Zapaleńcy, by zmienić myślenie

Niedziela 12/2010 Niedziela 12/2010

Misterium Męki Pańskiej – poznańska Cytadela, 27 marca godz. 19 Nie zważaj na trudności! Przyjedź! Wstęp wolny

Msza św. z dwunastoma Apostołami, z Maryją, Sanhedrynem, rzymskimi żołnierzami i tłumem z czasów Chrystusa. Potem kilometrowy marsz na poznańską Cytadelę i wreszcie wjazd do Jerozolimy z uroczystym „hosanna”. Radość uczniów i tłumu, a za chwilę w tle knowania Sanhedrynu, jak i kiedy zgładzić Jezusa. Tak co roku – już od dwunastu lat – wygląda początek poznańskiego Misterium Męki Pańskiej. Misterium otwierającego dla wielu Wielki Tydzień. Bo i takie jest założenie twórców – pogłębić przeżywanie ostatnich chwil życia Jezusa, Jego męki, śmierci i zmartwychwstania.

Kiedyś i dzisiaj

– Po prostu chciałem podzielić się tym, co rozsadzało mnie od wewnątrz; tym, czym przesiąknąłem przez lata śpiewu chóralnego, służenia do Mszy św., realizacji filmów; a także siłą młodości. To była chęć zrobienia czegoś niezwykłego – wspomina pomysłodawca poznańskiego misterium Artur Piotrowski, reżyser i producent przedsięwzięcia. To była iskra, która w 1998 r. pociągnęła za sobą innych zapaleńców, tworzących wtedy jeszcze skromne przedstawienie, ale już z rozmachem.

Takie były początki. Jak realizacja wygląda dzisiaj? W przygotowaniach bierze udział niemal

1000 osób. Część z nich to aktorzy amatorzy z różnych środowisk i tancerze z Polskiego Teatru Tańca, a pozostali to ci, których nikt nie zobaczy. To przygotowujący scenografię, szyjący kostiumy, harcerze oświetlający pochodniami drogę, po której idzie Chrystus z krzyżem. To także poznańscy piekarze, przygotowujący na misterium chleb, którym podczas przypomnienia Ostatniej Wieczerzy dzielą się wszyscy zgromadzeni. No i żołnierze, policjanci, pracownicy stadniny koni. A i liczba widzów rośnie, a właściwie – jak podkreślają organizatorzy – uczestników, bo każdy tworzy tu wspólnotę. Pierwsze misterium zobaczyło 5 tys. poznaniaków, a w tym roku będzie pewnie 110 tys. osób z całej Polski.

Zmysły i nawrócenie

Misterium, rozpoczynające się po zachodzie słońca, ma oddziaływać na zmysły, wywoływać emocje. Światło, dźwięk, muzyka, barwne kostiumy, monumentalna scenografia – wszystko po to, by działać na wnętrze człowieka, by zmusić go niejako do odpowiedzi na miłość Boga, by po opuszczeniu Cytadeli nikt nie pozostał taki sam. Piotrowski mówi, że chodzi mu o to, żeby widz, który przybędzie na Cytadelę, w perspektywie misterium mógł wejść w swoje wnętrze i zbadać, czy dokonało się w nim nawrócenie w stosunku do poprzednich lat. – Nawrócenie, czyli zmiana myślenia, rozwój tylko w dobrą stronę – dodaje.

A wyjątkowy klimat, w którym sztuka łączy się z modlitwą, ma temu sprzyjać. I sprzyja. Bo nie można chyba pozostać obojętnym, bez żadnych emocji, kiedy słyszy się przejmujący świst biczów padających na ciało Chrystusa, kiedy ponad głowami wznoszą się krzyże skazańców, kiedy piorun obwieszcza śmierć Boga albo kiedy w ciemności zabłysną wreszcie białe światła z boku Zmartwychwstałego – olbrzymiego obrazu Miłosiernego Jezusa Chrystusa.

Dla siebie i innych

O tym, że zapaleńcy tworzą misterium, nie można mieć wątpliwości. Bo przygotowania zaczynają już w październiku, listopadzie. Bo wśród aktorów amatorów – tych „stałych”, każdego roku w tym samym właściwie składzie, i tych z 250-osobowego tłumu – są i studenci, i pracownicy przeróżnych profesji, i żony, mężowie, i ojcowie, i matki. W swoim codziennym życiu znajdują czas, żeby przygotowywać się do swoich ról, udoskonalać je. Po co to wszystko? Na pewno nie dla pieniędzy, bo działają jako wolontariusze. A więc? Bo to dla nich – jak sami mówią – swego rodzaju przygotowanie do świąt. Bo ono pogłębia wiarę, jej tajemnice. Bo chcą dać świadectwo, którego tak wielu potrzebuje.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...