Wcześnie rano, czyli rzecz o nawykach

Z własnego doświadczenia wiem, że dane postanowienie, np. że muszę więcej ćwiczyć czy więcej czasu poświęcić na czytanie Biblii, realizuję przez kilka tygodni, a czasami dłużej. Potem przychodzi dzień, kiedy na nic nie mam czasu i zapominam o moim postanowieniu. Warto, 1/2009



Jakie są twoje nawyki? Pomyśl o tym przez chwilę. Czy przyszły Ci do głowy te dobre czy te złe? Może powiesz: „zawsze się spóźniam”, „moim nawykiem jest zajadanie się czekoladą, kiedy czuję się załamana”, „obgryzam paznokcie, kiedy jestem zdenerwowany”. A może pomyślałeś o twoich zwyczajnych przyzwyczajeniach: „przed pójściem spać zawsze myję zęby”, „mam zwyczaj codziennego gimnasty-kowania się po pracy”, „zawsze robię zakupy w sobotni poranek”.

Nie znam nikogo, kto nie miałby jakichś nawyków. Każdego dnia, gdy widzę, jak studenci siadają na wykładach na tych samych miejscach, uświadamiam to sobie. Co roku w Sylwestra, Nowy Rok czy w dzień urodzin podejmujemy nowe postanowienia typu „zmienię się i będę lepszym człowiekiem”, „zrobię to czy tamto”. Najczęściej wtedy słyszę: „chcę się pozbyć starych przyzwyczajeń i wyrobić w sobie nowe, dobre nawyki”, „rzucę palenie”, „zacznę się gimnastykować”, „mniej czasu będę spędzał przed telewizorem, a więcej z rodziną”. Ta lista może być długa.

Co zwykle później się dzieje? Z własnego doświadczenia wiem, że dane postanowienie, np. że muszę więcej ćwiczyć czy więcej czasu poświęcić na czytanie Biblii, realizuję przez kilka tygodni, a czasami dłużej. Potem przychodzi dzień, kiedy na nic nie mam czasu i zapominam o moim postanowieniu. Dopiero po kilku miesiącach łapię się na tym, że zaniedbałem moje postanowienie i czuję się pokonany.

Słyszałem kiedyś od psychologa, że ukształtowanie nowego nawyku trwa około 21 dni świadomego wysiłku. Jeśli jednak pominiesz jeden dzień, to będziesz musiał zacząć ten proces od początku, czyli potrzebujesz kolejnych 21 dni, by wyuczyć się tego upragnionego nawyku. Być może. Tak czy inaczej, wyrobienie w sobie przyzwyczajenia jest po prostu oparte na konsekwentnie powtarzanym działaniu.

Osobiście wierzę, że Bóg wspiera sprawę nawyków. Chcę rozwijać te nawyki, które są korzystne dla mojej relacji z Bogiem. Przypomina mi się to, co Paweł napisał do Tymoteusza: „[…] ćwicz się natomiast w pobożności” (1. List Pawła do Tymoteusza 4,7b). Nabożna dyscyplina polega na wzmacnianiu nawyków, które oddają chwałę Bogu.

To nie jest łatwe, tak samo jak nie łatwe jest zostanie wybitnym sportowcem czy pianistą. Są ludzie, którzy mają wrodzony, naturalny talent do gry w koszykówkę czy do grania na fortepianie. Jednak na-wet wielcy sportowcy spędzają wiele godzin na treningach po to, by w wyćwiczony, pewny sposób móc wrzucić piłkę do kosza w czasie ważnego meczu. Pianista ćwiczy tygodniami, miesiącami po to, by kiedy nadejdzie dzień koncertu, jego palce już z przyzwyczajenia znalazły właściwe klawisze i zagrały utwór. Czy różni się to czymś od naśladowania Jezusa?

Pamiętam, jakiej dyscypliny uczyła mnie praca na budowie, której podjąłem się pewnego lata za moich studenckich czasów. W pierwszym tygodniu każdy jeden mięsień był obolały i chciałem już zrezygnować z tej pracy. Ale dzień po dniu, tydzień po tygodniu moje mięśnie przywykły do pracy i wysiłek fizyczny stał się dla mojego ciała czymś „normalnym”. Jakiego rodzaju przyzwyczajenia Bóg chciałby uporządkować w moim życiu?

Jedną z rzeczy, w jakiej obecnie się ćwiczę, to wczesne wstawanie, by spędzić czas z Bogiem. Moje ciało i moje pragnienia są w sposób naturalny przeciwne temu, czego pragnie Bóg. Rano chętnie bym sobie pospał tak długo, jak to tylko możliwe, zamiast wstawać wcześniej, by być z moim Panem. Przez wiele dni postawienie stopy przy stopie na podłodze było wielkim wyzwaniem dla mojego ciała. Teraz w niektóre dni jest to łatwiejsze, a w inne to dla mnie nadal prawdziwa tortura.

Po co to robię? Dla-czego w ogóle zawracać sobie głowę utrzymaniem siebie w dyscyplinie pobożności, skoro jest to tak bolesne? Ponieważ prędzej czy później wysiłek ten zrodzi piękne owoce. Pamiętam, że pod koniec lata i mojej pracy na budowie fizycznie stałem się innym człowiekiem. Moje mięśnie były dużo mocniejsze, a moja skóra opalona. Ta intensywna praca nie sprawiała mi już bólu. Podobnie Bóg chce wzmocnić moje duchowe mięśnie. Poprzez ograniczanie się, kontrolowanie w pewnych dziedzinach i ukierunkowanie mojego czasu i wysiłku na Boże nawyki, Bóg obdarza mnie błogosławieństwem, przewyższającym moje normalne możliwości. On upodobnia mnie do swego Syna, co jest najwspanialszą nagrodą.

ks. Tim Hinrichs - teolog



«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...