Najsławniejsza polska powieść napisana przez Henryka Sienkiewicza w latach 1895-96 zaczyna się od wglądu w tryb życia jednego z jej bohaterów, urastającego do rangi najlepszej kreacji literackiej w dorobku pisarza – Petroniusza. Na ogół nieznany jest fakt, że tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, iż nie został zrealizowany pierwotny zamiar rozpoczęcia „epopei chrześcijańskiej” od prologu. I dziś treść tego zaniechanego wstępu pozostaje dla wielu czytelników „Quo vadis?” tajemnicą.
Inspirację do prologu mogły zatem stanowić wypracowane w średniowieczu formy teatralnego przedstawiania owego najważniejszego w chrześcijańskiej historii momentu dziejów Chrystusa. Wyobraźnię pisarza pobudzać też mogło sławne dzieło Bernardina Luiniego, wyeksponowane w nawie głównej kościoła Santa Maria degli Angioli w Lugano. Tematem wielkiego fresku z 1529 r., zatytułowanego „Ukrzyżowanie”, jest ukazana w panoramicznym ujęciu historia zbawienia. W centrum obrazu znajduje się Chrystus na krzyżu, wokół którego widnieją sceny znane z przekazów Ewangelii. Najbliżej Zbawiciela, po Jego prawicy, znajduje się Maria Magdalena, ukazana w klęczącej pozie ze zrzuconą wierzchnią czerwoną szatą, z rozpuszczonymi złotymi włosami, pokrywającymi sylwetkę w niebieskiej sukience. Na usytuowanie jej w pobliżu krzyża wpływ miała bez wątpienia Ewangelia wg św. Jana.
Wrażenia uzyskane przez Sienkiewicza z kontemplacji tego grającego symboliką religijną fresku wpłynąć mogły na jego wizję postaci Marii Magdaleny, która w prologu „Quo vadis?” również miała odegrać zasadniczą rolę. Jej późniejsze pojawianie się w powieści w opowiadaniu św. Piotra „z rozwiązanym włosem” przypomina wizerunek Luiniego. Fakt, że w prologu miała się udać sama (a nie w towarzystwie innych kobiet) do grobu Jezusa, i tam znaleźć kamień odwalony oraz pusty grób, wiąże to ujęcie historii biblijnej również z Ewangelią Jana. Według tej Ewangelii, sama Maria Magdalena przychodzi w niedzielę rano do grobu, po czym zawiadamia o pustym grobie Piotra i Jana. Gdy Apostołowie biegną do grobu, Magdalenie ukazuje się Chrystus w postaci ogrodnika.
Do prologu rzymskiej powieści wybrał więc Sienkiewicz fakt, jaki miał się wydarzyć w Jerozolimie na kilkadziesiąt lat przed czasem akcji powieści. Nie bez znaczenia było to, że nawiązywał do tajemnicy Wielkiego Tygodnia – do sceny, która wyraża treści będące fundamentem wiary chrześcijańskiej. Na planie ideowym dzieła misteryjny obrazek był przywołaniem historii, która napawała otuchą idących śladem Chrystusa pierwszych wyznawców w okresie rzezi, jaką przedsięwziął Neron. Zdarzenie to było ważne na tyle, że chociaż prologu Sienkiewicz nie ukończył, to wątek, na jakim miał go oprzeć, wplótł w tkankę powieści. Relacja o znalezieniu pustego grobu została włączona w opowiadanie św. Piotra. Apostoł w Ostrianum wspomina: „Już wstał dzień trzeci i świt pobielił mury, a oni obaj z Janem siedzieli tak pod ścianą bez rady i nadziei. Co ich sen zmorzył (bo i noc przed Męką spędzili bezsennie), to budzili się i poczynali biadać na nowo. Aż ledwo wzeszło słońce, wpadła Maria z Magdali, bez tchu, z rozwiązanym włosem i z krzykiem: «Wzięli Pana!». Dopiero gdy było ich troje u wejścia, on, który im to mówi, wszedł, ujrzał na kamieniu giezło i zawijacze, ale ciała nie znalazł”.
W okresie tuż przed Bożym Narodzeniem 1894 r. Sienkiewicz zrezygnował z prologu. W momencie, gdy opuszczał Lugano w przeddzień Wigilii i wracał do domu przez Mediolan i Wiedeń, decyzja była już podjęta: „Miałem zamiar napisać rodzaj prologu do «Quo vadis?» –
i ogłosić go na jakie dwa miesiące przed dziełem. Tę robotę przerwała mi angina – i nie wiem, czy do niej wrócę”. Wkrótce okazało się, że przedłużająca się influenca wymuszała operację, a pisarz mocno spóźniony wobec oznaczonych terminów zaczął pisać, porzucając zamysł pierwotnego początku: „Całe serie influency i bólów gardła zabrały mi przy tym tyle czasu, że termin zaskoczył mnie nagle i teraz nie będę miał przez kilkanaście miesięcy wytchnienia. Pociesza mnie jedynie myśl, że już tak nieraz bywało”.
Znając zamiary pisarza, pozostaje wyrazić refleksję, że planowana scena łączyłaby się symbolicznie z apokryficzną sceną „Domine, quo vadis?”, którą można uznać za jej kontynuację. Nieodnaleziony przez Marię Magdalenę w grocie jerozolimskiej Odkupiciel staje przed św. Piotrem na Via Appia w Rzymie. Treść prologu harmonizowałaby nie tylko z treścią apokryfu, ale również ze scenami „spełnionego losu” idących w ślady Chrystusa Apostołów. Zaniechany wstęp funkcjonować by też mógł jako osobny utwór, wyrastający z inspiracji religijnych pisarza, pokrewny jego noweli „Pójdźmy za Nim”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.