„Kim ja się czuję? Jak Niemcy przyjadą, to ja się czuję Niemką. No a jak tutaj jestem, a tutaj zostałam i umrę, to ja się czuję Polką. Modlę się po polsku, no ale znam Vater unser i inne modlitwy po niemiecku. Zdaje mi się, że ja się już przyzwyczaiłam po polsku. Ale Biblię czytam po niemiecku”. Więź, 2/2007
W domu Wery nie mówiło się przy dzieciach o polityce: „My nigdy nie gadali na temat Hitlera i tego, co on robił”. Mówiło się za to o Żydach: „Bo u nas, w Tempelburg, to bardzo dużo Żydów było. Oni byli bardzo bogaci, mieli swoje sklepy i futra. Moja mama kiedyś pracowała u Żyda, ale jak oni robili te mace, to mama nie poszła do roboty. Oni czasem lubili krew do tego puszczać, dlatego mama nie poszła. Oni człowieka rozcinali kawałek i puszczali jego krew do tych swoich placków” – wspomina z całą powagą ponad siedemdziesięcioletnia kobieta.
Dodaje na jednym oddechu: „Ja nie wiem, co się z nimi stało, musieli ich chyba wysiedlić, ja nie pamiętam. Ja tylko pamiętam, że mieli bardzo dużo sklepów. Bardzo dużo tych Żydów, można powiedzieć – więcej Żydów było jak Niemców [2] . Oni to w mieście najlepsze kamienice mieli”. Do czasu.
ONA SIĘ K… Z POLAKAMI
Ojciec Weroniki zginął w czterdziestym czwartym na froncie rosyjskim. Zanim poległ, począł na przepustce Durę, swoje ostatnie dziecko. Kiedy niemowlę przyszło na świat, ojca już nie było na tym świecie.
Ojciec pracował na budowie. „I za dobrą pracę dostał nawet samochód” – informuje córka. Familia Neumannów tylko trzy razy jeździła tym samochodem. Maks zamurował wóz, kiedy nadeszły niebezpieczne czasy.
Erna, mama Wery, urodziła się w 1908 roku; była dwa lata starsza od męża. Maks i Erna wzięli ślub w roku 1926, z miłości. Mieli sześcioro dzieci: najstarsza była Ewa, Weronika była druga, później byli Lotka (Lodzia, Lotte, Charlotte), Rudi, Gerda i Dura, która nigdy nie poznała ojca.
Gdy Ewa, starsza siostra Wery, miała osiemnaście lat, pracowała w szpitalu Czerwonego Krzyża i mieszkała poza domem. Paweł Dąbrowski był robotnikiem przymusowym, zatrudnionym w warsztacie stolarskim. Dobrze mówił po niemiecku. Zakochani chodzili razem na spacery, do kina – wówczas Paweł ukrywał naszywkę „P” pod klapą marynarki – spotykali się w domu dziewczyny za aprobatą jej matki. W myśl obowiązującego prawa nazistowskiego zakochani popełniali ciężkie przestępstwo, wykraczali bowiem przeciwko tzw. czystości rasowej. W przypadku udowodnienia winy groził najwyższy wymiar kary, wykonywany zawsze na cudzoziemcach, niekiedy i na Niemcach czy Niemkach. Karę właściwą poprzedzała ceremonia publicznego pohańbienia par, które tworzyły związki „nieczyste rasowo”. Kochankom, często odzianym w pokutne wory, obcinano włosy do skóry, na szyjach zawieszano im tablice z obelżywymi napisami. Wyśmiewani przez tłum, upokarzani, przeżywali ze sobą ostatnie chwile [3] .