Nie potrafimy zachowywać się naturalnie w obecności osób z zespołem Downa, w ogóle w obecności ludzi w jakiś sposób upośledzonych. Traktujemy je jak nieuleczalnie chorych, którym należy zapewnić godne przeżycie reszty życia, w przypadku zespołu Downa niezbyt długiego zresztą. Twórcy "Ja też"! pokazują, że litość może być tak samo bolesna jak nienawiść.
Wszystkim oszukanym chciałabym zadedykować scenę z Nienormalnych, filmu dokumentalnego Jacka Bławuta, w którym reżyser sfilmował zawody sportowe osób upośledzonych umysłowo. Podczas biegu na kilkaset metrów, mężczyzna obejmujący prowadzenie w pewnym momencie zauważa, że ktoś ze współzawodników upadł na bieżni. Niewiele się zastanawiając, zawraca, aby pomóc mu wstać. Widzimy jego rozpromienioną uśmiechem twarz, kiedy pochyla się nad leżącym i przekonuje się, że nic mu nie jest. Następnie kontynuuje swój bieg; na metę dobiega jako któryś z kolei. Chciałabym bardzo, żeby tę scenę zobaczył również Daniel/Pablo – tęskniący za tym, żeby być traktowany jak człowiek normalny, a nie jak dziecko, które nigdy nie dorośnie. „Status wiecznego dziecka – mówi Pablo Pineda – odbiera mi męskość. Dziecko nie ma seksualnych potrzeb, nie ma płci. Ale osoba w wieku 35 lat ma potrzeby seksualne, niezależnie od tego, czy ma Downa, czy nie.”
Ksiądz
Chociaż Daniel doskonale rozumie swoje ograniczenia, to zakochuje się w „normalnej” koleżance z pracy. Laura (Lola Duenas) jest osobą przeraźliwie samotną, nigdy nie kochała naprawdę, zmieniała partnerów, w gruncie rzeczy była niemal… prostytutką. Daniel zwierza się jej w pewnym momencie: „Nigdy się jeszcze nie kochałem”, a ona wyznaje: „Ja też nie” (stąd tytuł filmu).
Oboje wiedzą, iż ich związek jest niemożliwy. Na tym polega tragizm tej sytuacji. Zbliżenie erotyczne staje się dla Daniela spełnieniem marzenia o bliskości, uniesieniem, szczęściem, a jednocześnie uświadamia niemożność przekroczenia własnej inności. To, co do tej pory było niedostępne, nadal takie pozostanie. Daniel zrozumiał, że nie przekroczy bariery inności, zawsze w jakimś sensie pozostanie obcy. Ale jednocześnie – nie wiem, czy zgodzisz się, Kasiu – przyjął i zaakceptował fakt, że ten „Down” stanowi o jego podmiotowości i tożsamości; i gdyby nagle stał się „normalny”, to wcale nie wiadomo, czy byłby szczęśliwszy. A właściwie wiadomo: nie byłby, nie przekroczymy przecież własnych ograniczeń.
Kobieta
Wydaje mi się jednak, Andrzeju, że „normalność” uczyniłaby Daniela/Pabla szczęśliwszym. Przecież, gdyby nie upośledzenie, miłość Daniela i Laury mogłaby być spełniona – jest przecież odwzajemniona! Hiszpańscy twórcy wykazali niebywałą odwagę, opowiadając o możliwości miłości „normalnej” kobiety do upośledzonego mężczyzny. Laura i Daniel wiele od siebie nawzajem otrzymują – Daniel wprowadza Laurę w świat agape, a ona jego w świat erosa.
Nie da się ukryć, że ich więź wyrosła ze spotkania dwóch inności. Nie tylko Daniel jest inny, Laura też jest inna. Dla Daniela jest kimś w rodzaju ukochanej z Pieśni nad Pieśniami. Eros, który obudził się w Danielu za sprawą Laury, jest naturalną emanacją agape. A z kolei dzięki agape, którą Daniel obdarował Laurę, kobieta przestaje uciekać przed samą sobą i swoją bolesną historią. Dzięki Danielowi i jego miłości Laura ma odwagę do konfrontacji ze swoją rodziną i przeszłością, które tak bardzo ją okaleczyły. Pośród całego legionu mężczyzn, z którymi Laura się zadawała i sporego grona znajomych z pracy, tylko Daniel potrafił zobaczyć jej wewnętrzne piękno. Tylko jemu powierzyła swój ból, bo Daniel okazał się sto razy normalniejszy niż inni „normalni” ludzie, z którymi Laura miała do czynienia. A przecież Daniel jest tak uważny nie tylko wobec kobiety, którą pokochał. To dzięki jego interwencji przyjęto na zajęcia taneczne chłopaka z upośledzeniem, który całe dnie pozostawiony był w domu sam sobie. Urzędnicy z ośrodka z uśmiechem zapewniali zrozpaczoną siostrę chłopaka, że wszystko będzie dobrze, tyle że w tej chwili w ośrodku nie ma miejsc. Daniel jednak dobrze wiedział, ze nic nie będzie dobrze, jeśli chłopak nie otrzyma pomocy. To oczywiste, jednak trzeba być nienormalnie normalnym, żeby tę oczywistość nie tylko dostrzec, ale coś z nią zrobić.
Inność Daniela polega nie tylko na tym, że ma spłaszczoną twarz, o jeden chromosom więcej i patrzy sercem. Daniel jest inny również pośród innych, czyli wśród osób z zespołem Downa. Sama nie wiem, która z tych dwóch inności jest bardziej bolesna.
Ksiądz
Tadeusz Sobolewski napisał o filmie Ja też!, że jego twórcy dzięki ominięciu wszelkiej wzniosłości, wyrazili niezwykle mocno trudną prawdę: oto „kontakt z niepełnosprawnością umysłową daje pewną wizję człowieka: to homo viator, wiecznie w drodze, istota wciąż formująca się, wychylona w przyszłość, niegotowa. Jednak w tym niespełnieniu kryje się nadzieja”.
Przesłanie filmu odnosi się w pewnej mierze do nas wszystkich. Reżyserzy kwestionują bowiem cywilizacyjny mit o możliwości absolutnego spełnienia. Jest ono niemożliwe do osiągnięcia zarówno dla osób z zespołem Downa, jak i dla nas, „normalnych”. To nie znaczy, że niemożliwe jest szczęście. Wręcz przeciwnie – jest możliwe i trzeba o nie walczyć, pokonywać zamknięte dotąd możliwości, tak jak Daniel. Zawsze jednak pozostanie tęsknota za czymś nieosiągalnym, niespełnialnym, tęsknota połączona z nadzieją, która napędza nasze życie.
Nie twierdzę, Kasiu, że moja czy Twoja sytuacja jest taka sama jak ludzi upośledzonych, byłoby to nadużycie i zarozumiałość. Ale łączy nas to, co nazywamy człowieczeństwem, a więc prawo do spełnienia w różnych jego postaciach, i prawo… do niespełnienia, do bólu, do buntu.
Ja też! – scen. i reż.: Antonio Naharro i Álvaro Pastor, zdj.: Alfonso Postigo, występują: Lola Dueñas, Pablo Pineda, Teresa Arbolí, Joaquín Perles, Roma Calderon, prod.: Hiszpania 2010, 105’, dystrybucja: AP Manana.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.