„Kiedy w Trydencie zaczęła się ta przygoda, nie miałam żadnego programu, nie wiedziałam nic. Idea Ruchu była w Bogu, projekt w Niebie”. Dzisiaj ten Ruch obecny jest w 180 krajach, należy do niego ok. 140 tys. ludzi i co ciekawe, na jego czele zawsze będzie stać kobieta. Focolari – ognisko domowe.
W Polsce Ruch obecny jest od początku lat 70., wraz z przybyciem lekarki Anny Fratty, która w 1974 r. podjęła pracę w przychodni w Nowej Hucie w Krakowie. Tak powstało pierwsze focolare żeńskie, a pięć lat później anestezjolog Roberto Saltini (od 2004 r. – także ksiądz) zapoczątkował gałąź męską we Wrocławiu. Jednak pierwsze osoby z Polski poznały Ruch już pod koniec lat 50., a pierwsze letnie rekolekcje zwane Mariapoli odbyły się w Zakopanem w 1969 r.
W jego strukturach w naszej ojczyźnie jest obecnie ok. 2 tys. osób, w tym kilkudziesięciu księży rozproszonych po całej Polsce, 4 tys. osób utrzymuje ścisły kontakt z Ruchem, a 12 tys. to jego sympatycy. Wspólnoty żeńskie znajdują się w Warszawie, Krakowie, Lublinie, Poznaniu oraz w Trzciance pod Warszawą, a męskie – w Warszawie, Lublinie, Katowicach oraz we wspomnianej Trzciance.
Dla rozwoju Ruchu w Polsce wiele dobrego uczynił zmarły w ubiegłym roku we wrześniu 53-letni Riccardo Bennicelli. Ten genueńczyk przez 25 lat dzielił się z Polakami charyzmatem jedności. Ruch poznał we Włoszech w 1975 r. Po odkryciu swego powołania do Focolari, napisał w liście do Chiary Lubich: „Pragnę uczynić z mojego życia pożar. Nieważne, czy będzie ono trwało, czy będzie tylko krótkim, silnym płomieniem na tej ziemi, ale jedno jest pewne, że chcę spalić się cały”. Wybrał życie konsekrowane w Focolari nad dobra, które posiadała jego rodzina i wbrew jej decyzji. Choć nie znał języka, zgodził się na kontynuowanie pracy naukowej na polskim uniwersytecie, by tym samym wspomóc Ruch w naszym kraju. Karierę naukową uwieńczył habilitacją i został profesorem na KUL-u. Charakteryzowała go miłość do wszystkich napotkanych ludzi. Każdy, kto przebywał z Riccardem, stawał się świadkiem jego małych i wielkich gestów dobroci i miłości.
Beatyfikacja
Wśród tych, którzy poznali charyzmat Ruchu, są kandydaci na ołtarze, m.in. Sługa Boży Jerzy Ciesielski, przyjaciel ks. Karola Wojtyły, który z charyzmatu Focolari uczynił inspirację dla życia Ewangelią, jako mąż, ojciec i profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
25 września Focolari będzie przeżywać pierwszą beatyfikację członka Ruchu – Chiary Luce Badano. Urodziła się 29 października 1971 r. w Sasello, na północy Włoch. Była jedynym i upragnionym dzieckiem Marii Teresy i Ruggero Caviglii. Dorastała w atmosferze głębokiej miłości i żywej wiary.
Gdy miała 9 lat, poznała Ruch Focolari i odtąd jeszcze mocniej chciała budować nowy świat oparty na jedności i miłości. Chociaż nigdy osobiście się nie spotkały, utrzymywała regularny kontakt listowny z Chiarą Lubich, która nazwała ją: „Chiarą Luce” („luce” po włosku – światło). Dziewczynka postanowiła żyć tylko dla Jezusa, rozpoznawać Go w każdym napotkanym człowieku i kochać go miłością samego Zbawiciela, który oddał życie za nas wszystkich. Wykorzystywała wszelkie sposoby, by dać odczuć innym swą miłość. Wiele razy przekazywała swe pieniądze dla potrzebujących dzieci w Afryce, gdzie pracował jej znajomy. Uczestniczyła w spotkaniach najmłodszych członków Ruchu, tam poznała wiele dzieci, które także chciały żyć jednością i miłością. Jej „pasją” stały się osoby niewierzące, czuła, że powinna kochać je najbardziej, ponieważ „nie posiadają radości i nie wiedzą, że Bóg je kocha”.
Chiara codziennie chodziła na Msze św. Pewien znajomy, niewierzący, obserwując ją przez jakiś czas, pewnego dnia – gdy wracała z kościoła – zatrzymał ją i zapytał, dlaczego taka piękna, młoda dziewczyna chodzi codziennie na Mszę? I dodał: „Ja nie wierzę w Boga, w Jezusa. Nigdy Go nie widziałem”. Chiara odpowiedziała: „Ma pan rację, ja też Go nigdy nie widziałam. Teraz widzę Go w panu”.
Niestety osiem lat później nieoczekiwanie rozpoznano u niej nieuleczalną chorobę – nowotwór kości. Zaczęło się niepozornie: od ostrego bólu ramienia. „Choroba przyszła w odpowiedniej chwili, ponieważ zaczęła się «gubić». (…) Nie potraficie sobie wyobrazić, jaki mam dzisiaj kontakt z Bogiem... Tę chorobę Jezus dał mi w odpowiedniej chwili, zesłał mi ją, abym na nowo Go odnalazła”, pisała. Początkowo nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, miała nadzieję, że wyzdrowieje. Gdy po pierwszej chemioterapii straciła włosy, o które tak bardzo dbała, zrozumiała, że jej stan jest bardzo ciężki. Osoby, które ją odwiedzały w szpitalu, czuły się obdarowane i ubogacone jej kontaktem z Jezusem, jej miłością.
Choroba coraz szybciej postępowała. Chiara przestała chodzić, nastąpił paraliż nóg. Mimo że bardzo to przeżyła, wyznała: „Gdybym miała wybierać pomiędzy możliwością chodzenia a pójściem do nieba, bez wahania wybrałabym pójście do nieba. Teraz interesuje mnie tylko to... Ja chcę pójść do Jezusa”.
Jezus Ukrzyżowany iOpuszczony coraz bardziej upodabniał ją do siebie. Zaczęła mówić o swoim pogrzebie jako o „uroczystości zaślubin”. Prosiła rodziców i przyjaciół: „Nie płaczcie po mnie. Ja idę do Jezusa, by zacząć inne życie”.
Ostatniego dnia życia powiedziała do swojej mamy: „Ciao. Bądź szczęśliwa, bo ja jestem szczęśliwa”. Był 7 października 1990 roku. Chiara zobaczyła Boga „twarzą w twarz”.
Czy potrzebny jest wymowniejszy dowód na to, że Ruch Focolari to dzieło Boże?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.