W czerwcu 2010 r. pojawiła się w mediach informacja: według przewidywań NASA apokalipsa zacznie się już za trzy lata. Przyczyną kataklizmu ma być zwiększona aktywność Słońca, która wywoła gigantyczną burzę magnetyczną. Gdy w postaci wiatru słonecznego dotrze ona do Ziemi, doprowadzi do pandemii i być może do końca ludzkości
W 999 r. milenijne psychozy urosły do granic możliwości. Zgodnie ze słowami Apokalipsy: A gdy się skończy tysiąc lat, z więzienia swego szatan zostanie uwolniony (Ap 20, 7), koniec dziejów miał zaraz nadejść. Niektórzy opowiadali o Lewiatanie, którego papież Sylwester I uwięził na Lateranie - jego następca, Sylwester II, zdaniem wtajemniczonych miał niebawem uwolnić bestię. Lata mijały, koniec świata nie nadchodził, ale zainteresowanie nim nie malało. Hildegarda z Bingen (XII w.) sporządziła nawet portret pamięciowy Antychrysta. Kiedyś we śnie widziała „stworę z głową potworną, jak węgiel czarną, z płonącymi oczami, mającą ośle uszy, a szeroko otwarte szczęki nabite żelaznymi hakami".
Biblijne wzmianki o nadejściu Antychrysta znajdują swoje „potwierdzenie" w 1864 r., w objawieniach z La Salette: „Demoni powietrzni wraz z Antychrystem czynić będą wielkie dziwy na ziemi i w przestworzach, a ludzie coraz przewrotniejsi stawać się będą". Po słowach grozy i przestrogi Matka Boża wzywała wszystkich do wierności Chrystusowi i prawdzie: „Niech wasz zapał uczyni was jakby spragnionymi chwały i czci Jezusa Chrystusa. Walczcie, dzieci światłości! Wy, nieliczni, którzy widzicie, bo oto czas czasów i koniec końców".
nadczłowiek, pacyfista, ekumenista
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy miały miejsce objawienia we francuskim La Salette, w Niemczech Fryderyk Nietzsche napisał małe dziełko o jednoznacznie brzmiącym tytule: Der Antichrist. Mimo sugestywnego tytułu książka nie opisuje jednak samej postaci zapowiedzianej w Apokalipsie, ale prezentuje poglądy autora na chrześcijaństwo w ogóle (dlatego w późniejszych polskich tłumaczeniach używano raczej słowa „antychrześcijanin" niż „antychryst"). Filozof widział w wierze w Boga zagrożenie dla prawdziwego życia, a w chrześcijaństwie -jego zdaniem wymyślonym przez Apostoła Pawła - religię ludzi słabych, którzy nie potrafią sobie poradzić w świecie: „Chrześcijańskie pojęcie Boga - to jedno z najbardziej zepsutych pojęć: Bóg jako Bóg chorych, Bóg jako duch (…) wyrodzony w sprzeczność z życiem". Nietzsche zapewne wcale nie myślał o apokalipsie, nie miał zamiaru charakteryzować samej postaci Zwodziciela, ale kto wie, czy koniec czasów nie będzie związany właśnie z zapomnieniem o Bogu i uwielbieniem człowieka? „Bóg umarł!" - wykrzykiwał Nietzsche ustami bohaterów swoich traktatów - „ja głoszę wam «nadczłowieka»!".
Kilka inspiracji do wyobrażeń o przeciwniku Chrystusa dorzucił również rosyjski teolog Włodzimierz Sołowiow (1853-1900). W niewielkiej książeczce „Krótka opowieść o Antychryście" napisał, że ten „przedstawi się jako pacyfista, ekologista i ekumenista. Ma zwołać sobór ekumeniczny i będzie dążył do ugody ze wszystkimi chrześcijańskimi wyznaniami, zgadzając się na ustępstwa wobec każdej z nich. Ogół chrześcijan pójdzie za nim, z wyjątkiem małych grup katolików, prawosławnych i protestantów". Te słowa stały się kanwą rekolekcji wielkopostnych, których w 2007 r. wysłuchał Benedykt XVI. „Diabeł okazuje się znawcą Pisma, który potrafi dokładnie zacytować Psalm (...) - pisze papież w «Jezusie z Nazaretu». - Antychryst otrzymuje na uniwersytecie w Tybindze honorowy tytuł doktora teologii: jest wybitnym biblistą. (…) Wykład Pisma Świętego może w rzeczywistości stać się narzędziem Antychrysta. (…) Na bazie pozornych osiągnięć naukowej egzegezy pisano najgorsze książki, dokonujące destrukcji postaci Jezusa i demontażu wiary".
Nie wszyscy wierzą w słowa Apokalipsy, nie wszyscy czekają na przyjście Antychrysta lub Chrystusa, ale nawet oni mogą poczuć dreszczyk emocji w obliczu kolejnych zapowiedzi końca świata. Ostatnio panika wybuchła przed 2000 r. Można było zauważyć aktywność przedstawicieli przeróżnych wyznań, którzy nawoływali do wstąpienia w ich szeregi w obliczu zbliżającego się końca wszystkiego. Bywało też na odwrót: na długo przed sylwestrem 2000 r. mormoni ogłosili, że nie przyjmują już nowych wyznawców, ponieważ jest już za późno i kto się spóźnił, ten nie będzie zbawiony. Wszyscy czekali z niecierpliwością: najpierw na noc sylwestrową 1999 r., a gdy nic się nie stało - na sylwestra 2000 r., jako właściwe przejście w XXI w. Nic się nie wydarzyło. Na pocieszenie (postraszenie) pozostaje „przepowiednia" Majów głosząca, że koniec nastąpi już za dwa lata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.