Tylko miłość i prosta ufność

Życie duchowe 62/2010 Życie duchowe 62/2010

Nie chcę analizować i badać mojej obecnej niechęci do treści duchowych. Być może jest to efekt przesytu czy znużenia tymi treściami i bardzo schematycznym, a nawet niekiedy drętwym sposobem ich przekazu... Być może to lenistwo duchowe lub pierwsze objawy starości...

Tym, co ożywia naszą wiarę w małżeństwie i bardziej pobudza do modlitwy, staje się pamięć konkretnych sytuacji i zdarzeń, które razem z żoną odczytujemy jako wysłuchanie naszych modlitw i Bożą opiekę nad naszym małżeństwem i rodziną. Lista takich – jak wierzymy – Bożych ingerencji w naszym życiu jest bardzo długa.

3. Tematem naszej wspólnej modlitwy rodzinnej są w dużej mierze sprawy domowe – cały przekrój różnych intencji. Mieszkamy z moją mamą, która skończyła już dziewięćdziesiąt lat i wymaga stałej opieki. Mama jest dla mnie przykładem nieustannej modlitwy. Odkąd pamiętam, zawsze towarzyszyła jej prosta modlitwa ustna, litanie, modlitwy do świętych i różaniec. Bardzo dużo modliła się i modli za nas, za nasze dzieci. Modlitwa to sens jej życia. Wiek mamy i stan jej zdrowia ukazują powolny proces gaśnięcia życia i umierania. Są dni, w których czuje się bardzo słaba. Nieraz nawet z naszą pomocą nie może wstać z łóżka; nieraz nie poznaje żony czy dzieci. Jawa miesza się jej ze snem. Nie pamięta o tym, co było przed chwilą ani w dawnej przeszłości. Modlitwy mylą się jej i plączą. Mimo to zawsze się modli i ma bardzo pogodny nastrój. Często zachowuje się jak małe, bezradne dziecko.

Modlimy się o jej zdrowie i dziękujemy za nią. W czasie opieki nad mamą myślę o mojej starości – oczywiście jeżeli dożyję w zdrowiu takiego wieku. Ta refleksja przybliża mnie do Boga. Mam świadomość, że z wiekiem będę coraz bardziej niedołężny i bezradny, zdany na dobroć i opiekę innych, a przede wszystkim na opiekę Boga. Być może z mojego wykształconego intelektu na starość niewiele zostanie, będzie szwankować pamięć. Zostanie tylko miłość i prosta ufność.

W kwestii dotyczących dzieci nieraz modlitwa jest najskuteczniejszym, a nierzadko jedynym sposobem ich wychowania. W okresie dojrzewania wpływ argumentów rozumowych jest raczej niewielki. Nadmierne nakazy i zakazy zawsze przynoszą efekt odwrotny od zamierzonego. Mocne, nieraz emocjonalne konfrontacje poglądów na dyskusyjne tematy ranią, a nawet zamykają na dialog. W wielu sytuacjach zostaje tylko modlitwa. Z żoną dostrzegamy olbrzymią różnicę między krakowskim duszpasterstwem dominikańskiej „Beczki”, w którym żyliśmy w czasach studiów, a środowiskiem, w którym obracają się nasi studiujący synowie. Na pewno to zmiany kulturowe. Poza tym ówczesna „Beczka” była czymś wyjątkowym. Ogólnie rzecz biorąc, w środowiskach naszych starszych synów to, co uznaje się za normy życia chrześcijańskiego, osobiste doświadczenie Boga, pragnienie ewangelizacji, jest tam nieobecne i powszechnie uważane za formę fanatyzmu religijnego. Nie ma znaczenia fakt, że nasze dzieci i ich znajomi uczęszczali do szkół katolickich.

W takiej sytuacji rozumiemy, że wiara naszych dzieci jest wystawiona na trudne próby, staje się płynięciem pod prąd i przeciwstawianiem się powszechnym poglądom i zachowaniom. Nie dziwi nas fakt, że często pojawiają się trudności i niezrozumienie nauki Kościoła. W tych kwestiach o wiele bardziej skuteczna jest modlitwa niż teologiczne tłumaczenie.

W miarę dojrzewania dzieci nieraz mieliśmy pokusę zaoszczędzenia im życiowych doświadczeń. W wielu sytuacjach związanych z ich decyzjami i wyborami mamy jasność, że ta czy inna decyzja jest błędna: dotyczy to zakupów, doboru przyjaciół czy innych bardziej lub mniej ważnych rzeczy. Powtarzamy dzieciom, że mamy doświadczenie, że konsekwencje ich decyzji będą takie a takie, że to nie ma sensu. Prosimy o zmianę decyzji. Dzieci jednak często obstają przy swoim i dzieje się dokładnie to, co przewidzieliśmy. Wówczas przyznają nam rację, co wcale nie znaczy, że za krótki czas nie powtórzy się podobna sytuacja. To, co dla nas jest ważne, to stała modlitwa, by Pan Bóg uchronił nasze dzieci od skutków poważnych, życiowych, błędnych decyzji.

Nasza forma modlitwy małżeńskiej to oprócz adoracji modlitwa godzin i różaniec. Wspólnie modlimy się przed obiadem i uroczystymi kolacjami. W czasie świąt rozbudowujemy rodzinną modlitwę o modlitwę spontaniczną. Od czasów przedmałżeńskich rozpoczęliśmy wyjazdy na rekolekcje przygotowujące do Triduum Paschalnego. Później wyjazdy te kontynuowaliśmy prawie każdego roku z całą rodziną. W czasie Triduum została ochrzczona Marysia, nasze najmłodsze dziecko. Od wielu lat współprowadzimy te rekolekcje. Zawsze jest to dobry czas dla naszej rodziny: wyłączamy się z natłoku spraw, mamy czas na modlitwę, adorację, refleksję... Każdy z uczestników wyjazdu współtworzy liturgię i aktywnie uczestniczy w tych świętych tajemnicach naszej wiary. Innego sposobu obchodzenia świąt wielkanocnych nasze dzieci nie znają.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...