W grupie nowych przyjaciół odnajdowała wszystko, czego jej brakowało; radość, akceptację, ciepło, zainteresowanie własną osobą. Było cudownie! Chwilami bała się tego, co jej proponowali, ale skoro oni byli w tym i z tym tacy wolni i szczęśliwi…
Po raz kolejny wylewała łzy na kartki swojego pamiętnika. Wiele ich już wylała, choć jeszcze przed kilkunastoma dniami wydawało się jej, że szczęściem swoim dosięga gwiazd.
Gdy ich poznała, czuła się tak, jakby narodziła się na nowo. Najpierw na dyskotece poznała Olę. Była odlotowa. Wyluzowana, niezależna i wolna! Robiła, co chciała i co jej się podobało. Nie przejmowała się nikim. Magdę to fascynowało, pobudziło w niej jakieś struny pragnień, które grały w niej melodię nieznanej dotąd euforii. Przez Olę poznała resztę paczki. Byli cudowni! Spotykali się codziennie. Spędzali razem długie godziny dni i… nocy. Mama ostrzegała ją, mówiła, że to nie tak, że źle się skończy, że zawiedzie się na tych swoich nowych znajomych. „To nie znajomi – oburzała się Magda – to przyjaciele. Prawdziwi! Jedyni, jakich mam”. „Magda, opamiętaj się!” – radził ojciec. Ale co on miał do powiedzenia?! Przecież nie mówił jej w dzieciństwie, że jest jego ukochaną księżniczką, że jest piękna, mądra, że jest nią zachwycony – a powinien mówić (!), bo tak się wychowuje dziewczynkę. Czuła się niekochana i odrzucona przez swoich rodziców. W grupie nowych przyjaciół odnajdowała wszystko, czego jej brakowało; radość, akceptację, ciepło, zainteresowanie własną osobą. Było cudownie! Chwilami bała się tego, co jej proponowali, ale skoro oni byli w tym i z tym tacy wolni i szczęśliwi…
Po kolejnej ostrej wymianie zdań z matką skarżyła się Lipiemu, że ona ją ogranicza, że wszystko związane z nimi, nowymi przyjaciółmi, widzi czarno. „Głupia jest ta twoja matka!” – wypalił Lipi i po raz kolejny chciał ją pocałować. Zabolało ją to, co powiedział o matce, a jednocześnie tak chciała się poczuć kochana i dla kogoś ważna. Przytuliła się do niego, a potem wtopiła się w jego usta. Wszystko inne poszło szybko. Z dnia na dzień szalała za Lipim coraz bardziej, a on był taki delikatny, czuły, dobry… Bywało, że dziewczyny z paczki puszczały jej oko i pytały, czy Lipi już ją złowił, ale nie budziło to jej niepokoju. Poza Lipim świata nie widziała. A on coraz częściej mówił jej, jaka jest kochana… Zdobył ją! Najpierw jej serce, a potem… ciało! Gdy ją zdobył, ona go straciła!
Chodziła jak obłąkana. Czuła się zdradzona, oszukana, zawiedziona. Szukała pomocy u dziewczyn z paczki. Była pewna, że jej pomogą, przecież były jej przyjaciółkami. „Mag, nie udawaj, że nic nie wiedziałaś – mówiła Ola. – Przecież taka jest zasada naszej paczki. Lipi jest szefem, zaliczył każdą z nas. Reszta chłopaków też jest na ciebie chętna. Nie przejmuj się, my jesteśmy wolne, możemy ci któregoś na jakiś czas odstąpić. Dasz któremuś ciała i będzie OK!”. „Jak to?! A przyjaźń, a zrozumienie, wierność?”. „Mag! Jesteś nie z tego świata! Takie coś to dobre w świecie mamusi i tatusia, ale nie u nas. U nas każdy jest wolny! Zapomniałaś? Każdy jest wolny, więc robi, co chce, z kim chce i kiedy chce!”. Magda jeszcze nie dawała za wygraną. „Ola, myślałam, że jesteś moją przyjaciółką…”. „A co, nie jestem?! A kto cię do nas przyprowadził, kto ci dawał prochy, zaprowadził do Lipiego?! Ty wiesz, ile dziewczyn marzy o spotkaniu z Lipim?! A ja cię do niego zaprowadziłam i jeszcze ci mało”. „Ola, zrozum, nie mogę się po tym wszystkim pozbierać!”. „Odczep się! Co tu rozumieć? Weź prochy, umów się z którymś z chłopaków i będzie cool!”.
Świat usunął jej się spod nóg. Przestała się z tamtymi spotykać. Myślała, że tego nie przeżyje, że popełni samobójstwo. Im dalej się od nich odsuwała, tym więcej widziała i rozumiała. W swoim pamiętniku napisała: „Dla nikogo z nich nie jestem naprawdę ważna. Byłam dla nich tylko zabawką. Oni dla siebie są zabawkami. Te zabawki ranią się wzajemnie i zabijają, ale nie chcą tego wiedzieć. Nigdzie nie byłam tak bardzo sama jak pośród nich. Oni nie tworzą grupy czy paczki – oni są jak stado, które pochłania swoich członków. Wiem, że to, co piszę, jest straszne, ale wiem też, że jest to prawdziwe. Nie chcę żyć w stadzie! Chcę prawdziwej miłości i więzi. Stado jej nie daje. Zdaje mi się, że mogę ją znaleźć tam, skąd chciałam uciec, ale jeszcze nie wiem, jak tam wrócić”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.