Pogańscy słuchacze interesowali się wszelkiego rodzaju nowinkami i z łatwością popadali z jednej skrajności w drugą. Paweł zrezygnował z przekonywania ich do jedynej prawdy za pomocą zręcznej retoryki i postawił na ukazanie im ducha oraz mocy chrześcijaństwa. Gdy pisał później listy do nawróconych już pogan, miał świadomość, że łatwiej jest im przyjąć świadectwo życia niż narzucone prawo.
Między dobrym a lepszym
Dla dziewicy małżeństwo jest dobrą perspektywą – sugeruje Paweł – ale lepiej będzie dla niej, jeśli nie wyjdzie za mąż. Natomiast dla mężczyzny, który bez żony „płonąłby” i bez własnej rodziny podupadałby na duchu, lepszym rozwiązaniem jest małżeństwo. To, co dla jednego jest lepsze, dla innego może być tylko dobre, a może nawet i złe. Dlatego św. Paweł odchodzi od żelaznych reguł, które jednakowo obowiązują każdego, i zachęca do rozeznawania indywidualnej drogi.
„Mówię ja, nie Pan” (1 Kor 7,12a). Niektórzy komentatorzy tłumaczą, że Paweł mówi od siebie, a nie w imieniu Pana, bo poruszana kwestia nie znajduje się pośród Bożych nakazów. Jest zbyt szczegółowa i nietypowa, by prawo mogło ją przewidzieć. Taka interpretacja stoi w sprzeczności z przesłaniem autora Listu do Hebrajczyków, według którego zewnętrzne prawo zostało usunięte z powodu swojej nieużyteczności (por. Hbr 7,18), i w sprzeczności z prawem wolności zapisanym w sercach, na jakie wielokrotnie powołuje się św. Paweł. Ewangelia ogłasza darmowość zbawienia i wolność człowieka. Wiecznego szczęścia nie otrzymuje się w wyniku przestrzegania zakazów i nakazów Dekalogu, ale dzięki miłości Jezusa Chrystusa. Dla chrześcijanina każde słowo Chrystusa jest zaproszeniem, radą i zachętą, a nie nakazem, którego nieprzestrzeganie grozi wiecznym potępieniem.
Rady i zachęty zamiast Bożych nakazów
Ewangeliczny apel o zrezygnowanie z siebie dla dobra innych jest radą, a miłowanie bliźniego nie jest rezultatem posłuszeństwa względem Bożego przykazania, lecz wynikiem osobistego doświadczenia bycia ukochanym przez Boga. Nowy Testament, jakim od dwóch tysięcy lat posługują się chrześcijanie, nie jest kodeksem praw, lecz poradnikiem, skarbnicą rad skierowanych do każdego, kto dokonał przemiany swojego umysłu i wie, „co jest dobre, co Bogu miłe i co doskonałe” (Rz 12,2). Nie jest zbiorem złotych myśli dla niewierzących w Jezusa Chrystusa. Wbrew temu, co się potocznie uważa, nie zawiera uniwersalnych zasad moralnych i warunków, które wystarczy spełnić, by nie narazić się Bogu. Jedynym warunkiem, bez którego trudno człowiekowi wejść na drogę zbawienia, wydaje się Jezusowe nowe przykazanie: trwaj w mojej miłości, czyli pozwól się kochać! (por. J 15). A wtedy ty sam będziesz także kochał i dzięki mocy Ducha Świętego, podobnie jak Paweł, staniesz się osobą wiarygodną. Będziesz dawał innym przykład i dobre rady, które nie pozbawią nikogo wolności.
Rady udzielane przez św. Pawła dotyczące bezżeństwa i małżeństwa z osobą niewierzącą mają cel wychowawczy, a nie dyscyplinujący. Lepiej jest się nie żenić, ale nie w każdym przypadku to najlepsza droga. Dobrze jest uświęcić niewierzącego współmałżonka poprzez świadectwo swojego życia, ale to nie znaczy, że masz ją lub jego uszczęśliwiać na siłę. Jeśli chce od ciebie odejść, niech odejdzie. Paweł zachęca wiernych do myślenia w kategoriach: co jest lepsze w ich konkretnej sytuacji, a nie co zakazane lub nakazane. Prosi i mobilizuje do rozeznania własnej drogi, aby wszystkiemu towarzyszył wewnętrzny pokój.
Pytania, na które możemy odpowiedzieć tylko życiem
W Ewangelii Jezus posługuje się jeszcze bardziej wyrafinowaną zachętą do pójścia za Nim. Zamiast nakazywać, zadaje pytania, na które da się odpowiedzieć jedynie życiem.
„Kto jest moim bliźnim?” – zapytał Jezusa uczony w Prawie. Jezus opowiedział znaną nam wszystkim przypowieść o miłosiernym Samarytaninie i zadał mu pytanie: „Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?”.
„Ten, który mu okazał miłosierdzie” – odpowiedział uczony w Prawie. Na to Jezus: „Idź, i ty czyń podobnie!” (por. Łk 10,29–37). Słowa Jezusa nie są przykazaniem, lecz radą, jak uczony w Prawie może sam odpowiedzieć na zadane przez siebie pytanie?
***
Zakończę fragmentem tekstu Doroty Betlewskiej-Gutowskiej z jej rozważań nad chrześcijaństwem zatytułowanych Krewni i przyjaciele Jezusa Chrystusa: „Havel napisał: «Tragedią współczesnego człowieka jest nie to, że wie coraz mniej o sensie własnego życia, lecz że coraz mniej zajmuje się tym pytaniem». Czytałam to, gdy jeszcze żył. Kiedy umarł, pomyślałam: Co z pytaniem? Czy zdążył się nim zająć?”[2]. Nie zawsze za tym, co ważne, musi stać znak zapytania, abyśmy zajęli się tym jako najistotniejszym pytaniem, zadaniem na całe życie.
Zbytnio kręcimy się wokół nakazów i zakazów, definicji i ich sensu, a za mało żyjemy pytaniami. Paweł Apostoł rozumiał liberalnie nastawionych do życia Koryntian, bardzo do nas podobnych, dlatego radził im, on sam, nie Pan Bóg, aby każdy sam siebie badał i sam siebie doświadczał, by odkrywał własne powołanie. „Czyż nie wiecie o samych sobie, że Jezus Chrystus jest w was?” (2 Kor 13,5). Oto pytanie, a zarazem zadanie, którym żyję. Bóg nie daje mi odpowiedzi. On mi je zadaje.
Wojciech Żmudziński SJ (ur. 1961), socjusz przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, współpracownik portalu Deon.pl oraz Jezuici.pl. Opublikował między innymi: Niebo jest w nas; Miłość większa od wiary; Pogromcy zamętu; Rodzice dodający skrzydeł.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.