Do stolicy przyjechali Polacy z całego kraju. Zadali sobie wielki trud, by choć przez krótką, ulotną chwilę złożyć hołd Parze Prezydenckiej
76-letni Kazimierz Rąbkowski z Warszawy codziennie przychodzi przed Pałac Prezydencki. Dziś przyszedł wcześnie rano, bo wiedział, że wreszcie będzie mógł bezpośrednio oddać hołd swojemu Prezydentowi. – Ta moja krótka modlitwa musi zastąpić głos, który ponownie chciałem wrzucić na prof. Kaczyńskiego do wyborczej urny. Całe swoje życie czekałem na takiego prezydenta, który wyraźnie powie: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. W końcu się doczekałem, ale drugiego takiego pewnie już nie będę miał. Widocznie jeden prawdziwy mąż stanu musi starczyć na całe moje życie – wyznaje 76-letni mieszkaniec Warszawy.
Hołd Parze Prezydenckiej oddają nie tylko gorący zwolennicy prof. Lecha Kaczyńskiego. Atmosfera jest taka, jakby katastrofa zjednoczyła wszystkich Polaków. – On nie był politykiem z „mojej bajki”, ale był prezydentem mojego kraju, który zginął na służbie. Gdy żył, chyba za surowo go oceniałam. I teraz trochę żałuję – podkreśla Natalia Starzyńska z Warszawy.
Czy trzeba tragicznie zginąć...
W długiej kolejce stoją osoby starsze, na wózkach inwalidzkich, księża, siostry zakonne, ale nie brakuje także gimnazjalistów, młodzieży, studentów, narzeczonych oraz młodych małżeństw z dziećmi.
Wśród wychodzących z pałacu rzuca się w oczy młodziutka para. W zadumie, przytuleni, idą, trzymając się za ręce przez prezydencki dziedziniec. – W poprzednich wyborach byliśmy za młodzi, by głosować, a teraz jest już za późno – mówi Kasia Mroczek, która w tym roku pisze dopiero maturę. – Od czasów wybudowania Muzeum Powstania Warszawskiego Bracia Kaczyńscy są dla mnie autorytetami na scenie politycznej. Mam o nich książkę, do której udało mi się zdobyć autograf Pana Jarosława, i marzyłem, że kiedyś podpisze ją również Pan Prezydent. Niestety, jest już za późno – z żalem przyznaje Adam Zawisza. Jest on studentem Akademii Obrony Narodowej i swą przyszłość wiąże z administracją publiczną. – Nasz kraj potrzebuje ludzi, dla których Polska nadal jest wartością. Takich, jakim był Lech Kaczyński.
O tym, że Prezydent był wierny przekonaniom, a nie sondażom, przekonany jest również ks. Tomasz Siembab, wikariusz z parafii w Starym Wiśniczu w diecezji tarnowskiej. Razem z kolegą przyjechał specjalnie aż z Podkarpacia, by oddać hołd Prezydenckiej Parze. – Teraz szczególnie trzeba się modlić za nich i za całą Polskę. Jednak obserwując to, co dzieje się na ulicach Warszawy, można naładować się duchowo i patriotycznie. Dlatego wydaje mi się, że ta tragedia jakoś odmieni i obudzi nasz kraj – z wiarą podkreśla ks. Siembab.
Niestety, mniej entuzjastycznie o ewentualnym przełomie mówi współpracownik Prezydenta prof. Ryszard Legutko: – Żyję zbyt długo, by wierzyć w jakieś cudowne i szybkie zmiany naszego życia społecznego. Coś bowiem z tym krajem jest nie tak, że sprawiedliwość oddaje się człowiekowi dopiero po jego śmierci. Czy naprawdę trzeba tragicznie zginąć, aby zostać docenionym?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.