ona ofiarą, a nie agresorem.
W sondażach PO prowadzi równie wyraźnie jak rok temu, a sam Donald Tusk nadal wydaje się pewniakiem do następnej prezydentury. Jednak „uroczystości” rocznicowe miały w sobie drobną nutkę niepokoju. Premier był uśmiechnięty mniej niż zwykle, tak jakby miał poczucie, iż trzymana w ręku władza staje się bardzo kruchą materią. Jego współpracownicy przyznają po cichu, że 12 miesięcy sprawowania urzędu okazały się dla niego dość wyczerpujące i coraz trudniej przychodzi mu regeneracja sił.
To jednak tylko didaskalia; Donald Tusk wciąż rządzi polityczną wyobraźnią Polaków, w dużej mierze za sprawą wyjątkowo słabej opozycji. Zwróćmy uwagę, że w ciągu tego roku ani PiS, ani SLD nie zdołały przebić się z choć jednym ważnym tematem. Pozostaje im recenzowanie władzy. Problem w tym, że w obu wypadkach owe recenzje odbijają się od ściany braku zainteresowania ze strony publiczności.
W tym sensie skupienie się na utrzymaniu stanu posiadania wydaje się – z punktu widzenia partii opozycyjnych – słuszną decyzją. Politycy PiS i SLD wyczuwają, że i tysiąc konferencji prasowych nie zmieni obecnych sondaży. Wiedzą, że pozostaje im czekać, aż zmieni się klimat, aż dojdzie do jakiegoś „przedefiniowania”.
Wspomniałem wyżej o dziwnym nieraz zachowaniu mediów. Oto przykład: zatrzymanie przez policję dwóch działaczy PO jadących samochodem pod wpływem narkotyków nie okazało się informacją dnia dla większości mediów w Polsce. W niektórych opiniotwórczych gazetach do dziś próżno szukać wzmianki o tym wydarzeniu.
A przecież to nie były żadne płotki: jeden z zatrzymanych to szef sejmiku woj. zachodniopomorskiego, czyli samorządowa ekstraklasa! Czy z równą pobłażliwością potraktowano by ten incydent, gdyby rzecz dotyczyła innej partii? Podobnie doniesienia o – nazwijmy to – skomplikowanej sytuacji materialnej szefa ABW Krzysztofa Bondaryka z trudem torują sobie drogę do głównych wydań dzienników. A przecież najważniejszy szef służby specjalnej powinien być jak żona Cezara!
Tymczasem kierowana przez Nicolasa Sarkozy’ego Europa coraz intensywniej romansuje z Rosją Władimira Putina. Prezydent Francji pokusił się nawet o krytykę tarczy antyrakietowej, czyli… projektu oficjalnie popartego przez NATO, do którego wszak Francja należy. I to wszystko kilka miesięcy po gruzińskiej wojnie, gdzie Kreml pokazał swoje prawdziwe oblicze. Słowa Sarkozy’ego oznaczają tak naprawdę przejęcie przez niego rosyjskiej optyki w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego.
Obecny rząd wydaje się nie dostrzegać, że akceptowanie tego typu postawy Zachodu sprowadza nas do roli kraju o ograniczonej suwerenności. Niestety, badania opinii publicznej pokazują, że również Polacy nie są wyczuleni na tego typu subtelności. Dziś Polacy chcą spokoju i dobrej opinii o naszym kraju, nawet, jeżeli oznacza to bierne przytakiwanie wielkim tego świata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.