Musisz być bardzo nieszczęśliwy

„Nie sądźcie przed czasem, dopóki nie przyjdzie Pan, który ujawni to, co ukryte w ciemności, i objawi zamysły serc” 1Kor 4,5. Warto, 1/2010



Są dni, kiedy szuka ludzi, gra duszę towarzystwa, a potem niespodziewanie zakopuje się pod kołdrą i udaje, że nie ma go w domu. Słysząc pukanie, wstrzymuje oddech. Jest ciągle spięty, potrąca przedmioty. Czasami w jego ciele szaleją niezidentyfikowane przez lekarzy bóle. Przychodzą nagle, kiedy zobaczy jakiś określony rodzaj światła, poczuje jakiś zapach, czasami bez powodu. Dręczy go permanentne poczucie winy, zwłaszcza wobec niektórych członków rodziny. Utrzymuje z nimi bliski kontakt, ale każda rozmowa kończy się awanturą.

Chyba, że ktoś kłamie. Coś tam się kiedyś musiało wydarzyć. On nic nie pamięta, ale wie, że są tematy, na które nie wolno rozmawiać. Cokolwiek to było, musiał być bardzo mały. Albo to bardzo bolało. Może zapamiętał to tylko jego system nerwowy (chyba się na tym zafiksował). A może sobie wmawia. Po prostu usprawiedliwia swoje lenistwo, bo przecież „jest taki zdolny, że gdyby chciał, to ho, ho, co on by mógł”… Więc pewnie mu się nie chce. No i mógłby się już ożenić. Ale on nie może, bo gdyby ona odkryła, że on nie jest taki wspaniały, jak wygląda na randkach i w kościele, gdyby wiedziała, co się z nim dzieje… lepiej do tego nigdy nie dopuścić.

MUSISZ BYĆ BARDZO NIESZCZĘŚLIWY

Rekolekcje. Grupa franciszkanów w domu opieki nad dziećmi upośledzonymi fizycznie i umysłowo. Granie na gitarze, pobożne piosenki, skakanie do rytmu, ilustrowanie treści za pomocą gestów – jak to z dziećmi. Na metalowym łóżku leży Pawełek. „Tańczy” tak intensywnie, że omal nie spadnie z materaca. Jest bardzo podekscytowany, wydaje się wręcz szczęśliwy. Chłopiec ma 12 lat. Jego ciało to głowa i tułów, z którego wyrastają karykaturalnie zaczątki rąk oraz nóg. Same paluszki. Po zakończeniu programu zakonnicy rozmawiają jeszcze z dziećmi. Brat S. podchodzi do Pawełka.

– O czym marzysz? – pyta.

– Daj mi potrzymać sznurek od twojego habitu.
„Chłopie, czym ty chcesz go sobie potrzymać?!”, zdumiewa się zażenowany S., ale bez słowa wkłada sznur w palce na ramieniu dziecka. Chłopiec przytula twarz do ramienia.

– Ja nigdy takiego nie będę miał – mówi. – Bo wy nie przyjmujecie do zakonu kalek, prawda?

– Prawda – S. spuszcza wzrok.

– Ja wiem, co ty sobie o mnie myślisz – odzywa się Pawełek. – Myślisz to, co wszyscy: że ja tutaj leżę, to muszę być biedny i nieszczęśliwy. A ja tu jestem bardzo szczęśliwy – mówi. – Siostry o mnie dbają, codziennie jestem na nabożeństwie, przyjmuję Pana Jezusa. My tu z Panem Bogiem bardzo blisko żyjemy. Dużo z Nim rozmawiam.

– O czym… – S. przełyka ślinę i bierze głęboki wdech – o czym rozmawiasz z Bogiem?

– Modlę się o moją mamę.

– Czy twoja mama cię tu odwiedza? Chciałbyś, żeby zabrała cię z powrotem do domu?

– Nie, ja jej nie znam – odpowiada chłopiec. – Wiesz, ona mnie nie chciała, zostawiła mnie, kiedy się urodziłem. I ja sobie myślę, że ona musi być bardzo nieszczęśliwa. Nie, nie chcę wcale nigdzie wracać, mój dom jest tutaj. Modlę się tylko, żeby mama była szczęśliwa.

„Nie sądźcie przed czasem, dopóki nie przyjdzie Pan, który ujawni to, co ukryte w ciemności, i objawi zamysły serc”
(1. List Pawła do Koryntian 4,5).



Marta Arent, poetka, plastyczka

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...