Dlaczego ciągle ze sobą walczymy, zamiast sobie pomagać? Dlaczego tyle w nas niechęci, złości, zarozumialstwa? Dlaczego nie potrafimy się porozumieć i zatroszczyć o wspólne dobro? Dlaczego, mówiąc wprost, tak przeraźliwie mało jest w nas rozsądku i miłości? Warto, 1/2009
Chrześcijanie nie rozumieją islamu, muzułmanie nie szanują chrześcijan. Europejczycy nie przejmują się tragedią afrykańskich dzieci, bogata Północ niewiele robi, by pomóc głodującemu Południu. Miliardy idą na zbrojenia, nie na żywność czy leki. Największe mózgi pracują nad wynalezieniem jeszcze skuteczniejszych, doskonalszych środków niszczenia i zastraszania, zamiast zająć się problemami zagrażającymi wszystkim, na przykład zanieczyszczeniem środowiska zamieszkiwanej przez nas planety, wyczerpywaniem się źródeł energii, powiększającą się stale i rodzącą wielkie napięcia przepaścią pomiędzy poziomem życia najbogatszych i najbiedniejszych.
Gdyby wznieś się w górę i spojrzeć na naszą ziemską rzeczywistość choćby z perspektywy Księżyca, można by dostać zawrotu głowy od pytań: „dlaczego?”.
Dlaczego ciągle ze sobą walczymy, zamiast sobie pomagać? Dlaczego tyle w nas niechęci, złości, zarozumialstwa? Dlaczego nie potrafimy się porozumieć i zatroszczyć o wspólne dobro? Dlaczego, mówiąc wprost, tak przeraźliwie mało jest w nas rozsądku i miłości?
Odpowiedź podpowiada mi (takie czasy) laptop, który bezwzględnie na czerwono podkreśla niektóre słowa na „u”. Kiedy wpisuję wyraz „upamiętanie”, natychmiast pojawia się czerwony wężyk, że błąd, że takiego pojęcia nie ma. Można się opamiętać, można coś zapamiętać, ale upamiętanie jest... niepotrzebne.
Tak twierdzą komputery, a raczej ci, którzy wyposażyli je w tzw. software. Współcześni twórcy oprogramowania nie lubią też innych wyrazów na „u”. Przekonałem się o tym, wpisując do laptopa cytat biblijny, w którym zawarta jest obietnica, że gdy uznamy autorytet Boga i w pełni mu zaufamy, zostaniemy „ubłogosławieni” (tu znów pojawia się czerwony wężyk).
Co za staroświeckie słowo! Niemodne, podobnie jak „grzech” czy „pokuta”. A jednak jestem pewien, że wbrew obowiązującym modom i zasadom tak zwanej „politycznej poprawności” nic nie uchroni nas od zagłady, jak tylko upamiętanie. Czyli, przede wszystkim, wyznanie grzechu niewiary, egoizmu, braku miłości.
Na szczęście możemy wpisać w nasze pecety imię tego, kto uczy jak się upamiętać i czym naprawdę jest miłość bez sugestii, że popełniliśmy błąd ortograficzny. Ważniejsze jednak, by imię to było wpisane w nasze serca. A najważniejsze – by On wpisał nas w swój pecet, zwany (staroświecko) „księgą życia”. Oprogramowanie w jakiejś mierze zawiera Biblia, a całość znajduje się w Jego nieskończonym umyśle. On zna nasze imiona, ale wpisze w wieczny software nowe, bo chodzi o nowe życie, nowy wymiar, nową czasoprzestrzeń.
Upamiętajmy się, a będziemy ubłogosławieni.
Marek Cieślar - dziennikarz radiowy
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.