Od wielu lat mam merytoryczne zastrzeżenia do tych partii, które w swoich programach deklarują „reprezentację wszystkich Polaków”, a bagatelizują kwestie wsi i rolnictwa
– Jak bardzo? W wyborach prezydenckich obie te wielkie partie tak samo wiele i niemal to samo obiecywały wiejskiemu elektoratowi.
– Być może obiecywały tak samo wiele, ale zdecydowanie nie to samo. Gdy przyjrzeć się bliżej, czasem nieco zakamuflowanym, partyjnym koncepcjom programowym, to te różnice są bardzo zasadnicze! Platforma Obywatelska na przykład, w swych diagnozach i planach rozwoju Polski posługuje się wizją rozwoju metropolitalnego.
– Można się zatem obawiać marginalizacji obszarów wiejskich?
– Zapewne. Zwolennicy tej koncepcji przekonują, że to wielkie metropolie mają być motorem postępu, co w praktyce oznacza, że wieś ma pełnić rolę „zasobu siły roboczej”. Uzasadnienie jest następujące: pieniądze włożone w rozwój metropolii najszybciej przyniosą zysk i samoczynnie pociągną innych.
– Jaka konkretnie jest propozycja PiS dla wsi?
– PiS wprowadził do polityki pojęcie obecne w zasadach unijnej polityki spójności i solidarności, czyli zasadę trwałego i zrównoważonego rozwoju. To taka wizja rozwoju gospodarczego, w której mała przedsiębiorczość, przetwórstwo i rolnictwo napędzają autonomiczny, wewnętrzny rozwój małych społeczności w oparciu o ich własne siły. Impulsem jest zwykle początkowo wsparcie zewnętrzne. Propozycja trwałego i zrównoważonego rozwoju zapewnia rozwój małych społeczności, miasteczek w ich własnym rytmie, z zachowaniem specyfiki i tradycji. Zapobiega to dramatycznej polaryzacji społeczeństwa na biednych i bogatych. PiS, w przeciwieństwie do PO, docenia pomocniczą rolę państwa.
– I chyba właśnie to przywiązanie rolników do instytucji państwa i korzystanie z jego opieki jest dziś powodem niechęci sporej części elit, nie tylko politycznych, wobec wsi...
– Nie chodzi o opiekę, tylko o poczucie odpowiedzialności za wspólnotę! W Polsce mamy przedziwną, złą tradycję marginalizowania rolników i wsi. Za naturalne uważane jest mówienie i pisanie o rolnikach językiem wykluczenia, że są balastem, że znikną, że są skazani na wymarcie…
– … że są ostoją ciemnogrodu i bastionem zacofania…
– …no właśnie. Takie i jeszcze bardziej obraźliwe opinie padały przy okazji unijnych dopłat bezpośrednich; co chłopi zrobią z tymi pieniędzmi, na pewno przepiją… A przy okazji odbierano polskim chłopom ich piękną, patriotyczną tradycję. Symboliczna była wypowiedź Władysława Frasyniuka o chłopach, którzy rzadziej walczyli o niepodległość i wolność Ojczyzny, a częściej zdejmowali kamasze z nóg poległych... Czasami myślę sobie, że część polskich elit buduje swoje poczucie sukcesu na poczuciu wyższości, a nawet pogardy wobec wykreowanej do tego celu grupy Polaków, a tą grupą – proszę wybaczyć, ale zupełnie jak w PRL-u – najczęściej bywa wieś i rolnicy.
– Dostrzega Pani Doktor echa PRL-owskiego dążenia do marginalizacji wsi także w dzisiejszych działaniach politycznych, a może jednak to tylko kwestia złego języka i zakorzenionych stereotypów?
– Nawet jeżeli byłoby to tylko kwestią języka, to i tak jest to dość groźne. Nie zapominajmy, że język lewicy komunistycznej był zawsze dla chłopów obraźliwy, miał zabić chłopską duszę, chłop był „workiem kartofli – gdzie go postawić, tam stoi”… A walka z kułactwem w Polsce była niczym innym, jak walką z dobrym gospodarstwem rodzinnym. Ten lewicowy PRL-owski stosunek do wsi i rolników (socjologowie nazywają to „polityką represyjnej tolerancji”) zmierzał wprost, chociaż różnymi metodami, do pozbawienia „kułaków” własności ziemi i zamiany ich w tzw. robotników rolnych.
– A czy ta dzisiejsza ewentualność dołączenia do metropolii nie może okazać się prawdziwym awansem i w konkretnych przypadkach poprawą sytuacji życiowej?
– To wizja przyszłości, w której nadal, jak w PRL obowiązuje „awans do miasta”, czyli awans jednokierunkowy. Ten stereotyp trwa do dziś. Tyle że teraz… to elity społeczne chętnie przenoszą się na wieś! Z sondaży wynika, że rośnie atrakcyjność wsi, co trzeci przedsiębiorca, specjalista i inteligent z wielkich miast deklaruje wybór wsi na wymarzone miejsce zamieszkania. Wieś i miasto to różne, ale równoprawne i wzajemnie sobie potrzebne światy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.