Hiszpania przestała być krajem katolickim – stwierdził w 1931 roku premier tego kraju Manuel Azaña. Wówczas było to przesadą lub co najwyżej bardzo ambitnym politycznym planem. Dziś jednak wielu mogłoby się pod takim zdaniem podpisać – tak jakby nagle, po 70 latach, te słowa nabrały aktualności. Wieź, 12/2006
Nie istniała wolność religijna. Obowiązkową naukę religii wprowadzono nawet na uniwersytetach. Jeżeli ktoś nie chciał zawrzeć małżeństwa w kościele, musiał wykazać, że nie jest katolikiem. Krucjata trwała nadal, a jej efektem miało być nawrócenie wszystkich „czerwonych”. Niestety, proces „oczyszczania” Hiszpanii z wrogich idei łączył się z ostrymi represjami i tysiącami wyroków śmierci. Często gorliwymi wykonawcami tej politycznej zemsty stawali się katoliccy duchowni. W latach czterdziestych negatywna opinia wystawiona przez księdza mogła oznaczać czyjąś śmierć. W więzieniach kapelani zmuszali więźniów do uczestnictwa w praktykach religijnych. Kościół hiszpański stał się kościołem triumfu i – niejednokrotnie – zemsty.
Co stało się z „tradycyjnym” antyklerykalizmem w czasach reżimu? Zaczął on stopniowo zanikać i w momencie śmierci generała Franco w 1975 roku lewica hiszpańska nie była już nim naznaczona. Czy to znaczy jednak, że przez kilkadziesiąt lat reżimu udało się przywrócić Kościołowi wyznawców? Otóż krucjata się nie udała. W niektórych regionach kraju uczestnictwo w niedzielnej liturgii było tak samo niewielkie jak w latach trzydziestych i sięgało 30-40%. Katolicyzm stał się sztafażem reżimu i jego ideologią, zaś księża jego urzędnikami. Fakt ten z pewnością nie ułatwiał Kościołowi ewangelizacji, a z biegiem lat coraz bardziej przeszkadzał. Kościół nie odegrał też roli, która pozostała bardzo długo nieobsadzona – roli rozjemcy. Pogodzenie Hiszpanów z Hiszpanami (a przynajmniej dążenie do wyrzeczenia się nienawiści) nie stało się zasługą Kościoła hiszpańskiego.
Kościół nie pozostał wierny dyktaturze, a nawet po części znalazł się w opozycji do niej. Stopniowo w różnych środowiskach katolickich narastał sprzeciw wobec rządów generała Franco. Jednocześnie Kościół zaczął docierać do tych, o których wcześniej zdarzało mu się zapominać – do robotników; powstawały organizacje takie jak Jóvenes Obreros Católicos (Młodzi Robotnicy Katoliccy). Część hierarchii ostro krytykowała Franco i stworzone przez niego państwo. Niemały wpływ na ten ferment miał II Sobór Watykański i stanowisko papieża Pawła VI.
Niestety, do samego końca dyktatury – pogrzebanej wraz ze swoim twórcą w 1975 roku – Kościół nie zrzekł się swojej uprzywilejowanej pozycji. Obok opozycji wobec reżimu musiało się pojawić pytanie o ocenę własnych decyzji z przeszłości. Przecież u początków frankistowskiej rebelii tkwiło hasło krucjaty. W 1971 roku Zgromadzenie Wspólne biskupów i kapłanów w wydanym przez siebie dokumencie za błąd poparcie, jakiego wcześniej udzieliło generałowi Franco. Padły wówczas bardzo istotne słowa: Z pokorą uznajemy nasz błąd i prosimy o wybaczenie, gdyż w odpowiednim czasie nie umieliśmy być prawdziwymi orędownikami pojednania naszego narodu, podzielonego bratobójczą wojną [4].
[4] Cyt. za: Tadeusz Miłkowski, „Kościół w społeczeństwie hiszpańskim XIX i XX wieku”, Łask 2005, s. 177.