Podczas liturgii przez jej moc sakralną zostajemy postawieni w punkcie, w którym wieczność krzyżuje się z czasem i w którym stajemy się rzeczywiście współcześni wypadkom biblijnym od Stworzenia aż do Paruzji. Niebo zstępuje i człowiek jednoczy się z chórem aniołów, by godnie spotkać Przychodzącego Więź, 1/2006
W sporze o tłumaczenie na języki narodowe chodzi o zupełnie zasadniczą kwestię problemu granic zakorzeniania się liturgii Kościoła w różnorodnych kulturach świata. Czy liturgie sprawowane w bardzo odmiennych kulturach lokalnych mają w istocie bez reszty przystawać do siebie, mają być identyczne, czy też po nałożeniu na siebie mogą być nie w pełni przystawalne, czyli bardziej lub mniej się różnić, nie tracąc jednak najgłębszej tożsamości? W liturgii Kościoła – z tym zgadzają się praktycznie wszyscy – chodzi o jedność w różnorodności, ale bardziej o jedność czy o różnorodność? Kongregacja Kultu Bożego kładzie zdecydowany akcent na jedność, a choćby biskupi Kościoła w Azji – na różnorodność.
Przypuszczam, że niektórzy katolicy – dowiadując się o dzisiejszych sporach liturgicznych – mogą powiedzieć z dezaprobatą: „To zdumiewające, co też wyprawia się dziś z liturgią. Po co to całe zamieszanie, spory, debaty… Czy nie da się prościej, spokojniej, klarowniej?” Otóż, nie da. Nikt tych sporów nie wymyślił z zamiłowania do samego spierania się. Przyniosło je życie Kościoła. Być może udałoby się uciąć je kilkoma odgórnymi zarządzeniami, ale w taki sposób ich się nie rozwiąże. One muszą w naturalny sposób dobiec końca, znajdując rozwiązania najbardziej właściwe.
Liturgia jest szczytem i centrum życia Kościoła. Jest jego sercem. Jeśli serce choruje, leczymy je, wręcz poddajemy operacji. Istotne jednak, że niezbędną – i błogosławioną – operację liturgia Kościoła przeszła już w ramach posoborowej reformy. Przeprowadzanie kolejnej operacji – wbrew wołaniu niektórych – nie jest jej potrzebne, nawet jeśli nie wszystko w życiu liturgicznym przebiega dziś tak, jak powinno (stąd nieuniknione debaty i spory).
Pełne uzdrowienie liturgii leży na sercu wielu katolików, ale myśl o tym domaga się od wszystkich ostrożności, wyjątkowej wrażliwości i pokornej odpowiedzialności. Jak pisał Jan Paweł II w encyklice „Ecclesia de Eucharistia”, trzeba, aby to ważne dzieło […] było spełniane z nieustanną świadomością niewypowiedzianej tajemnicy, wobec której [w liturgii] staje każde pokolenie. „Skarb” jest zbyt wielki i cenny, żeby ryzykować jego zubożenie […]. Nikomu nie można zezwolić na niedocenianie powierzonej nam tajemnicy: jest ona zbyt wielka, ażeby ktoś mógł pozwolić sobie na traktowanie jej wedle własnej oceny, która nie szanowałaby jej świętego charakteru i jej wymiaru powszechnego (nr 51).
***
Józef Majewski – doktor habilitowany teologii, wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego, redaktor „Więzi”, publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i miesięcznika „Znak”. Autor i współautor 15 książek. Opublikował ponad 450 rozpraw i artykułów naukowych, popularnonaukowych, publicystycznych i dziennikarskich. Ostatnio wydał książki: „Teologia na rozdrożach”; „Wprowadzenie do teologii dogmatycznej”. Mieszka w Gdańsku.