Hiszpania przestała być krajem katolickim – stwierdził w 1931 roku premier tego kraju Manuel Azaña. Wówczas było to przesadą lub co najwyżej bardzo ambitnym politycznym planem. Dziś jednak wielu mogłoby się pod takim zdaniem podpisać – tak jakby nagle, po 70 latach, te słowa nabrały aktualności. Wieź, 12/2006
Katolicyzm w Hiszpanii, jak zresztą wszędzie, ma wiele twarzy. Istnieją środowiska postfrankistowskie, które marzą o powrocie do „narodowego katolicyzmu” i nowej krucjacie. Choć są one nieliczne, ich dyskurs bardzo szkodzi wizerunkowi Kościoła. Innym ruchem, nie tak wprawdzie radykalnym, ale wciąż wzbudzającym kontrowersje, jest Opus Dei. Organizacja ta, liczna i dysponująca między innymi własnym uniwersytetem w Pampelunie, z pewnością ma duże zasługi w dziedzinie formacji katolickiej swoich członków. Niestety, jest obarczona dziedzictwem epoki frankistowskiej, kiedy stanowiła jedną z głównych podpór reżimu (od 1957 roku). Przeszłości zmienić nie można, lecz dziś ważny jest przede wszystkim stosunek do niej. Opus Dei lansuje pozytywną wizję epoki Franco, nie chcąc często zrozumieć, że dyktator raczej zaszkodził Kościołowi, niż go umocnił. To polityczne uwikłanie nie budzi zaufania ani sympatii dużej części hiszpańskiego społeczeństwa, również katolików.
Z drugiej strony są katolicy „progresywni”, których poglądy znajdują się często na granicy ortodoksji. Środowiska te między innymi poparły ustawę legalizującą małżeństwa homoseksualistów.
W Hiszpanii zarejestrowanych jest około 12 tys. stowarzyszeń katolickich. Szczególnie godne uwagi wydaje się uwrażliwienie wielu katolickich środowisk na praktykowanie caritatis. Chęć pomocy ubogim, imigrantom, biednym mieszkańcom Ameryki Południowej rodzi wiele wspaniałych inicjatyw. Szczególnie dla młodych chrześcijaństwo oznacza przede wszystkim działanie w świecie i czynienie dobra. Hiszpańscy katolicy coraz częściej wydają się świadomi i zaangażowani w otaczającą ich rzeczywistość. Potrafią zmobilizować się w celu obrony wyznawanych wartości. Świadectwem tego jest chociażby sprzeciw wobec coraz dalej idących ustaw proponowanych przez socjalistów [5]. Ta aktywność jest świadectwem świadomego przeżywania wartości oraz poczucia odpowiedzialności za Kościół i społeczeństwo.
Warto zwrócić uwagę na sukces niektórych ruchów katolickich. Zainicjowany w Madrycie w początku lat sześćdziesiątych przez madryckiego malarza Kiko Argüello ruch neokatechumenalny zrobił międzynarodową karierę. Jednym z celów ruchu jest ewangelizacja i zapraszanie do Kościoła ludzi, których dotyka laicyzacja. Dziś neokatechumenat jest wciąż bardzo silny w Hiszpanii (jest tam około 350 wspólnot), wydaje też bardzo wielu misjonarzy. Misyjność dotyczy nie tylko tego ruchu, ale całego Kościoła hiszpańskiego. Obecnie w różnego rodzaju misje poza Hiszpanią zaangażowanych jest aż 16 700 osób, duchownych i świeckich (dla porównania – polskich misjonarzy jest w sumie ok. 2 tysięcy).
[5] Pisałam o tym, a zwłaszcza o kwestii legalizacji małżeństw homoseksualnych, w artykule „Dwie Hiszpanie?”, „Więź” 2006 nr 9.