Wewnątrzkościelne różnice stanowisk, napięcia i konflikty nie są dla przeciętnego obserwatora zaskakujące, gdy dotyczą Kościołów w krajach Europy Zachodniej. Wielu wciąż jest jednak zdziwionych ich występowaniem w Polsce. Więź, 1/2010
Przemilczanie osoby i dokonań Prymasa Tysiąclecia ma tę konsekwencję, że wizerunek Kościoła katolickiego w Polsce, tak jak go tworzymy i znamy, został okaleczony, gdyż pozbawiono go racjonalnego osadzenia w najnowszej historii. Nie bardzo wiadomo, czym naprawdę był PRL, komu zawdzięczamy przetrwanie w najtrudniejszym okresie odgórnej ateizacji i laicyzacji, jak zachowała się wówczas inteligencja i wielu ludzi kultury, skąd brała się niespożyta siła społeczeństwa, na czym polegały niewygody (i wygody!) opozycji (prawdziwej i rzekomej), kto spokojnie przeprowadził Kościół w Polsce przez wdrażanie odważnych reform Vaticanum II, w jakich okolicznościach i dlaczego doszło do wyboru Jana Pawła II, komu naprawdę zawdzięczamy obecność papieża na placu Zwycięstwa w Warszawie oraz w innych miastach Polski. Takie i podobne pytania można i trzeba mnożyć.
Szymon Hołownia - Ludzie i ich pytania
Z obserwacjami Zbigniewa Nosowskiego trudno dyskutować, ze znakomitą większością z nich wypada się po prostu zgodzić. Mam nadzieję, że zaproponowana przez redaktora WIĘZI matryca pomagająca opisać polski katolicyzm na dobre zakorzeni się w debacie publicznej i wyprze z niej piętnowane przez autora (i w pełni na to prześladowanie zasługujące) tyleż atrakcyjne, co głupie i kompletnie nieprzydatne dychotomie, jak katolicyzm „otwarty“ vs. „zamknięty“, „łagiewnicki“ vs. „toruński“. [...]
Pora dostrzec, że podczas gdy wciąż gotujemy się do walki z wrogiem zewnętrznym, erozja kwitnie nie gdzie indziej, tylko wewnątrz. Sądzić nas będą i zamykać w więzieniach nie buńczuczni ideolodzy z SLD, a nasi najbliżsi, którzy nie będą rozumieli, o co w istocie nam chodzi. W świecie starożytnym chrześcijanie poddani byli ogromnej presji społecznej i – aby nie doszło do osmozy, do wypłukiwania ich w obrębie świeckiej kultury ¬– musieli utrzymać odmienne od otoczenia ciśnienie, zrobić to świadomie, wiedzieć czym się od świata różnią. Musieli odpowiedzieć na pytania: dlaczego? Ze względu na kogo?
Rzymianie nie byli przecież żądnymi krwi zwierzętami, oni patrzyli na chrześcijan z jednym wielkim „nie rozumiem“. Nie mogli zgodzić się też na to, że ktoś w tak ostentacyjny sposób będzie podważał fundamenty wypracowanej przez nich głęboko humanistycznej kultury. Czy dziś też co chwila nie żąda się od nas „uzasadniania tej nadziei, która w nas jest“? Czy nie jesteśmy w stanie wyizolować w naszym otoczeniu większości prądów myślowych, które po wielu latach zapomnienia akurat teraz znów budzą się do życia (że wezmę pierwsze z brzegu: manicheizm czy gnozę)?
Jak w tej sytuacji zachowywali się nasi pradziadowie w wierze? Prześladowani i uciskani, rzecz jasna szukali schronienia w domach i świątyniach, ale domy te nie były ideowymi twierdzami. Chrześcijaństwo rozwijało się nie dlatego, że uczniowie Jezusa byli gotowi walczyć z całym światem, ale dlatego że byli w stanie z nim rozmawiać. [...]
Kościół to nie miasteczko ruchu drogowego, jeden wielki test na znajomość znaków zakazu i nakazu. Znaki są przydatne, ale drogi w takim miasteczku prowadzą niestety donikąd. Kościół zaś to fascynująca droga, szczęście, miłość, relacje. To wszystko, czego pragną dziś ludzie, my mamy w najlepszym gatunku. Powinniśmy więc budzić się i zasypiać z pytaniem: w jaki sposób, zanim zabrani będziemy na tamtą stronę chmur, jakoś im o tym opowiedzieć?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.