Wszystko ma swoją kolej, miejsce i czas – nasz urlop również…
To nie będzie opowiastka o wakacjach marzeń. Historia, którą chcę przywołać, dzieje się cyklicznie od dobrych kilku lat. Znajomi moich znajomych zapraszają się na “foto-party”. Wygląda to dosyć zabawnie. Kilkanaście osób z prawdziwym nabożeństwem i entuzjazmem ogląda dziesiątki albumów ze starannie wykaligrafowanymi napisami: Kreta 1996, Korsyka 2002, Seszele 2007... Fotografie są do siebie niepokojąco podobne – niczym nie wyróżniające się landszafty, gospodarze opalający się na brzegu hotelowego basenu lub pijący wymyślne drinki z palemką. Przestrzeni morskich lub krajobrazów na zdjęciach raczej nie ma, bo gospodarze twierdzą, że kąpiele morskie czy wycieczki do “ruin” (czytaj: zabytków) są stratą czasu.
Doskonale orientują się natomiast w wyszukiwaniu hoteli all-inclusive, gdzie bez ograniczeń serwowane są miejscowe alkohole. Nie opisuję tutaj bynajmniej wypoczynku jakichś kryptoalkoholików czy ludzi pozbawionych potrzeb kulturalnych. Nic z tych rzeczy. Poza sezonem wakacyjnym to wytrwali bywalcy teatru i goście wernisaży sztuk wszelkich. Bohaterowie tej historii właśnie w ten sposób – jak twierdzą – wypoczywają najlepiej. Są jednak bardzo rozczarowani, że nie wszyscy doceniają ich pomysł na wakacje. A nieśmiałe uwagi, że wino pite w Pcimiu czy na Costa Brava smakuje bardzo podobnie, uważają za zwykłą złośliwość, podszytą zazdrością.
Najdziwniejsze jednak jest to, że te bliźniaczo podobne do siebie kanikuły (bez wyściubiania nosa poza teren hotelu czy bardzo bliskiej okolicy) nie sprawiają, że ich uczestnicy czują się wakacyjnie spełnieni. Wręcz przeciwnie – po kolejnej, egzotycznej podróży planują następną, z góry przeczuwając, że nic ich tam ciekawego nie spotka!
Po co więc to całe urlopowe zamieszanie? Tęskniąc za wypoczynkiem, niektórzy z nas wpadają w pułapkę traktowania wakacji jako kolejnego, niezwykłego gadżetu, który może zaimponować otoczeniu. Prawdziwy wypoczynek jest tutaj rzeczą wtórną wobec chęci błyszczenia wśród znajomych. W końcu – na pierwszy rzut ucha – urlop na Korsyce brzmi lepiej niż agroturystyka w Bieszczadach. Staliśmy się niewolnikami wakacji, bo bardzo pragniemy, by były “magiczne” i “wyjątkowe” Boimy się zwyczajności i bycia z sobą, gdy nie jesteśmy zajęci pracą i kieratem codzienności.
Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić
Czas wolny to przestrzeń, którą każdy z nas powinien nauczyć się mądrze zapełnić. Nie trzeba uciekać na antypody, by poczuć się dobrze z samym sobą. Wakacje mogą być – jeżeli tylko nad tym popracujemy – doskonałą okazją, by odbudować więzi rodzinne, małżeńskie czy przyjacielskie.
W pracowitym roku często narzekamy, że nie mamy czasu. W wakacje dysponować nim możemy do woli. Często jednak w tej sytuacji pojawia się problem. Znam małżeństwa, które urlop traktują jako dopust Boży, bo kiedy czas jest puszczony samopas, to łatwiej dostrzec różne niedoróbki wzajemnych relacji. Pisząc wprost, zaczynamy się kłócić i mieć do siebie pretensje. Wychodzą wtedy jak upiory dawne urazy, niedokończone i niewybaczone słowa…
Jeżeli więc coś takiego nas dopadnie, to spróbujmy – choć to trudne – wrócić do dobrej, rzeczowej rozmowy. Stwórzmy jej odpowiednie warunki. Korzystając z wolnego czasu, zmieńmy otoczenie, wyjedźmy na przykład na podmiejskie łąki, niekoniecznie od razu w dalekie, egzotyczne strony. Natura i cisza pozwoli nam usłyszeć, co naprawdę w duszy gra, nawet jeżeli będą to nuty pełne żalu i rozczarowania dotychczasowym życiem. Jutro też będzie dzień – jak mawiała Scarlett O'Hara w Przeminęło z wiatrem. Niech nas jednak nie zwiedzie do końca mądrość rezolutnej Scarlett, bo czas nie powtarza się. Tempus fugitnawet na wakacjach.
Czas kręci się nie wokół człowieka, lecz wokół Boga
Wielu z nas, zaangażowanych na przykład w ruch oazowy czy duszpasterstwo akademickie, wspomina także dziś wykorzystywane hasło “Wakacje z Bogiem”. Były to najczęściej dwutygodniowe wyjazdy, podczas których osoby świeckie próbowały namiastki życia monastycznego. Pamiętny luksus wolnego czasu, który poświęcano na naukę kanonów czy specjalnych modlitw i medytacji. Wtedy także niezwykłym odkryciem był fakt istnienia medytacji chrześcijańskiej, kiedy modne było odwoływanie się do tradycji buddyjskiej. Do niezapomnianych przeżyć należało też czytanie Pisma Świętego, pełne ufności, że otwarte na chybił trafił słowa dotyczą nas samych i są wskazówką drogi, którą mamy iść. Niedawno moja oazowa znajoma pokazała mi “tamtą” Biblię z cytatami pozaznaczanymi czterolistnymi koniczynami, dziś wysuszonymi i pożółkłymi.
Warto przywołać tamten czas dla Boga. Nie wchodzi się nigdy do tej samej wody, zapewne nie można, bo my już jesteśmy inni. Ale Bóg jest wciąż ten sam. Czekający, wybaczający, miłosierny. Może gdzieś na naszej drodze życia zgubiliśmy Jego Słowo. Nasza wiara zmarniała jak pożółkła koniczyna. Ktoś kiedyś powiedział, że stracił wiarę… Czy można stracić coś, czego może tak naprawdę nie było?
Wakacje to też dobry czas, by zadać sobie ważne pytania. Może nie znajdziemy na nie odpowiedzi, ale warto je stawiać. Spróbujmy poszukać Boga na leśnej ścieżce albo wyjeżdżając na wakacje z osobami niepełnosprawnymi, którym możemy oddać część naszego urlopu. Moja znajoma od wielu lat tak spędza część swoich wakacji – pracuje na rzecz potrzebujących. Pomaga w kuchni i bardzo sobie chwali taki wypoczynek. W roku akademickim zaszyta wśród rękopisów i starodruków, podczas wakacji przygotowuje kanapki dla kilkudziesięciu osób. Mawia, że wysiłek fizyczny daje jej energię na cały rok pracy umysłowej. Szkoda, że nie ma wielu naśladowców. Wolontariat jest coraz bardziej modny i pożądany wśród młodych ludzi. Po studiach zapominamy, że nic nie daje większej radości niż dawanie.
Jeśli kochasz życie, to nie marnuj czasu, bo to jest to, z czego ono się składa
W lipcu przed pięciu laty papież Benedykt XVI w swych rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański podkreślał wartość wakacji jako czasu na wyciszenie, refleksję, odprężający kontakt z przyrodą: Czas wakacji to także wyjątkowa okazja, by kontemplować sugestywne piękno przyrody, wspaniałą “księgę” dostępną dla wszystkich, dużych i małych. W kontakcie z przyrodą człowiek widzi siebie we właściwych proporcjach, odkrywa, że jest stworzeniem, małym a zarazem wyjątkowym, “zdolnym odkryć Boga”, ponieważ jego duch otwarty jest na Nieskończoność. Przynaglany pytaniem o sens, które nurtuje ludzkie serce, dostrzega on w otaczającym go świecie ślad dobra, piękna i Bożej Opatrzności, i niemal spontanicznie otwiera się na uwielbienie i modlitwę.
Takich wakacji Wszystkim i sobie życzę!
Anna Łoś – teatrolog, dziennikarz Radia Kraków, autorka książek, reportaży radiowych i telewizyjnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.