Głównym bohaterem rosyjskiego filmu „Wyspa" jest mnich Anatol, ale opowieść koncentruje się również na dwóch innych mieszkańcach klasztoru: Hiobie, który jest ekonomem i zarządcą klasztoru oraz Filarecie, który jest przełożonym. Patrząc na te trzy osoby widzimy trzy drogi dojrzewania duchowego, właściwe również nam.
Anatol- uświadomić sobie grzech
Zaraz po strzale do Tichona, Anatol cieszy się z tego, że sam nie został rozstrzelany przez Niemców. Działał pod presją strzelając do przyjaciela, ale jego decyzja ratowania siebie, kosztem Tichona, była świadoma. Można zastanawiać się nad tym, czy jego grzech był ciężki, czy nie, ale faktem jest, że zdecydował się zabić, i z tą świadomością będzie od tej pory żył.
Nie widzimy jego nawrócenia. Nie wiemy, co działo się przez kilkadziesiąt lat po wojnie. W kolejnych scenach filmu obserwujemy życie mnicha o imieniu Anatol i powoli odkrywamy w nim tego młodego człowieka, który kilkadziesiąt lat temu strzelał do przyjaciela. Anatol mieszka w celi, która jest jednocześnie klasztorną kotłownią. Do niej, przez długi i wąski pomost, wozi na taczkach węgiel z zatopionego przy brzegu statku. Jako mnich robi niemal to samo, czym zajmował się na okręcie - jest palaczem, i jednocześnie ciagle wraca do miejsca zbrodni. Nieustannie pokutuje za grzech, który popełnił w przeszłości. Jego pokuta rozpoczęła się prawdopodobnie w chwili, gdy uświadomił sobie zło, którego był sprawca. Odkrył, że żyje nie dlatego, że Niemcy darowali mu życie, ale że to Ktoś inny darował mu życie. Spotkanie z Bogiem skłoniło go do pokuty. Czy pokutowałby tak samo, gdyby wiedział, że jego przyjaciel przeżył? W filmie nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie. Ważne jest, że jego pokuta nie wynikała z przekonania, że „tak trzeba", ale z pragnienia oczyszczenia swojego serca.
Anatol stale powtarza słowa modlitwy Jezusowej: „Panie Jezu, zmiłuj się nade mną grzesznikiem". Żeby zrozumieć jego postawę, trzeba sięgnąć do duchowości prawosławnej, w której pokuta (ros. epitimia) ma przede wszystkim pomóc w rozwoju duchowym, doprowadzić do nawrócenia. Nie musi być proporcjonalna do grzechu, najważniejsze jest jej oddziaływanie wychowawcze - przemiana serca. W tym procesie ważną rolę pełni także kierownictwo duchowe. W Kościele wschodnim popularne jest szukanie rady i pomocy u doświadczonych mnichów, tzw. starców[1]. Na Ukrainie zdarzało mi się czasami, że ktoś przychodził do spowiedzi i mówił jedynie: „Jestem grzeszny". „Jakie masz grzechy?" - pytałem. „Nie mam żadnych".
Na początku byłem zaskoczony takim sformułowaniem, dopiero po jakimś czasie, kiedy poznałem mentalność i duchowość mieszkających tam ludzi, zrozumiałem, że grzeszność, o której mi mówili była przez nich rozumiana jako skłonność do grzechu. Oni mieli świadomość skażenia grzechem pierworodnym, własnej słabości, wystawienia na pokusy. W Kościele katolickim mówimy raczej „Jestem grzeszny, bo popełniłem grzech…" i wyznajemy konkretne grzechy. Myślę, że ważne są oba te wymiary - świadomość grzeszności i związane z tym kierownictwo duchowe oraz uświadomienie sobie, jakie grzechy popełniamy. Jeżeli skupimy się wyłącznie na grzechach, to łatwo możemy popaść w skrupulanctwo. Z kolei kierownictwo duchowe, bez uświadomienia sobie czym zawiniłem, również nie doprowadzi do przemiany życia. Ojciec Anatol jest świadomy zarówno swojej grzeszności, jak i tego, jaki grzech popełnił.
Jego droga przemiany duchowej kończy się w chwili, w której otrzymuje przebaczenia od Ti-chona. To zamyka czas pokuty. Serce Anatola jest już czyste, a on jest gotowy na śmierć.
Hiob - od umysłu do serca
Ojciec Hiob jest młody i przystojny. Pełni odpo-wiedzialnąfunkcję w klasztorze -jest zarządcą. Nie lubi Anatola i z upodobaniem donosi przełożonemu o wybrykach, niegodnych mnicha, których jego zdaniem dopuszcza się Anatol. Anatol natomiast ciągle robi Hiobowi złośliwe psikusy: smaruje sadzą klamkę swojej celi, aby odwiedzający go Hiob ubrudził sobie ręce, albo podkłada śmieci pod jego celę. Hioba irytuje to, że Anatol nie chce być pochowany w przyzwoitej trumnie, ale w starej zniszczonej skrzyni, w której przechowywano sieci rybackie. Jednak każde spotkanie z Anatolem powoduje w Hiobie stopniowa przemianę sposobu myślenia.
0 tym, jak wielka zmiana się w nim dokonała, świadczy jedna z końcowych scen filmu, w której Anatol, ubrany w białą koszulę, kładzie się do trumny, rozmawia z Hiobem i spokojnie czeka na śmierć. Hiob miał wiedzę, dużo studiował, ale jego serce było martwe. Dopiero w momencie, w którym zobaczył Anatola przygotowującego się do śmierci, zaczął go słuchać
i mimo całej swojej mądrości zapytał: „Jak mam żyć?". Przeszedł drogę, która wiedzie od umysłu do serca. Odkrył prawdę o sobie, odkrył swoją grzeszność. Bo tak naprawdę był zakłamany, nie potrafił znieść tego, że ludzie uważają za mędrca nieuczonego Anatola, że do niego przychodzą po pomoc, że to on jest w tym klasztorze starcem i pomaga ludziom. Odczuwa zazdrość również wtedy, kiedy przełożony proponuje Anatolowi zamieszkanie we własnej komfortowej celi dla poratowania zdrowia. W tonie głosu Hioba przekazującego Anatolowi zaproszenie przełożonego słychać: „To zaszczyt. Ja bym tam chciał mieszkać".
Przed śmiercią Anatol przeprasza za wszystkie żarty i upokorzenia, których się dopuścił wobec Hioba. I wtedy w Hiobie coś ostatecznie pęka, przełamuje się i również prosi Anatola o wybaczenie, doświadczając w ten sposób całkowitego oczyszczenia. W końcowej scenie filmu dźwiga ciężki krzyż, który ma być ustawiony na grobie Anatola. Ten krzyż to znak przejęcia po Anatolu starczestwa[2].
Filaret - zostawić wszystko
Ojciec Filaret w odróżnieniu od Anatola nie doświadczył zbyt wielu trudów w życiu, nie przeżył wielkich traum, los traktował go łagodnie. Był wrażliwym duchowo ascetą, mieszkał w wygodnej, schludnej celi, odnawiał stare ikony i dużo się modlił. Osiągnął pewien poziom rozwoju duchowego, ale nie był w stanie pójść dalej. Nie był człowiekiem wykształconym, miał jednak dar mądrości, dlatego widział więcej niż Hiob i starał się zrozumieć zachowanie Anatola. Momentem przełomowym był dla niego pożar w jego celi. Odczytał to wydarzenie jako znak i zamieszkał w kotłowni z Anatolem. Przyniósł ze sobą piękny gruby koc i buty z delikatnej skóry, do których był bardzo przywiązany. To nie były jakieś tam zwyczajne przedmioty. Wygodne i miękkie buty dostał w prezencie od metropolity, który wiedział, że Filaret ma chore nogi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.