Radość – podobnie jak zdrowie, szczęście czy dobro – jest doznaniem na tyle przeźroczystym, że można je poznać jedynie negatywnie – poprzez utratę i dążenie do odzyskania. Radość jest jak przeźroczysta szyba, przez którą postrzegamy świat. Zauważamy ją, gdy jest brudna albo gdy pęknie. Tischner zatem nie pisał o radości, ale nią żył.
Dar, który jest dobrem. W rozmowach z Jackiem Żakowskim o Katechizmie Tischner zauważył: „Na końcu naszego rozumienia świata, rozumienia dramatów ludzkich, a także własnego dramatu, patrzysz na samego siebie, widzisz, coś przeżył, coś przecierpiał, ile rzeczy przegrałeś, widzisz to wszystko, coś wygrał, i nagle – może pod koniec życia – oświeca cię ta świadomość, że »dobre było«. Wtedy dochodzisz właśnie do sedna naszej wiary, do sedna Katechizmu. Powtarzasz słowa Boga, mówisz »dobre było«. Może właśnie o to naprawdę chodzi, może jesteśmy na tym świecie po to, żeby na końcu powtórzyć najpiękniejsze słowa, jakie Pan Bóg wypowiedział w dniu naszego stworzenia: »Dobre było«”.
Takie myślenie prowadzi do jakiejś fundamentalnej afirmacji świata, bliskich, samego siebie. Świadomość, że to, co uznajemy za normę (zdrowe życie normalnego człowieka), nie jest żadną normą, tylko jest cudem. Jeżeli sobie uświadomimy, że ta „norma” zależy od właściwego poukładania milionów genów i że wystarczy jedno przestawienie liter kodu, to z takiej perspektywy nasze życie nie jest normą, tylko cudem. Każde ludzkie istnienie i każdy dzień jest cudem. Dopiero takie myślenie otwiera perspektywę radości życia.
Czy zatem radość jest zależna od naszego nastawienia – każdy może być Tischnerem?
To trudne pytanie. Dlaczego jedni potrafią się cieszyć życiem jako cudem, inni, jak się wydaje, nie potrafią? Dla mnie jest to tajemnica. Na przykład trzej przedwojenni francuscy filozofowie: Louis Lavelle, René Le Senne i Jean Nabert, o których niedawno pisałem, choć związani z tą samą tradycją filozofii refleksji, mieli zupełnie różne podejścia do życia. Lavelle’a uważano za mistyka – pisał, że dlatego istniejemy, gdyż partycypujemy w samym źródle istnienia. Zło i śmierć były dla niego ułudą, która w końcu pryśnie. To był filozof ogromnej radości życia. Z drugiej strony Jean Nabert, którego filozofia jakby wypływa z otchłani pytania o zło. Powiadał on, że zło jest nieusprawiedliwialne. Oraz René Le Senne, który sytuuje się gdzieś pomiędzy, gdyż uważa, że zło pozwala dokonać następnego kroku – ku dobru. Istnieje zatem swoista dialektyka między dobrem i złem, wskazująca na to, że jesteśmy w drodze. Wszyscy trzej pokazują trzy różne wzorce myślenia – można ich wręcz nazwać filozofami nieba, piekła i czyśćca. Niebo, piekło i czyściec są stanami naszej świadomości.
Czy jest nadzieja, że możemy w sobie przekraczać stan piekła i czyśćca?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.