„Nie sądźcie przed czasem, dopóki nie przyjdzie Pan, który ujawni to, co ukryte w ciemności, i objawi zamysły serc” 1Kor 4,5. Warto, 1/2010
ZUPEŁNIE NORMALNY
Klasa maturalna. Wyjazd na kilkudniową wycieczkę. Wszyscy bawią się dobrze, jest wesoło, aż szkoda wracać do domu. Po powrocie klasę czeka niespodzianka. Okazuje się, że jeden z uczniów dzień przed wyjazdem w bestialski sposób zamordował swojego ojca i matkę. Zostawił w mieszkaniu ich zmasakrowane ciała i… pojechał na wycieczkę. Nikt nie chce w to uwierzyć. Nic nie rozumieją. Przecież nikt po czymś takim nie zachowywałby się jak zwykle, a on… no, nikt nie zauważył niczego nienormalnego.
Poza tym znają go od kilku lat, to ich kolega, najinteligentniejszy i najzdolniejszy w grupie. Zawsze im imponował. To niemożliwe. Klasa popada w milczącą żałobę. Spotykają się po domach, żeby godzinami w ciszy siedzieć obok siebie. Nie mogą pojąć tego, co się wydarzyło. Nie mogą, nie potrafią. On sam nie wykazuje żadnych objawów ani skruchy, ani żalu, ani zadowolenia. Zachowuje się, jakby ta sprawa w ogóle go nie dotyczyła. Badania psychiatryczne wykazują, że jest zupełnie „normalny”. Jedyne, co zostało stwierdzone, to „brak zdolności do przeżywania uczuć wyższych”. Tylko tyle.
ATRAKCYJNA, PEWNA SIEBIE I PRACOWITA
Kobieta w średnim wieku. Atrakcyjna i zadbana, choć trochę zniszczona. Bystra, sympatyczna, trochę zaczepna. Dużo się śmieje, zwraca uwagę mężczyzn. Potrafi odparować, aż w pięty pójdzie. Ma kilka nałogów, ale w jej otoczeniu to naturalne. Nie wychodzi z domu po zmroku. Dorosła, a czasem jak dziecko. Łasi się, żeby ją pochwalono, pozwala krzyczeć na siebie. Nigdy nie zdobyła nic własnego, nie umie walczyć o swoje. Dużo pracuje i pomaga innym z ogromnym zaangażowaniem. Kiedy ma zrobić coś dobrego dla siebie, ogarnia ją nagła niezrozumiała niemoc. Nie potrafi stawiać granic. Zawsze „wpadała” w związki z brutalami, tylko w takich potrafiła funkcjonować. Teraz nikt jej nie rani, ale też nikt jej nie kocha.
Panicznie się boi, że zostanie sama. Pamięta – w jej domu „miłość” do dzieci, ich wartość, ojciec potwierdzał w łóżku. Każde dziecko chce być kochane. Widzi wyraźnie symptomy wykorzystania u dzieci, ale nie potrafi reagować. Jej protest jest nikły, jakby w ogóle nie miała racji. Całe życie szuka potwierdzenia, że jest coś warta. Ale chyba nie jest. Czuje się, jakby jej wcale nie było. Ma wysokie kwalifikacje zawodowe, ale „nie nadaje się” do lepszej pracy. Jej emocje pozostały na poziomie zahukanego dziecka, które nie może być pewne dnia ani godziny. Zadowala się minimum – byle jak najszybciej wrócić do domu, schować się. Nocą budzi się spocona. Czyta Nowy Testament. Z kimś musi o tym wszystkim porozmawiać. Ale metafora Ojca ścina jej krew w żyłach.
MŁODY, ZDROWY, WIELKIE MOŻLIWOŚCI
Młody człowiek z tzw. dobrego domu. Przystojny, wszechstronnie uzdolniony, ogólnie robi na ludziach doskonałe wrażenie. Poza tym, że ma zwyczaj unikania wzroku podczas rozmowy.
Nie z każdym – nie patrzy w oczy tylko mężczyznom. Ale poza tym jest ok. Studiuje, prowadzi bujne życie towarzyskie, spotyka się z dziewczyną już prawie cztery lata. Chodzi do kościoła i jest tam za różne sprawy odpowiedzialny. Robi, co może i bardzo się stara… żeby nikt nie zauważył, jak się okropnie boi. Jak po powrocie do domu zapada w stan odrętwienia, w godziny paraliżującej niemocy. Wciąga go telewizor, lodówka albo łóżko. W chwilę po odważnej dyskusji na tematy społeczne boi się wejść na pocztę albo do tramwaju. A najbardziej do kościoła, bo tam ogarniają go paskudne, bluźniercze myśli, których wcale nie chce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.