Podczas liturgii przez jej moc sakralną zostajemy postawieni w punkcie, w którym wieczność krzyżuje się z czasem i w którym stajemy się rzeczywiście współcześni wypadkom biblijnym od Stworzenia aż do Paruzji. Niebo zstępuje i człowiek jednoczy się z chórem aniołów, by godnie spotkać Przychodzącego Więź, 1/2006
Wierność reformie posoborowej
Chociaż w Watykanie można spotkać zwolenników stanowiska tradycjonalistycznego, a i niektóre ruchy dykasterii kurii rzymskiej już poszły w kierunku oczyszczania liturgii w tym duchu, to jednak nie wydaje się, aby – przynajmniej jak na razie – nurt tradycjonalistyczny mógł święcić triumfy. Ostatni Synod Biskupów, który w październiku debatował nad sprawami liturgii, jednoznacznie opowiedział się za posoborową reformą – i to jest kolejne stanowisko w ramach współczesnej debaty liturgicznej. Według niego, owszem, trzeba leczyć liturgię, bo jest w niej wiele błędów i zaniedbań, ale należy czynić to nie przez powrót do „starego”, lecz przez większą wierność zasadom reformy dokonanej po Soborze.
Przedstawiciele tego stanowiska stają w obronie posoborowej reformy, podkreślając, że z natury każdej reformy wynika, iż na właściwe jej owoce należy cierpliwie czekać, podobnie jak na obumarcie wyrastających gdzieniegdzie chwastów. Te chwasty – twierdzi się – to wynik nie samej reformy liturgicznej, ale niekontrolowanego, błędnego, powierzchownego, zbyt pospiesznego wprowadzania jej w życie. Wydaje się, że to stanowisko reprezentuje większość specjalistów od liturgii i biskupów.
Postulaty uzdrowienia liturgii, zgłaszane w ramach tego nurtu, wyraźnie wypowiadało wielu biskupów, którzy uczestniczyli w ostatnim październikowym rzymskim Synodzie Biskupów : konieczność przeciwstawiania się nadużyciom w liturgii, trzymania się zasad i reguł liturgicznych, właściwego wychowania wiernych do liturgii, kształtowania zdrowej duchowości.
Reforma reformy przez krok do przodu
Trzecie stanowisko bardziej czy mnie wyraźnie przekonuje, że posoborowa reforma liturgiczna zatrzymała się w połowie drogi. Stoimy – podkreśla się – przed koniecznością „reformy reformy”, ale przez ruch do przodu. To stanowisko jest bardzo zróżnicowane. Jako najmniej w Polsce znane wymaga tu obszerniejsze prezentacji. Upraszając, można mówić dwóch jego wersjach: radykalnej i umiarkowanej.
Stanowisko radykalne
Można tu zaliczyć np. teologię feministyczną, która uważa, że dotychczasowa liturgia dyskryminuje kobiety, bo uprzywilejowuje mężczyzn i wyznacza im pierwszoplanową rolę, co przejawia się choćby w fakcie, że celebransami mogą być tylko mężczyźni. Teologia feministyczna z reguły domaga się dopuszczenia kobiet do święceń kapłańskich.
Teologia feministyczna postuluje także konieczność radykalnych zmian języka liturgii, który – jak się twierdzi – dyskryminuje kobiety, ponieważ ma tzw. charakter męskocentryczny. Przykładowo, w obecnej liturgii Bóg jest nazywany praktycznie tylko w kategoriach i metaforach męskich: Ojciec, Syn, Odkupiciel, Zbawca, Stwórca, Król czy Ogrodnik, a przecież Biblia usprawiedliwia także język kobiecy w odniesieniu do Boga (co – dodajmy – znalazło już wyraz w nauczaniu dwóch ostatnich papieży i Katechizmu Kościoła Katolickiego) . Tak dochodzimy do współczesnego sporu wokół tzw. inkluzywnego języka w liturgii, a dokładniej wokół tzw. wertykalnego języka inkluzywnego, a więc języka, w którym jest miejsce na nazywanie i wzywanie Boga w kategoriach i metaforach żeńskich.