Benedykt XVI: “Jezus z Nazaretu”, tłum. Wiesław Szymona OP, Wydawnictwo M, Kraków 2007, s. 303. Recenzja . Więź, 8-9/2007
Innymi słowy, pomiędzy Jezusem przedpaschalnym a chrystologią popaschalnej wspólnoty istnieje doskonała ciągłość. Uczniowie nie kreują, nie tworzą, nie wymyślają postaci Chrystusa. Głoszą po prostu Tego, któremu przez lata towarzyszyli i powtarzają Jego słowa. Ich twórcza rola po zmartwychwstaniu ogranicza się do tego, że pod wpływem Ducha Świętego dokonują selekcji tego, co zdołali zapamiętać. Teraz widzą jaśniej, jakie wątki nauczania, które wydarzenia czy wreszcie które motywy Starego Testamentu bardziej nadają się do wyrażenia prawdy o zbawieniu, które dokonało się w Chrystusie Jezusie, Synu Bożym.
Ostatecznie to owa ciągłość pomiędzy działalnością Jezusa a nauczaniem pierwszych chrześcijańskich wspólnot jest – zdaniem Ratzingera/Benedykta XVI – fundamentem wiarygodności chrześcijaństwa. Dlatego podawanie jej w wątpliwość jest największym błędem niektórych nurtów egzegezy historyczno-krytycznej, i to zarówno z naukowego, jak egzystencjalnego punktu widzenia. Naukowego – ponieważ nie jest wystarczająco uzasadnione przez badania (hipotezom nadaje się nieraz status pewników); egzystencjalnego – bo prowadzi do wsączenia w serca wierzących jadu wątpliwości co do wiarygodności kościelnego nauczania o Chrystusie, Bogu-Człowieku. Autorytet autora „Jezusa z Nazaretu” – naukowca i pasterza zarazem – wpisuje się tutaj bardzo celnie w dość szeroki skądinąd nurt krytyki (nie tylko katolickiej – dodajmy) wobec nadużyć w stosowaniu metod historycznych do rekonstrukcji postaci Jezusa i wczesnej chrystologii.
Bodaj w jednej tylko kwestii interpretacja Ratzingera/Benedykta XVI wystawia się na poważniejszą krytykę, także ze strony bardzo umiarkowanych biblistów i teologów, którym ani w głowie przeciwstawianie Jezusa historycznego i kerygmatu uczniów. Chodzi o rolę, jaką w kształtowaniu się świadomości popaschalnej wspólnoty odegrało zmartwychwstanie. W „Jezusie z Nazaretu” prowokuje ono proces „przypominania sobie” słów i czynów Jezusa. Od strony treściowej zdaje się jednak nie wnosić nic nowego. Wszystko to, co było potrzebne do odkrycia tożsamości Chrystusa jako Syna Bożego i Zbawiciela świata, zostało uczynione i powiedziane przedtem, a przypieczętowane śmiercią krzyżową. Moim zdaniem takiej tezy nie da się obronić w świetle danych Nowego Testamentu, które wskazują dość wyraźnie, że w świadomości uczniów spotkania ze Zmartwychwstałym mają kluczowe znaczenie dla odkrycia Jego tożsamości. Wystarczy wskazać na powtarzający się u Łukasza motyw Zmartwychwstałego, który „wyjaśnia pisma” (por. 24, 27.45), czy na Janową intuicję Pocieszyciela prowadzącego do „całej prawdy” (16, 13). Zresztą najstarszą zapisaną chrystologię znajdujemy przecież u św. Pawła, dla którego właśnie spotkanie ze Zmartwychwstałym miało kluczowe znaczenie i stanowiło podstawę kerygmatu. Poza tym jeśli odmówimy wspólnocie Apostołów wszelkiej Duchem Bożym inspirowanej kreatywności teologicznej, to czy będziemy mogli jeszcze przyznawać ją ich następcom? A przecież faktem niezaprzeczalnym jest świadomość Kościoła, że może dokonywać wiążących rozstrzygnięć także w kwestiach, co do których Jezus przedpaschalny najwyraźniej się nie wypowiedział.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.