Długie, niekończące się alejki, którymi maszeruje ono jak na najbardziej wystawnej defiladzie. Smukli, strzeliści kamienni żołnierze bukowińscy stoją w rzędach, po piętnastu, dwudziestu. Na co czekają? Zapewne na zmartwychwstanie.
Bukowińska Wieża Babel
Mijamy kolejną aleję kamiennego wojska. Niemal każda tablica nagrobna, prawie każda wygrawerowana płyta to wspaniała historia zamkniętej księgi dziejów tej ziemi. Obok sporej kaplicy poruszająca, wykonana z piaskowca, płaskorzeźba Ukrzyżowanego. „Es ist Vollbracht” głosi napis, a obok: „dr Eugen Zubrzycki”, „Ritter v. Wieniawa”, „R. R. Hofrat und Finanz Prokurator 1840–1912”, „Josefine Zubrzycki”, von Wieniawa, „geb. Novotny 1860–1937, urne”. Pod spodem po polsku: „Fryderyk, Maria – Zubrzycki”, ona zmarła w roku 1970. Korzenie tych zapisów sięgają jeszcze połowy XIX wieku, nie wiemy, skąd przywędrowała na Bukowinę rodzina Zubrzyckich. Potem długa epoka Franciszka Jozefa, stąd język niemiecki i austriacka nomenklatura urzędnicza, pojawiające się też elementy czeskie, wreszcie lata powojenne – powrót do języka polskiego, choć przecież czasy władzy sowieckiej na Ukrainie wcale takiemu wyborowi nie sprzyjały. Szereg nazwisk, niczym współczesna książka telefoniczna miasta i regionu – wszystko to utrwalone w kamieniu, więc bardziej trwałe, może wieczne, bardziej niż ludzki żywot, ba – epoka, może wiek cały albo i tysiąclecie. Wspaniały wykład antroponomastyki: tutaj powinno przyprowadzać się studentów językoznawstwa, historii, historii sztuki, regionalistów wspartych mędrcami, którzy posługując się szkiełkiem i okiem, będą potrafili nazwać to przeogromne bogactwo.
Tuż przy wejściu do cmentarza okazała kwatera czerniowieckich proboszczów katolickich. Są tu pochowani księża: Franciszek Krajewski (1910–1990) i Jozef Jędrzejewski (1901–1970). Spoczywa tu także prałat Josef Schmid, protonotariusz, generalny wikariusz Bukowiny, żyjący w latach 1850–1921. Ponownie: rożne epoki, rożne życiorysy. Austriak Schmid odszedł do Boga, pożegnawszy dawny powersalski świat, na progu krótkiej epoki międzywojnia. Dwaj księża Polacy urodzili się tu, w Czerniowcach, i po studiach i święceniach kapłańskich w Polsce powrócili na ojcowiznę, żeby podtrzymywać w wierze rodaków. Los sprawił, że podtrzymywali wszystkich katolików, bez względu na narodowość, przeszło czterdzieści lat jeżdżąc po całej Bukowinie z dobrym słowem. Przez ponad dekadę ksiądz Krajewski nie mógł pracować jako kapłan – był w tym czasie stróżem nocnym w jednej z fabryk, swoje duszpasterskie funkcje sprawował potajemnie.
Na kolejnym nagrobku napis cyrylicą. To nazwisko zasłużonego dla Ukraińców i grekokatolików. Julian Sembratowicz, honorowy obywatel, radca Konsystorza Metropolitalnego Lwowskiego, proboszcz czerniowiecki, dziekan bukowiński, zmarł 4 marca 1884 roku. Byli w tej rodzinie także biskupi uniccy i duchowieństwo związane z Łemkowszczyzną. Ciekawe, jak w drugiej połowie XIX wieku funkcjonowali w Czerniowcach grekokatolicy, będący tutaj w zdecydowanej mniejszości, nie tyle narodowej, ile raczej religijnej, wobec zdecydowanej większości prawosławnej, rzymskokatolickiej, żydowskiej. Idziemy dalej kamienną aleją. Rodzina Glazerow: Karol, Emilia, Francziszka (tak w oryginale), Leon. Cztery fotografie, doskonale zachowane. Najstarszy, Karol, w mundurze austriackiego oficera, zginął być może podczas I wojny światowej, najmłodszy, Leon – zapewne syn Karola – zmarł w czasie II wojny światowej. Kolejny nagrobek częściowo po łacinie, częściowo po polsku. „Ego sum Resurrectis” – to w odniesieniu do pięknej płaskorzeźby zmartwychwstałego Chrystusa wskazującego na stojący obok krzyż. Poniżej napis: „Tu spoczywają zwłoki śp. Łazara Michałowicza, umarł 1 stycznia 1840 r.”. Ten piękny pomnik ma sto sześćdziesiąt dziewięć lat, a wygląda, jakby był postawiony wczoraj. To raczej nie zasługa rodziny zmarłego, raczej którejś z fundacji zajmujących się odnawianiem starych cmentarzy pogranicza. Pochowano tu Łazarza, czy i ten zmartwychwstał?
Niektóre rzeźby nagrobne to prawdziwe dzieła sztuki. Płaskorzeźba przedstawiająca Ukrzyżowanego, w koronie cierniowej, tuż po śmierci; figura Michała Archanioła z płonącym mieczem, pod jego stopami głowa zwyciężonego szatana, którego długie, okropne szpony zastygły w bezruchu na cokole pomnika. Pod archaniołem cyrylicą napisano: „Michajło Tokarik, abiturient gimnazjum, urodził się 12 grudnia 1891 r., umarł 13 listopada 1910 r.”. Kto dzisiaj pamięta o tym dziewiętnastolatku?
„Hier ruht Anton Dawidowicz. Geb. 17 sept. 1886, gest. am 22 Juni 1910 r. in Wien”. Rotunda. Dlaczego polskie imię i nazwisko z niemieckim napisem? Nie było kamieniarza, który wykonałby napis po polsku? Ale przecież obok sytuacja odwrotna: niemieckie nazwisko, a napis polski. Nie ma więc w tym oportunizmu, chęci przypochlebienia się aktualnej władzy, zresztą cóż to za przypodobywanie się po śmierci. Zmarł w Wiedniu, a pochowany został w Czerniowcach. Nie wiemy, czy taka była wola jego czy wola rodziny, faktem jest, że sprowadzenie zwłok ze stolicy Austro-Węgier do stolicy Bukowiny musiało trochę trwać i kosztować.
Świadectwem złożoności dziejów, języków i państw tu funkcjonujących są nagrobki, gdzie to samo nazwisko jest zapisane w rożny sposób, nawet innym alfabetem. Na jednym nagrobku łacinką „Bohateret Teodot ur. 1907” – daty śmierci nie ma – poniżej już cyrylicą „Bohatereć Olena, ur. 1920”, także brak daty odejścia, może ta osoba jeszcze żyje. Wieża Babel, początek i koniec, alfa i omega, eschatologia w najlepszym i najbardziej praktycznym wydaniu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.