Prezentacja najnowszej książki – wywiadu pt. „Ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił” jaki Nicolas Diat przeprowadził z kard. Robertem Sarahem, prefektem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, odbyła się w Paryżu, w kościele św. Franciszka Ksawerego. Zarówno dla stolicy Francji, jak i dla całego chrześcijańskiego świata był to bardzo dramatyczny okres – tuż po pożarze katedry Notre Dame. Dlatego rozmowę z kard. Sarahem zacząłem od wspomnienia tego tragicznego wydarzenia
Włodzimierz Rędzioch: – Czym była dla Eminencji wizyta w spalonej katedrze Notre Dame?
Kard. Robert Sarah: – Kiedy wszedłem do wnętrza zniszczonej świątyni i zadumałem się nad jej zawalonym sklepieniem, pomyślałem, że jest to niejako symbol sytuacji cywilizacji zachodniej i Kościoła w Europie. Kościół stanął w ogniu.
– Co to za ogień?
– Ogień, który niszczy Kościół, szczególnie w Europie, wydaje się o wiele bardziej destrukcyjny niż ten, który zniszczył katedrę Notre Dame. To ogień intelektualnego, doktrynalnego i moralnego zamieszania, to strach przed głoszeniem prawdy o Bogu i człowieku oraz przed przekazywaniem wartości moralnych i etycznych tradycji chrześcijańskiej i bronieniem ich; to utrata wiary, ducha wiary, utrata poczucia obiektywizmu wiary, a tym samym utrata wrażliwości na Boga.
– Jan Paweł II w „Evangelium vitae” napisał, że „tracąc wrażliwość na Boga, traci się także wrażliwość na człowieka, jego godność i życie”, co – według Papieża – „prowadzi stopniowo do swoistego osłabienia zdolności odczuwania ożywczej i zbawczej obecności Boga”.
– To prawda. Katedra Matki Bożej miała na dachu sygnaturkę, która była jak palec wyciągnięty w stronę nieba. Ta sygnaturka symbolizowała jedyną rację bytu świątyni – doprowadzić nas do Boga. Kościół, który nie jest zorientowany na Boga, jest Kościołem, który się wali i umiera. Wieża katedry w Paryżu zawaliła się – to nie przypadek! Notre Dame z Paryża symbolizuje cały Zachód, który odwracając się od Boga, wali się.
– Dlaczego Eminencję tak bardzo niepokoi kryzys na Zachodzie?
– Moje bicie na alarm jest wyrazem miłości i współczucia dla Europy i Zachodu. Zachód, który wyrzeka się swojej wiary, historii, chrześcijańskich korzeni, skazuje się na odrzucenie i śmierć. Podobnie jak w czasach upadku Rzymu, dzisiejsze elity troszczą się wyłącznie o powiększenie własnego bogactwa, a narody są „znieczulane” przez coraz bardziej wulgarne rozrywki. Więc ja, jako biskup, muszę mówić, że zagraża nam ogień nowego barbarzyństwa!
– A kim są współcześni barbarzyńcy?
– Barbarzyńcami są ci, którzy nienawidzą ludzkiej natury i szydzą z sacrum. Barbarzyńcy to ci, którzy pogardzają życiem i manipulują nim. Kraj, który przywłaszcza sobie prawo do życia i śmierci najmniejszych i najsłabszych, który pozwala na mordowanie nienarodzonych dzieci w łonie matki, idzie w kierunku barbarzyństwa! Zachód jest zaślepiony pragnieniem bogactwa. A tymczasem w ciszy trwa tragedia aborcji i eutanazji, pornografia i ideologia gender zadają rany i niszczą dzieci i młodzież. Niestety, przyzwyczailiśmy się już do tego barbarzyństwa!
– Podważając istnienie Boga, redukując człowieka jedynie do jego wymiaru horyzontalnego, ziemskiego, podważyliśmy fundamenty ludzkiej cywilizacji...
– Jeśli Bóg traci swoje centralne miejsce w życiu człowieka, to i człowiek traci należne mu miejsce wśród stworzenia i w relacjach z innymi. Odrzucenie Boga zamyka nas w nowym totalitaryzmie – totalitaryzmie relatywizmu, który nie uznaje żadnego innego prawa poza własną przyjemnością i korzyścią. Musimy zerwać łańcuchy, które ta nowa ideologia totalitarna próbuje na nas nałożyć! Odmawianie Bogu możliwości wejścia we wszystkie aspekty ludzkiego życia jest równoznaczne ze skazaniem człowieka na samotność. Staje się on odizolowaną istotą, bez korzeni i przeznaczenia. Wędruje po świecie jak koczownik niezdający sobie sprawy z tego, że jest synem i dziedzicem Ojca, który stworzył go z miłości i zaprasza do podzielenia się z Nim wiecznym szczęściem.
– Czy kryzysem duchowym dotknięty jest tylko Zachód?
– Kryzys duchowy dotyczy całego świata, ale ma swoje źródło w Europie. Odrzucenie Boga narodziło się w świadomości Zachodu. Duchowy upadek ma więc cechy czysto zachodnie. Chciałbym zwrócić szczególną uwagę na zjawisko odrzucenia ojcostwa (Boga). Przekonano współczesnego człowieka, że aby być wolnym, nie trzeba być zależnym od nikogo. Jest to tragiczny błąd, gdyż każdy cywilizowany człowiek jest dziedzicem – otrzymuje historię, kulturę, rodzinę, język, religię, wiarę, tradycję, ojczyznę. I to odróżnia go od barbarzyńcy. Ponieważ współczesny człowiek nie chce być dziedzicem, skazuje się na „piekło” liberalnej globalizacji.
– Jakie są konsekwencje tej odmowy dziedzictwa, odmowy ojcostwa Boga?
– Otrzymujemy od Boga naszą naturę jako mężczyzna i kobieta. Ale słowa Biblii: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27), stają się nie do zniesienia dla ducha naszych czasów. Ideologia gender jest odmową otrzymania od Boga natury seksualnej. Niektórzy na Zachodzie buntują się i walczą z Bogiem, sprzeciwiają się Stwórcy i Ojcu, a prawo naturalne jest brutalnie odrzucane i zwalczane przez współczesną filozofię.
– Są ludzie, którzy twierdzą, że Kościół katolicki już się zestarzał, przestał być wiarygodny, więc trzeba go zmienić, dostosować do naszych czasów. Czy potrzeba nam „nowego” Kościoła?
– Rzeczywiście, ludzie mówią, że celibat kapłański jest zbyt trudny w naszych czasach, więc należy go uczynić prywatnym wyborem. Moralne nauczanie Ewangelii wydaje się zbyt wymagające, więc trzeba je „rozwodnić” w relatywizmie i permisywizmie, a lepiej jest się zająć problemami społecznymi. Doktryna katolicka jest źle postrzegana w mediach – trzeba więc ją zmienić, dostosować do mentalności i moralnych perwersji naszych czasów. Radzą nam, byśmy się dostosowali do nowej, globalnej etyki promowanej przez ONZ i do ideologii gender. Ale nikt wierzący nie jest zainteresowany takim Kościołem!
Kościół interesuje ludzi, jeżeli pozwala im spotkać się z Jezusem. Jest użyteczny, gdy staje się „drzwiami”, które prowadzą w głąb Boskiej tajemnicy, i pozwala nam spotkać Boga twarzą w twarz, jeżeli głosi nam objawienie. Gdy Kościół jest przeciążony ludzkimi strukturami, uniemożliwia promieniowanie Bożego blasku.
– Co musimy zrobić, aby wyjść z kryzysu, który dotyka Kościół?
– Musimy upaść na kolana! Najważniejsze jest ponowne odnalezienie znaczenia adoracji! Utrata sensu adoracji Boga jest źródłem wszystkich kryzysów, które nękają dzisiaj świat i Kościół. Świat umiera, bo brakuje czcicieli Boga! Odzyskamy poczucie godności osoby ludzkiej, gdy uznamy transcendencję Bożą. Człowiek jest wielki i osiąga swą najwyższą godność tylko wtedy, gdy klęczy przed Bogiem. Człowiek na kolanach wstrząsa dumą Szatana!
Aby ludzie adorowali Boga, kapłani i biskupi muszą być Jego pierwszymi czcicielami. Są wezwani, aby trwać nieustannie przed Bogiem. Ich istnienie ma się stać nieustanną i wytrwałą modlitwą. Niestety, nie jest rzadkością, że biskupi i kapłani zaniedbują kult Boży, koncentrują się bardziej na sobie i ludzkich rezultatach swej posługi. Nie znajdują czasu dla Boga, ponieważ stracili poczucie Boga. Jestem przekonany, że w sercu kryzysu Kościoła jest kryzys życia kapłańskiego. Kapłani zostali pozbawieni swej prawdziwej tożsamości. Przekonano ich, że muszą być biznesmenami, ludźmi aktywnymi, skutecznymi i wszechobecnymi. A kapłan powinien być w zasadzie kontynuacją wśród nas obecności Chrystusa. Powinno się go definiować nie przez to, co robi, ale przez to, kim jest: „Ipse Christus” – samym Chrystusem.
– A co z kryzysem seksualnych nadużyć wobec nieletnich?
– Odkrycie licznych nadużyć seksualnych kapłanów wobec nieletnich ujawnia głęboki kryzys duchowy. Oczywiście, istnieją czynniki społeczne: kryzys lat 60. ubiegłego wieku i erotyzacja społeczeństwa miały wpływ również na Kościół. Jak ostatnio powiedział Benedykt XVI, korzenie tego kryzysu są duchowe. Ostatecznym powodem nadużyć lub życia moralnego niezgodnego z celibatem kapłańskim jest brak Boga w życiu kapłanów. Takie fakty są możliwe tylko wtedy, gdy wiara nie określa już działań człowieka. Jak przypomina nam Benedykt XVI, „ważne jest, aby zrozumieć, że stałą i żywą podstawą naszego celibatu jest Eucharystia (...). Celibat jest oczekiwaniem, które jest możliwe dzięki łasce Pana «przyciągającej» nas do Niego, do świata zmartwychwstania”. Wymaga to jednak ciągłego życia w intymnej modlitwie.
– Poświęcił Eminencja swoją książkę właśnie kapłanom. Dlaczego?
– Ponieważ wiem, że cierpią. Wielu czuje się porzuconymi. My, biskupi, ponosimy wielką odpowiedzialność za kryzys kapłaństwa. Czy byliśmy dla kapłanów ojcami? Czy słuchaliśmy ich, rozumieliśmy, kierowaliśmy nimi? Czy byliśmy dla nich przykładem? Diecezje często stają się strukturami administracyjnymi. Mnożą się spotkania, konferencje, komisje, podróże. Ale biskup powinien być przede wszystkim wzorem kapłaństwa. Miejsce księdza jest na krzyżu. Kiedy celebruje Mszę św., jest u źródła całego swojego życia, tzn. na krzyżu. Celibat jest jednym z konkretnych sposobów, w jaki możemy przeżywać tajemnicę krzyża w naszym życiu. Celibat „wpisuje” krzyż w nasze ciało. Dlatego dla współczesnego świata celibat jest czymś nie do zniesienia. Celibat kapłana jest skandalem dla współczesnych, tak jak skandalem jest krzyż.
W tej książce chciałem dodać odwagi kapłanom i powiedzieć im: Kochajcie swoje kapłaństwo! Bądźcie dumni z bycia ukrzyżowanymi z Chrystusem! Nie bójcie się nienawiści świata! Chciałem wyrazić moją sympatię, jako ojca i brata, kapłanom na całym świecie, często pracującym w cieniu i zapomnianym, którymi społeczeństwo nierzadko pogardza. Chciałem im powiedzieć: Jeżeli będziecie wierni obietnicom waszych święceń, możecie wstrząsnąć mocami tego świata.
– Mówił Ksiądz Kardynał o kryzysie kapłaństwa. Ale mamy również do czynienia z kryzysem doktrynalnym, który stwarza podziały w Kościele...
– Myślę, że doktryna katolicka otrzymana od Apostołów jest jedynym solidnym fundamentem. Jeśli każdy będzie bronił swojej opinii, tez teologicznych, nowości lub podejścia duszpasterskiego, które zaprzecza wymaganiom Ewangelii i Magisterium Kościoła, to podziały będą się szerzyć wszędzie. Jedność wiary zakłada jedność Magisterium w przestrzeni i czasie. Kiedy jest nam dane nowe nauczanie, zawsze należy je interpretować zgodnie z poprzednim. Jeśli wprowadzamy „pęknięcia” i rewolucje, łamiemy jedność, która utrzymywała Kościół święty przez wieki. Nie oznacza to, że jesteśmy skazani na „skamienienie”, jednak każda ewolucja musi być lepszym zrozumieniem i pogłębieniem przeszłości. Hermeneutyka reformy w ciągłości, której Benedykt XVI tak jasno nauczał, jest warunkiem sine qua non – koniecznym, nieodzownym – jedności. Ci, którzy ogłaszają z krzykiem zerwanie z przeszłością, są fałszywymi prorokami!
– Problemem jest też to, że katolicy nie znają już prawdziwej doktryny...
– Brak znajomości katechizmu prowadzi wielu chrześcijan do „rozmycia” prawd wiary lub do synkretyzmu religijnego. Chciałbym wezwać chrześcijan, aby doceniali dogmaty wiary i kochali katechizm. Nie możemy deklarować się jako wierzący i żyć jak ateiści. Wiara powinna oświecać całe nasze życie rodzinne, zawodowe, kulturalne, a nie tylko nasze życie duchowe. Na Zachodzie widzimy, że tolerancja lub sekularyzm narzucają formę schizofrenii między życiem prywatnym i publicznym. Wiara powinna mieć miejsce w debacie publicznej. Musimy mówić o Bogu – nie narzucać Go, ale ujawniać i proponować. Bóg jest niezbędnym światłem dla człowieka.
– Często mówimy o potrzebie reformy Kościoła. Jakie reformy należałoby przeprowadzić?
– Przede wszystkim musimy dokonać „reformy” naszych serc. Polega ona na tym, abyśmy nie szli na układy z kłamstwami „płynnego” ateizmu. Wiara jest równocześnie skarbem, którego powinniśmy bronić, i siłą, która pozwala nam jej bronić. Musimy stworzyć przestrzenie, gdzie będziemy mogli oddychać zdrowym powietrzem, gdzie po prostu będzie możliwe życie chrześcijańskie. Nasze wspólnoty muszą umieścić Boga w centrum! W centrum naszego życia, myśli, działania, naszej liturgii i naszych katedr. Gdy zalewa nas lawina kłamstw, musimy znaleźć miejsca, gdzie prawda jest nie tylko głoszona, ale i przeżywana. Musimy po prostu żyć Ewangelią.
Wiara jest jak ogień – święty ogień! Niech ogrzewa nasze serca w ten czas „zimy” Zachodu. Kiedy ogień pali się w ciemnościach nocy, ludzie stopniowo gromadzą się wokół niego. Ja mam taką nadzieję...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.