Jest otwarty na innych. Uważa, że polityka nie jest sprawą osiągania rzeczy idealnych, tylko takich, które w danym momencie są możliwe, a jednocześnie nie naruszają naszego świata wartości i przekonań. Warto, 2/2009
Pracuje Pan w Parlamencie Europejskim, obserwuje procesy zachodzące w Europie. Jaki jest poziom życia duchowego na naszym kontynencie i jak można porównać ten stan z Polską?
– Polska jest w lepszej kondycji duchowej, jeśli chodzi o poziom uczestnictwa w zbiorowym życiu chrześcijan, ale także o indywidualne przekonanie, że głęboka wiara jest niezbędna w życiu i jest źródłem podtrzymującym nas duchowo i fizycznie.
Nie mamy czego się wstydzić, możemy nawet być przykładem dla innych. Obserwuję, że w krajach, gdzie odejście od spraw wiary jest daleko zaawansowane, życie społeczne i publiczne, obywatelskie wiele traci. O tym się dziś przekonuje wielu ludzi także w Parlamencie Europejskim. Mamy wspólne spotkania, na kolacjach, na których wspólnie modlimy się i rozmawiamy.
Przychodzą posłowie różnych frakcji?
– Różnych, najwięcej chadeków i konserwatystów, ale są też socjaliści i zieloni.
A czy można powiedzieć, że Europa odeszła od Boga? Jak to się może skończyć?
– Jest taka tendencja na separowanie się albo na tzw. polityczną poprawność, która nakazuje nie wspominać w ogóle o chrześcijańskich korzeniach Europy albo o ludziach wierzących. Trudno oceniać to pozytywnie, uważam, że to gubi Europę, tracimy swoją tożsamość. Mam takie przekonanie, że niezbędna jest świadomość, iż powrót do korzeni jest konieczny, jeśli chcemy przetrwać trudne czasy.
Ale z drugiej strony polityka często wkraczała w sferę duchową, a sfera duchowa w politykę. Kończyło się to opłakanym stanem końcowym obu. Czy miał Pan profesor taką sytuację, w której pomyślał sobie: „przekroczyłem tę granicę pomiędzy polityką i religią, muszę to naprawić”?
– Ta granica jest w Polsce bardzo dobrze wyznaczona i całkiem naturalna. Tworzą ją założenia i reguły konkordatu i jest to autonomia kościołów i państwa. Nie oznacza to, że one wzajemnie na siebie nie wpływają, ale każda ze zbiorowości, każdy z kościołów i państwo działają według własnych reguł, ale też wszystkie wspomagają się nawzajem.
Następuje synergia, wzajemne wzmacnianie. Konkordat, który został podpisany z Kościołem rzymskokatolickim można wynegocjować i należy wynegocjować i podpisać z każdym innym Kościołem. Jest to w każdej chwili do osiągnięcia. Te same zasady, zależności, jakie są pomiędzy Kościołem rzymskokatolickim a państwem, powinny obowiązywać i przysługiwać każdemu innemu Kościołowi w Polsce. Do tego trzeba dążyć.
Chodzi mi jednak o to, czy Pan osobiście miał kiedyś wrażenie, że przekroczył tę granicę pomiędzy religią a państwem?
– Nie. Nigdy nie miałem świadomości przekroczenia takiej granicy.
Na koniec chciałbym zapytać o Pana osobisty wymiar wiary. Czy mógłby Pan profesor powiedzieć, co Bóg zrobił dla Pana?
– Często słyszę, kiedy ludzie mówią o konkretnych wydarzeniach. Nie chciałbym wymieniać jednego. Mam bardzo wiele przykładów nadzwyczajnego działania Opatrzności. Bardzo optymistycznie oceniam to, co wydarzyło się w moim życiu – to wszystko jest dla mnie świadectwem Bożego działania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.