Krąg odbiorców Radia Maryja spada – ostatnio słuchalność tej stacji osiągnęła zaledwie 1,6%. Ale mój kłopot z toruńską stacją polega nie na tym, że ma ona wielki wpływ na ogół Polaków (bo nie ma), tylko że ma znaczący wpływ na to, co można usłyszeć w polskich kościołach. Więź, 10/2009
Po moim felietonie z czerwca tego roku do redakcji WIĘZI przyszedł list: jego autor miał do mnie żal o sformułowanie „radiomaryjne bezeceństwa”. Pytał retorycznie, „jak człowiek inteligentny może napisać taką bzdurną ocenę Radia Maryja, widząc tam tylko zło”, skoro radio to pełni ważną rolę ewangelizacyjną, a w demokratycznym państwie katolicy mają pełne prawo głosić swoje poglądy.
Krąg odbiorców Radia Maryja spada – ostatnio słuchalność tej stacji osiągnęła zaledwie 1,6%. Ale mój kłopot z toruńską stacją polega nie na tym, że ma ona wielki wpływ na ogół Polaków (bo nie ma), tylko że ma znaczący wpływ na to, co można usłyszeć w polskich kościołach. A tam, jako katolik z problemami, wolałbym się przynajmniej nie gorszyć.
…Minione wakacje spędzaliśmy z żoną na mazurskiej wsi. Co niedziela przyjeżdża tam ksiądz z pobliskiego miasteczka, by odprawić Mszę w niewielkiej kaplicy. Tego dnia kazanie poświęcone było konieczności rozpoznania, do czego powołuje nas Bóg, i trzymania się tego, choćby wrogowie próbowali nas zniechęcić.
– I właśnie – powiedział nagle kaznodzieja (przytaczam jego słowa na podstawie notatek, które zrobiłem jeszcze tego samego dnia) – nie chcę tu wcale kanonizować osoby, o której zaraz powiem, ale zobaczcie, jakim dziełem Bożym jest Radio Maryja. I jakie to smutne, że to dobro, które sprawia ojciec Rydzyk, jest tak atakowane. A dlaczego jest atakowane? Bo różnym ludziom wydaje się, że wszystko można mówić w mediach, tylko nie można w nich przedstawiać katolickiej prawdy. I ta katolicka prawda, którą Radio Maryja rozpowszechnia, kole w oczy. Ale ich też można zrozumieć – tych, co krytykują. Bo im widocznie rodzice nie dali odczuć Bożej miłości, poranili ich w dzieciństwie i ci poranieni teraz, jako dorośli, nie potrafią przyjąć dobra, które słychać dzięki toruńskiej rozgłośni.
Kątem oka zobaczyłem zaniepokojone spojrzenie mojej żony, która wie, że bywam popędliwy. Ale ksiądz wydał mi się w gruncie rzeczy sympatyczny, a jego słowa – nieagresywne. Więc dopiero po Mszy podszedłem do niego i powiedziałem najgrzeczniej, jak umiałem, że mnie rodzice nie poranili, a mimo to o Radiu Maryja mam opinię zdecydowanie negatywną. Rozstaliśmy się bez gniewu, choć chyba i bez specjalnego zrozumienia.
Uderza mnie w tych dwóch głosach – mojego „więziowego” korespondenta i mazurskiego księdza – to samo przekonanie: że atakowanie Radia Maryja płynie z niechęci do naszej religii. Tymczasem należałoby ów sąd odwrócić: to raczej atakowanie naszej religii płynie dziś nieraz z niechęci do Radia Maryja, gdyż ludziom, pozostającym na zewnątrz Kościoła, łatwo utożsamić z nim poglądy, głoszone na antenie Radia.
Zarówno oni, jak miłośnicy Radia, mylą się: katolicyzm jest w najlepszym razie zewnętrzną warstwą światopoglądu, prezentowanego przez toruńskie media. Jego istotą jest coś zupełnie innego: ideologia nacjonalizmu (niezgodna z pierwszym przykazaniem, bo przedstawiająca naród jako wartość absolutną, tę zaś chrześcijanin może widzieć jedynie w Bogu); ideologia, w imię której w dodatku łamie się często na falach RM ósme przykazanie, zniesławia się bowiem bliźnich.
Oto trzy z licznych udokumentowanych przykładów dla tego ostatniego zarzutu.
Śmierć Czesława Miłosza uczcił związany z RM „Nasz Dziennik” wywiadem z Janem Majdą (pisałem o tym w WIĘZI); ów dowodził tam, że Noblista był antypolskim sprzedawczykiem, który nie zasługuje na wdzięczną pamięć rodaków. Nastąpiła potem kilkudniowa akcja medialna, mobilizująca czytelników i słuchaczy do protestów przeciwko pochowaniu poety w Krypcie Zasłużonych na Skałce. Nie wiadomo, jak to by się skończyło, gdyby nie interwencja Jana Pawła II i jasna postawa Kurii krakowskiej.
aktualna ocena | - |
głosujących | 0 |
Ocena |
bardzo słabe
|
słabe
|
średnie
|
dobre
|
super
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz