Podobno tą potrawą karmił swoje wojska Aleksander Wielki podczas długich eskapad do Indii. Od tamtych zamierzchłych czasów płow, będący dalekim odpowiednikiem polskiego bigosu, to narodowa potrawa wszystkich plemion środkowej Azji, zwłaszcza Uzbeków. Po prostu osz, czyli posiłek.
Msza w języku rosyjskim w naszym kościele w Taszkiencie ciągnęła się od godziny 12 do 15, a już po 16 odprawialiśmy Mszę po koreańsku. Świdnicki bez kompleksów przyłączył się do koncelebry, a kiedy podałem mu tekst koreańskiej modlitwy konsekracyjnej w polskiej transkrypcji, odczytał ją głośno i dobitnie. Widać było, że sprawia mu to satysfakcję. Potem jeszcze czekała nań grupa polonusów. Raz w miesiącu odprawiamy tu bowiem Mszę po polsku – zwykle przychodzi na nią, jak żartują niektórzy, trzy i pół Polaka. Tym razem wieść o naszym gościu rozeszła się bardzo szeroko i Polaków pojawiło się aż trzydziestu. A potem jeszcze czekała nas niespodzianka: kolacyjka w ambasadzie RP.
W poniedziałek rano wyruszyliśmy do Fergany. Na trasę wylotową zawiózł nas znajomy Uzbek, który zatroszczył się, żeby na dalszą podróż znaleźć dla nas uczciwe go kierowcę. Władze zabraniają bowiem podróżowania do Doliny Fergańskiej autobusami. Można tam dojechać tylko mikrobusem lub taksówką. Pięciogodzinna podróż przez górską przełęcz na wysokości 2000 metrów kosztuje 40 dolarów. Ceny, jak widać, nie są tu wygórowane.
Naszym nowym kierowcą był Szuhrat, który okazał się na tyle sympatyczny, że umówiliśmy się na wspólny powrót do Taszkientu rankiem dnia następnego. Bo Prałat mógł pozostawać w Uzbekistanie nie dłużej niż pięć dni.
Po drodze kontrolowano nas trzykrotnie. W gestach pograniczników wyczuwało się nerwowość. Dokładnie zapisywali nasze nazwiska, tak jakbyśmy byli potencjalnymi prowokatorami, jakimiś „najemnikami zza granicy”.
Po drodze zwróciłem uwagę na wioskę Ohunbabajew i zapytałem kierowcy, co znaczy ta nazwa. Szuhrat opowiedział nam wówczas historię uzbeckiego komunisty Ohunbubajewa (sekretarza generalnego uzbeckiej partii), który wybudował ponad stukilometrowy kanał irygacyjny w ciągu 40 dni, używając do tego jedynie łopat. To właśnie on miał zgodzić się na podarowanie Kazachstanowi uzbeckiego obwodu Czymkent; dwa miasta (Osz i Dżalalabad) podarował Kirgizji, zaś Chodżent Tadżykistanowi. To właśnie te uzbeckie „podarki” dla Kirgizji stały się obecnie sceną czystek etnicznych wywołanych z inspiracji zbiegłego do Mińska eksprezydenta Bakijewa. Już od wielu lat uzbecka karta jest w południowej Kirgizji umiejętnie wykorzystywana, żeby osłabić centralne władze w Biszkeku.
To był temat naszych rozmów i modlitw podczas pobytu w Ferganie. Nie odwiedziliśmy, niestety, obozów uchodźców. Szuhrat nie miał na to czasu. Musiał się wyspać, żeby następnego dnia o piątej rano zabrać nas z powrotem do Taszkientu.
Prałat Świdnicki, niczym Odyseusz po wielu latach wędrówki, zastał w Ferganie tylko jedną osobę, która go jeszcze pamiętała. Skład parafii z powodu gwałtownej migracji zmienił się w odwiedzanych przez nas miastach na tyle, że znalezienie choćby jednej osoby było wielkim wydarzeniem. W Taszkiencie była to organistka i dwie polonuski. W Angrenie nie znaleźliśmy już nikogo. Podobnie miało być w Samarkandzie. Nie umniejsza to jednak rangi tej nostalgicznej wizyty i jej sensu. Miałem wrażenie, że – podobnie jak Jan Paweł II w Polsce w 2002 roku – Ksiądz Józef chce się z tymi miejscami po prostu pożegnać.
Do Samarkandy z Taszkientu wiedzie trasa szybkiego ruchu. To ojczyzna prezydenta Karimowa. On dba o te strony, podobnie jak Putin troszczy się o rodzinny Petersburg. Miasto pozostaje duchową stolicą kraju, pomimo że większość jego mieszkańców to Tadżycy. Nasz kolejny kierowca, Bahtior (to znaczy „Szczęśliwiec”), również był Tadżykiem.
Bahtior opowiedział nam, że Samarkanda odbudowuje się w szybkim tempie, bo ze względu na planowane remonty Al-Kaby w Mekce część pielgrzymów z krajów arabskich ma być za parę lat kierowana na tzw. mały hadż właśnie do Samarkandy, do grobu proroka Daniela.
Tu jest też mogiła Tamerlana. Podobno za jego życia było w Samarkandzie 10 tysięcy chrześcijan i metropolia nestoriańskiego biskupa. Tamerlan nie cierpiał jednak chrześcijan i starał się zmusić ich do przyjęcia islamu. W dużej mierze mu się to udało. Nie będzie zatem przesadą, jeśli nazwę ten kraj ziemią męczenników. Oni zginęli, ale dzięki nim my możemy tu wrócić.
Ponieważ – żeby odwiedzić Duszanbe – potrzebna jest wiza, nie mogłem już dalej towarzyszyć prałatowi Józefowi Świdnickiemu. Z pomocą Bahtiora znaleźliśmy kierowcę, który dowiózł naszych gości w okolice miasta Szahinzade, 70 kilometrów od stolicy Tadżykistanu. Tam mieli spędzić kolejne trzy dni.
18 czerwca 2010, Taszkient – Fergana – Samarkanda
KS. JAROSŁAW WIŚNIEWSKI, misjonarz, duszpasterz, obecnie pracuje w Uzbekistanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.