Obejrzałam niedawno film „Paweł, apostoł Chrystusa”. Film opowiada o ostatnich dniach życia św. Pawła w Rzymie, ogarniętym prześladowaniami chrześcijan za cesarza Nerona. Do Pawła przybywa Łukasz, towarzysz jego wcześniejszych podróży misyjnych. Teraz zamierza spisać dzieje Pawła ku pokrzepieniu wierzących.
Fabuła filmu, choć jest swobodną interpretacją scenarzysty i reżysera, dotyczącą ostatnich dni Pawła, ma wiele odniesień do historii jego życia opisanej w Dziejach Apostolskich. Tłem dla spotkań Pawła, oczekującego w więzieniu na ścięcie, z Łukaszem, podczas których umiłowany lekarz spisuje wydarzenia z życia apostoła, są okrutne prześladowania chrześcijan. Ich wiara wystawiona jest na największą próbę. Za wierność Chrystusowi płaci się najwyższą cenę jako płonąca pochodnia lub żer dla lwów.
Wobec takiej niesprawiedliwości część z nowo nawróconych chce zbrojnie przeciwstawić się tyranii Nerona oraz uwolnić Pawła z więzienia. Paweł jednak sprzeciwia się takiej wizji wiary i nie zgadza się na „ludzkie rozwiązania”. Przyszedł do Rzymu na podstawie Bożych zamiarów (Dz 23, 11) i Pan zapowiedział mu już w momencie powoływania go, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla Jego imienia (Dz 9, 16). Uchwycenie się i trzymanie woli Bożej jest najwyższym priorytetem, fundamentem, którym nie mogą zachwiać ani okoliczności, ani wpływ innych ludzi.
Granice wolności
„Być wolnym” i „mieć wybór” – to od jakiegoś czasu popularne hasła promujące tzw. wolność. Do tego stopnia jesteśmy zdani na ciągłe wybory według własnej oceny, że nawet tacy eksperci jak lekarze, na których radę liczymy, przedstawiają nam ocenę sytuacji, ostatecznie pozostawiając wybór co do sposobu leczenia. Mieć wybór to prawo każdego do decydowania o sobie. Może ono być jednak nadużywane przez decydowanie o innych, nawet o ich życiu. Prawo wyboru nie jest prawem absolutnym. Jest ono ograniczone prawami innych, przede wszystkim prawem do życia.
Życie duchowe umieszcza prawo wyboru we właściwej perspektywie. Tu kierunek jest odwrotny: nie mamy wyboru i nie należymy już do siebie, nie decydujemy o sobie. Należymy do Boga, który pokazuje nam, jak mamy postępować i w którą stronę iść. Sprawa wydaje się być prosta, ale czy na pewno? Mam wrażenie, że także my jako wierzący patrzymy na różne możliwości wyboru, zamiast na konsekwencje naszego oddania się Bogu i konieczność pełnienia Jego woli. Myślenie „światowe” miesza nam się z duchowym. Ten, kto wyznał wiarę w Boga, nie idzie już za własnymi pomysłami - ani w drobnej, ani w ważnej sprawie. Jest natomiast całkowicie nastawiony na to, czego od niego w życiu chce Bóg.
Jak rozpoznać wolę Bożą?
Wpatrując się w Jezusa możemy zauważyć, że wsłuchiwanie się w wolę Ojca jest motorem Jego życia. Nawet w obliczu czekającego go cierpienia i śmierci nie mówi czego sam chce, ale modli się: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22, 42). Ojcze, jeśli TY chcesz… Ojcze, liczy się to, co TY chcesz. Do Jezusa autor Listu do Hebrajczyków odnosi słowa psalmu: „Oto idę - w zwoju księgi napisano o Mnie - abym spełniał wolę Twoją, Boże” (Hbr 10, 7). Psalmista zapisał więcej: „Jest moją radością, mój Boże, czynić Twoją wolę, a Prawo Twoje mieszka w moim wnętrzu” (Ps 40, 9). Jezus był doskonale nastawiony na wsłuchiwanie się w pragnienia serca Ojca. Czynienie woli Ojca jest radością, a nie ciężarem. Gdy pozwalamy Bogu kierować naszym życiem, Boże prawa nie pozostają tylko Dekalogiem zapisanym na kamiennych tablicach, ale przez Ducha Świętego są delikatnie wypisane w naszym sercu. Wtedy Boże myśli, które górują nad naszymi, są „o niebo” lepsze dla nas niż nasze pomysły na życie, nieoparte na Bożych pragnieniach wobec naszego życia.
O tym, że życie wiary polega na determinacji w wypełnianiu Bożej woli, przypominają nam świadectwa o życiu ks. Bronisława Markiewicza: „Sługa Boży [ks. Markiewicz] często powtarzał, że poznawszy wolę Bożą, powinniśmy dla wypełnienia jej poświęcić wszystkie nasze siły, a nawet swoje życie, byle tylko wypełniła się Jego wola. Mówił nam także, że gdyby nie miał głębokiego wewnętrznego przekonania, że nowe Zgromadzenie i dzieło któremu się poświęca, powstało z woli Bożej, natychmiast by z tego wszystkiego się wycofał” („Nadzieja i miłość do Boga w życiu i nauczaniu Błogosławionego Ks. Bronisława Markiewicza”, s. 41).
Skąd ks. Markiewicz czerpał przekonanie, że pewne sprawy w jego życiu mają źródło w woli Bożej? Odpowiedź znajdujemy w innym świadectwie: „W celu lepszego poznania woli Bożej dużo się modlił i rozmyślał. Gdy przyszło mu coś rozeznać, czynił to z wielką rozwagą. Nie chciał bowiem za żadne skarby czynić czegoś, co byłoby tylko według jego gustu i upodobania; pragnął jedynie czynić to, czego Bóg od niego oczekuje i tak, jak się to Bogu podoba. Każdą rzecz oceniał i o niej decydował z punktu widzenia chwały Bożej” (tamże, s.41).
Jezus zawsze wybierał to, czego pragnął Ojciec. Wybierając to, co na naszym miejscu wybrałby Jezus, jesteśmy na dobrej drodze, aby pełnić wolę Boga w naszym życiu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.