Stańmy po stronie Zwycięzcy

Jestem jak chasyd, który mówi, że do cadyka nie jeździ po to, żeby słuchać, czego ten naucza. On jedzie zobaczyć, jak cadyk ma zawiązane sznurówki. Mnie wystarczyło patrzeć, jak Papież ma zawiązane sznurówki.


To jak się czujesz, wychodząc z powrotem do tego świata?

Po Eucharystii człowiek jest oszołomiony. Jest żywą monstrancją – i właśnie w tym stanie idzie w świat. Może świat doznaje wówczas jakichś tajemniczych przemian? Taką mam nadzieję...

Tylko czy da się te przemiany zauważyć?

Gadanie „ja mam wiarę” jeszcze nic nie oznacza, zupełnie nic. Ewangelia nie jest po to, żebyśmy jej słuchali przy herbatce i poklepywali się, jacy jesteśmy mili. Ewangelia ma rzucić światło w ciemność twojego życia, żebyś się nie gubił – a to się potem przekłada na relacje z ludźmi.

To znowu słowa, które gładko przechodzą przez usta. Ale jak np. wychowujesz dzieci?

Dzieci nie trzeba wychowywać, bo dzieci wychowują się same przez to, że patrzą. Co ja mogę im dać – mogę kochać swoją żonę. I dzieci widzą, że na świecie jest miłość. A taki jest według mnie sens życia: kochać i być kochanym. Wystarczy, że przytulam żonę, całuję – najważniejsza jest ta najbardziej podstawowa czułość. A kiedy ktoś będzie moim dzieciom gadać głupoty: „ty nie bądź naiwny, świat jest taki, jaki jest, tu nie ma miejsca na miłość”, one wtedy mogą uczciwie powiedzieć: „nieprawda, ja widziałem, jak mój ojciec kochał moją matkę”. Dzięki temu już ich nie oszukają.

Że człowiek grzeszy, to wiadomo. Ale że w tym świecie istnieje dobro, którego można się uczepić – to trzeba zobaczyć i przeżyć. Że ktoś jest zdolny do miłości, zdolny do przebaczenia, do prośby o przebaczenie. Nasze dzieci widzą, jak się kłócimy, ale widzą też, jak się jednamy. Kiedy chcę przeprosić żonę po kłótni, nie zamykam się z nią w pokoju – robię to przy dzieciach. A one wtedy widzą zwycięstwo nad złem. To dla mnie najważniejsze: pokazać im, że istnieje miłość i przebaczenie. Dobro, dla którego warto żyć na tym świecie. Bo że zło na świecie jest, wiedzą już od przedszkola, a potem tylko rośnie ten Babilon.

A rośnie w Tobie strach, że dzieci wchodzą w ten świat?

To, co widziały w domu, mają już na zawsze. Co tu gadać, najprostsza rzecz: rozbita rodzina. Kiedy moja córka chodziła do podstawówki, to w jej klasie sytuacja wyglądała tak, że połowa matek samotnie wychowuje dzieci, ojca nie ma, te kobiety są uwikłane w dramat, a z dziećmi sobie nie radzą. To już jest na dzień dobry ciężki problem dla dziecka, bo ono nie widzi miłości matki i ojca.

Wtedy łatwiej dostrzec miłość romantyczną niż miłość miłosierną?

Miłość ma swoje aspekty, jest też miłość romantyczna, ale kiedy taka miłość się kończy, zaczyna się proza życia. Ja na szczęście zakochuję się w swojej żonie co jakiś czas, już chyba piąty. Przeżywam tę miłość romantyczną, ale na nowym poziomie. Tu chodzi o jedność. Seksualność to jeszcze za mało, chociaż jak się pomyśli na serio o jedności fizycznej – dosłowności stawania się jednym ciałem – to jest niesamowita rzecz. Ale celem jest jedność dusz.

W biblijnym tekście o stworzeniu człowieka Adam reprezentuje człowieka jako takiego, dopiero potem Bóg stwarza z niego kobietę i mężczyznę – więc najpierw oni byli jedną istotą, byli jakby w sobie. Miłość ludzi to osiąganie takiej rajskiej jedności. Jak to się ma do życia? Kiedy jestem z żoną, jest mi po prostu dobrze, ale jadę sam w góry i cała ich cudowność jest dla mnie jakoś gorsza – bo jej nie ma przy mnie. W tym przeżywaniu jestem niepełny.

To co powiesz na teologiczną wizję nieba, w której małżeństw po śmierci nie ma?

Nie ma, bo oni już nie są osobni, tylko stanowią jedno. Nie wyobrażam sobie nieba bez mojej żony – to dla mnie warunek konieczny. Może jestem za bardzo przyziemny, ale w niebie chciałbym piękny las, przechadzać się po nim z dziećmi, żoną, ze swoim psem – no bo przecież czemu miałoby być inaczej?

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...