Ojciec Tadeusz Rydzyk ma rację, że opiniom o nim często towarzyszą jakieś założenia z góry, jakieś mity. Należy zatem być głęboko wdzięcznym za pojawienie się książki „Tak-tak, nie-nie”. Dzięki tej publikacji otrzymaliśmy rzetelny materiał do analizy sposobu myślenia ojca dyrektora o świecie, o Polsce, o Kościele. Więź, 2/2003
Ojciec Tadeusz Rydzyk ma rację, że opiniom o nim często towarzyszą jakieś założenia z góry, jakieś mity. W dyskusjach o Radiu Maryja pojawiały się wypowiedzi osób posiadających bardzo stanowcze poglądy, „nieskażone” jednak własną znajomością audycji tego radia.
Radia nie da się jednak słuchać przez 24 godziny na dobę. Należy zatem być głęboko wdzięcznym za pojawienie się książki „Tak-tak, nie-nie”, w której Stanisław Krajski rozmawia z o. Rydzykiem. Dzięki tej publikacji otrzymaliśmy po raz pierwszy rzetelny materiał do analizy sposobu myślenia ojca dyrektora o świecie, o Polsce, o Kościele. Nie ma mowy o żadnej manipulacji, pytania stawiał przecież jeden z jego bliskich współpracowników. Nie może być też mowy o jakichś niedopowiedzeniach z powodu braku miejsca, otrzymujemy tu bowiem materiał opublikowany na 250 stronach.
W książce próżno szukać wielu pytań, jakie warto zadać dyrektorowi Radia Maryja. Jedynym „trudnym” pytaniem zadanym przez Krajskiego, było niegroźne stwierdzenie: Ojciec mówi o tym, że trzeba mieć czas. Ojciec sam jednak wciąż nie ma czasu… Wystarczy jednak to, co mamy. Rozmowa opublikowana przez Wydawnictwo Sióstr Loretanek jest fascynującym materiałem do poznawania człowieka, który skromnie wyznaje: Trzeba mieć zasadę: Rzeczy trudne robię od razu, niemożliwe za chwilę (s. 179).
„TO TAKIE PROSTE…”
Słowa to takie proste… wielokrotnie pojawiają się na łamach książki. Ojciec Rydzyk postrzega bowiem świat jako bardzo łatwy do zrozumienia. Jest dobro i zło, prawda i fałsz. Albo jedno, albo drugie: wiara albo ateizm, patriotyzm albo zdrada narodowa, moralność albo demoralizacja. Nic pośrodku. Toruńskiemu redemptoryście świat naprawdę wydaje się mało skomplikowany. Zadaje nawet w książce retoryczne pytanie: To jest takie proste. Dlaczego wszyscy tego nie rozumieją? (s. 26).
Przede wszystkim trzeba kochać Boga, Matkę Najświętszą, Kościół i Ojczyznę (niekiedy w innej kolejności), a reszta jest już bardzo prosta. Zdarzyło się Krajskiemu zadać pytanie „podchwytliwe”, w imieniu wątpiących czytelników. Spytał: „Jak kochać Kościół?” Co usłyszał w odpowiedzi? Jakżeż można nie kochać czegoś, co Chrystus nam zostawił (…) jak można takie pytanie stawiać? (s. 39).
Nie zdziwi już zatem czytelnika wyznanie: nie wyobrażam sobie, że można nie kochać Polski. Tego nie da się wyrazić w języku. W żadnym języku nie da się wyrazić miłości, jaką trzeba obdarzać Polskę. Można by potraktować to wyznanie tylko jako figurę retoryczną, gdyby nie fakt, że bezpośrednio po nim następuje najbardziej przerażające zdanie całej książki: Ci, którzy jej nie kochają, powinni się wyprowadzić z tej ziemi. Kto nie kocha Polski, ten jej szkodzi. (s. 68).
O WSZECHOBECNYM ZŁU
Panie Boże, właściwie niemal wszystko służy złu, a nie Tobie (s. 211) - pomyślał sobie młody redemptorysta Tadeusz Rydzyk, obejrzawszy maszyny drukarskie w Niemczech. Bardzo chciał je kupić i wykorzystać w swojej działalności. Jakoś nie przyszło mu do głowy, że ktoś inny być może już podobne maszyny w zbożnych celach wykorzystuje. Niemal wszystko służy przecież złu…
To charakterystyczna cecha dyrektora RM, że dostrzega wokół głównie zło. Znamienne, że – opisując swoją podróż do Watykanu, podczas której przekazał Janowi Pawłowi II odbiornik satelitarny, aby umożliwić najbliższemu otoczeniu Papieża słuchanie toruńskiego radia – o. Rydzyk jako swoją motywację podaje: Żeby obok tych złych, nieprawdziwych opinii docierało nasze Radio (s. 144). Wniosek z tego, że nawet Watykan jest otoczony przez siły zła, i to do tego stopnia, że gdyby nie Radio Maryja, to do Papieża docierałyby wyłącznie „złe, nieprawdziwe opinie”…
O NIEWIERZĄCYCH
Nawet Stanisław Krajski dostrzega karykaturalne uproszczenia, jakich dokonuje jego rozmówca, i sugeruje zmianę tonu: Ojciec mówi tak, jakby zapomniał, że nie wszystko jest dla wszystkich jasne. W odpowiedzi słyszy: Wiem, że są w Polsce ludzie chorzy i nienormalni. Normalna jest jednak prawda (s. 78).
Co prawda, dwie strony dalej ojciec Rydzyk wygłasza formułę: człowiek jest wolny (s. 80), ale wyraźnie widać, że w głębi serca za stan nienormalny i chory uważa on sytuację, w której ktoś nie dostrzega oczywistości jego poglądów. I tu jednak ojciec dyrektor ma dla nas niespodziankę. Pod koniec książki idzie jeszcze dalej: człowiek bez Boga to nieporozumienie (s. 244).
Co zatem uczynić z takim „nieporozumieniem”? Na to pytanie też otrzymujemy prostą odpowiedź. Krajski pyta, czy o. Rydzyk kocha również przeciwników Kościoła, masonów, ateistów. Czytamy: Trzeba do nich odnosić się tak, jak do dzieci szczególnej troski. Tak bym wyraził tę miłość do nich (s. 85).
Odpowiedź to – jak przystało na ojca Rydzyka – niby prosta, ale jednak tajemnicza. Co to znaczy „odnosić się do nich jak do dzieci szczególnej troski”? Od dwudziestu lat spotykam się blisko z osobami upośledzonymi umysłowo we wspólnotach ruchu „Wiara i światło”; nie potrafię jednak zgadnąć, co ojciec dyrektor miał na myśli. Są bowiem różne modele traktowania dzieci specjalnej troski – można je odizolować od społeczeństwa i zamknąć w wyspecjalizowanych instytucjach opiekuńczych, można z poczuciem wyższości litować się nad nimi i użalać nad ich ciężkim losem, można oferować im rozmaite specjalistyczne działania terapeutyczne stymulujące rozwój, można też się z nimi po prostu zaprzyjaźnić i towarzyszyć im w ich życiu. Którą z postaw sugerował ojciec Rydzyk w odniesieniu do niewierzących?
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
»
|
»»