Radość – podobnie jak zdrowie, szczęście czy dobro – jest doznaniem na tyle przeźroczystym, że można je poznać jedynie negatywnie – poprzez utratę i dążenie do odzyskania. Radość jest jak przeźroczysta szyba, przez którą postrzegamy świat. Zauważamy ją, gdy jest brudna albo gdy pęknie. Tischner zatem nie pisał o radości, ale nią żył.
Artur Sporniak: Promieniujący radością ks. Tischner w swoich najważniejszych dziełach właściwie poruszał tematy ponure. W „Sporze o istnienie człowieka” jedynie dwie strony poświęcone są zabawie, na pozostałych 350 rozważane są m.in. „koncepcja zła radykalnego”, „przestrzeń totalitarna”, „śmierć człowieka”, „pożądanie i strach”, człowiek jako „monada bez okien”... Jak to wytłumaczyć?
Tadeusz Gadacz: Zamiast używać słowa „ponure”, powiedziałbym, że Tischner poruszał tematy poważne. Ale rzeczywiście, istnieje tajemnicze napięcie między jego radosnym podejściem do życia a jego filozofią dramatu. Niemniej nie był ani pesymistą metafizycznym w stylu np. Schopenhauera, ani optymistą w stylu Leibniza.
Między pesymizmem a optymizmem jest jeszcze coś, co można określić jako powaga istnienia. Tischner w tym sensie był realistą. Wynikało to z koncepcji człowieka, która była mu bliska, a którą najlepiej chyba wyartykułował Pascal. Człowiek jest dialektyką skończoności i nieskończoności. Bez Boga grozi mu rozpacz. Stąd pesymizm doświadczeń egzystencjalnych, o których Tischner pisze, np. dojmującego cierpienia człowieka pojmowanego jako monada bez okien. Z drugiej strony, gdybyśmy zapomnieli o skończoności człowieka i pisali tylko z perspektywy Boga, groziłaby nam pycha. Dlatego dla Pascala ideałem człowieka jest Chrystus, bo w Nim poznajemy i Boga, i własną nędzę.
Tischner tak właśnie myślał: gdyby nie odniesienie do powagi i dramatu egzystencji, radość byłaby pusta. Byłaby naiwna, jak radość tych, którzy nie znają jeszcze życia i dlatego traktują je jak zabawę, albo jak radość ludzi umysłowo chorych, którzy stracili kontakt z rzeczywistością.
Zabawa – jak pisał kiedyś kard. Joseph Ratzinger – przez swoją bezcelowość, wolność i angażowanie całego człowieka byłaby próbą powrotu do raju. Zabawa dzieci może zatem odruchowo wyrażać tęsknotę za przeczuwaną rzeczywistością...
Gadamer, pisząc o kulturze i języku, punktem odniesienia uczynił pojęcie gry. Chodzi o grę, w którą nie my gramy, tylko ona gra nami. Tak jak życie gra nami. Nie jesteśmy przecież w stanie nad wszystkim w życiu panować i wszystkiego przewidzieć.
Czy źródłem radości nie mogłaby być zatem świadomość, że moje życie jest już wygrane w wymiarze większym ode mnie i moich skromnych możliwości?
Myślę, że można to tak rozumieć. Wracając do tej wyjątkowej radości Tischnera, ważnym jej wymiarem była autoironia. Tischner umiał się śmiać z samego siebie. Chętnie także ilustrował dowcipami trudne filozoficzne tezy. A o radości rzeczywiście nie pisał. Czym to można wytłumaczyć?
Może tym, że radość – podobnie jak zdrowie, szczęście czy dobro – jest doznaniem na tyle przeźroczystym, że można je poznać jedynie negatywnie – poprzez utratę i dążenie do odzyskania. „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz” – pisał Kochanowski. Podobnie jest z dobrem: wszystkie dramaty są właściwie perypetią zła, dobro natomiast jest obietnicą, która się jawi dopiero gdzieś tam na horyzoncie. Bajki kończą się stereotypową formułą: „Żyli długo i szczęśliwie”. Gdybyśmy chcieli rozwinąć, co to znaczy, zaczęlibyśmy opowiadać same naiwności. Być może radość jest jak przeźroczysta szyba – sama niewidoczna, przez którą jednak postrzegamy świat. Zauważamy ją dopiero, gdy jest brudna albo gdy pęknie. Dlatego trudno jest myśleć i pisać o radości. Natomiast napisano wiele traktatów o smutku i rozpaczy. Podobnie napisano ogromne traktaty „Unde malum” (skąd zło), a nie napisano fundamentalnego traktatu o dobru.
To jest też mój problem. Kilkakrotnie proszono mnie już, bym napisał książkę o radości życia. Pochopnie nawet obiecałem, ale wciąż ten temat odkładam, gdyż boję się popadania w banał. Tischner zatem nie pisał o radości, natomiast żył nią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.