Czy napis jest głosem w społecznej dyspucie serio, czy tekstem poetyckim, który znalazł sobie tak osobliwą formę publikacji? A może tylko – żartem na miarę poczucia humoru autorów? Te wszystkie pytania należałoby postawić, przyjmując, że akcja „Tiszert dla wolności” jest godnym odnotowania wydarzeniem. Więź, 8-9/2005
Już brak koszulek z napisami: CHODZĘ DO KOŚCIOŁA, PRACUJĘ NAD CHARAKTEREM, PŁAKAŁEM PO PAPIEŻU, MAM MAMĘ I TATĘ, CHCĘ MIEĆ DZIECI, świadczy, że akcja w swoim zamiarze politycznym ma być za lewicą, a przeciw prawicy. Nad tym oczywistym faktem nie ma co się zatrzymywać, bardziej znaczące jest karkołomne wręcz pomieszanie pojęć i kierunków w już proponowanych hasłach. Wyraźne jest, że ma tu działać efekt ogłupienia – wiara w to, że szlachetny zamiar przeciwstawienia się ksenofobii i odrzuceniu, skłoni ludzi zagubionych i bezkrytycznych do uznania za szlachetne również rzeczy podłych, głupich i brzydkich. Czy jest przypadkiem, że podkoszulki zaproponowano zaraz po tym, jak wielka część młodzieży odnalazła swą tożsamość we wspólnym przeżyciu papieskiego odchodzenia i odejścia?
Kiedym dekadę temu pisał swój rozdział do wydanej w 1996 roku w „Znaku” książki o minionym ustroju – dałem temu rozdziałowi tytuł „Dziedzictwo zamętu” („Spór o PRL”, Kraków 1996). Widziałem wtedy, że najgroźniejszym, najtrwalszym, najbardziej podstępnym spadkiem pozostawionym nam przez system komunizmu realnego jest zabełtanie w głowach, przechodzące z pokolenia na pokolenie okaleczenie myślenia i czucia. Zacytowałem wtedy to, co o duchowej sytuacji Polaków pisał w 1974 roku Andrzej Kijowski: „Zwolniony od dokonywania wyborów zasadniczych, przekonany, że układ w którym żyje jest jedyny możliwy, a więc optymalny, zwolniony od odpowiedzialności za całość oraz od walk o swe prawa, człowiek traci zdolność wyboru i poczucie odpowiedzialności także w osobistej sferze, ani określić swej wolności nie umie, ani wybrać szczęścia właściwego, ani talentów swoich zdefiniować, ani rozpoznać swojej miłości. W społeczeństwie stłoczonym czuje się samotny, mimo stabilności życia staje się rozdarty, a całe społeczeństwo, choć nie znające antagonistycznych konfliktów, czuje się skłócone. Pokój wydaje się niespokojny, ład bezładny”.