Przez wszystkie dni

Tygodnik Powszechny 48/2010 Tygodnik Powszechny 48/2010

Jego nadejście, objawienie się, nie jest jednostkowym wydarzeniem. By w nim uczestniczyć, nie trzeba wychodzić z domu, biec gdzieś w poszukiwaniu specjalnych przeżyć. Jest wszędzie, rozjaśnia całą rzeczywistość.

 

Marność nad marnościami, wszystko marność (Koh 1, 2)

Zapytany przez faryzeuszy, kiedy przyjdzie Królestwo Boga, odpowiedział:„Królestwo Boga nie przyjdzie dostrzegalnie. Nie powiedzą:»Oto jest tutaj« lub:»Oto jest tam« – ponieważ Królestwo Boga jest pośród (w) was”. A uczniom oznajmił: „Nadejdzie czas, w którym zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie ujrzycie. Powiedzą wam: »Oto jest tam« lub:»Oto jest tutaj«. Nie chodźcie tam i nie biegnijcie. Jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca nieba aż po drugi, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego”  (Łk 17, 20-24)

A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28, 20b)

Ja jestem Alfa i Omega, mówi Pan Bóg, ten, który jest, który był, i który przychodzi,
Wszechmogący (Pantokrator) (Ap 1, 8)

Oto czynię wszystko nowe (Ap 21, 5)


Adwent znaczy przyjście.

Teksty nadchodzącego okresu liturgicznego wskazują na pewnego rodzaju „podwójną” rolę adwentu. Pierwsze tygodnie to czas bardziej świadomego oczekiwania na przyszłe, czyli drugie przyjście Jezusa – w chwale, na końcu czasów. Tygodnie ostatnie natomiast to przygotowanie do dobrego przeżycia świąt, podczas których wspominamy Jego pierwsze przyjście – to, które wydarzyło się dwa tysiące lat temu w Betlejem.

Najpierw wychylenie w przyszłość, potem wspomnienie przeszłości. Przyszłość i przeszłość. Może co prawda dziwić, że nie na odwrót, zgodnie z naturalną koleją rzeczy – przeszłość i przyszłość, ale… czyż nie jest jeszcze dziwniejsze, że w takim pojmowaniu i przeżywaniu adwentu znika gdzieś czas pomiędzy przeszłością a przyszłością, jedyny czas, który rzeczywiście zamieszkujemy?

Co z teraźniejszością?

***

Czasami można odnieść wrażenie, że takie właśnie rozumienie adwentu jest odbiciem/wyrazem bardziej ogólnego sposobu pojmowania – i przeżywania – chrześcijaństwa: jako religii „rozpiętej” pomiędzy przeszłością a przyszłością.

Kto z nas nigdy nie przeżył pewnego rozczarowania, że nie żyje w czasach apostołów albo chociażby proroków – kiedy to Bóg przemawiał, działał, co rusz przychodził do swojego ludu. A dziś? Co pozostało nam poza wspominaniem czasów dawno minionych i oczekiwaniem tego, co – zapewne – nie zdarzy się za naszego życia? Może moralne życie w nadziei, że będzie nam policzone. I zostaniemy przyjęci do Bożego królestwa, gdy kiedyś wreszcie ono przyjdzie lub gdy my przyjdziemy do niego po śmierci?

Ale – może ktoś spytać – czyż nie tak po prostu jest? Czyż teraz nie doświadczamy Bożej nieobecności, a jedyny głos Boga, który do nas dociera, to zapis tego, co – kiedyś – było jakoś bezpośrednio słyszane? Ktoś inny powie: a sakramenty? Lecz czy nie są to – przynajmniej na poziomie doświadczenia – tylko nieprzejrzyste znaki, wspominanie Świętych Zdarzeń i modlitwa o dobrą (lepszą) przyszłość? Owszem, często można usłyszeć, że modlitwa jest rozmową z Bogiem. Lecz czy ta rozmowa nie przypomina najczęściej konwersacji z niemym, który nie daje nawet znać, że w ogóle słyszy?

***

Jeśli jednak wierzyć zapewnieniom zapisanym w Piśmie, Bóg jest Przychodzącym. Przychodzącym przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Jeśli wierzymy Pismu, to jak możemy przypuścić, że Bóg rzeczywiście przerwał swoje przychodzenie...

Może jesteśmy w sytuacji faryzeuszy, którzy pytali Jezusa, kiedy przyjdzie królestwo Boga. Lecz odpowiedź Jezusa ujawnia, że faryzeusze stawiają złe pytanie. Pytanie faryzeuszy jest sensowne tylko przy założeniu, że Bożego królestwa jeszcze nie ma tam, gdzie są pytający. Jezus zaś stwierdza, że Królestwa Boga, czyli Bożej obecności, nie trzeba oczekiwać, dopiero się spodziewać, wypatrywać. Ono już jest.

Dlaczego jednak faryzeusze tego nie zauważają? Paradoksalnie, właśnie dlatego, że chcą c o ś zauważyć. Myślą o królestwie, jako o czymś, co może być „tu” lub „tam”; jako o czymś, co da się wyróżnić z szerszego tła, zlokalizować, pojąć. Nie chodzi tu zapewne o czysto zmysłowe postrzeganie, ale to właśnie za pomocą metaforyki wzroku da się opisać ich postawę. A jak działa nasz wzrok? Odróżnia kształty, kolory, poszczególne przedmioty. Gdy ten zmysł jest sprawny, możemy łatwo zorientować się w naszej sytuacji w świecie: gdzie jesteśmy, co nas otacza.

Wzrok to główny zmysł większości ludzi. Ma on jednak kilka słabości, kluczowych – jak się okazuje – w przypadku rozpoznania królestwa Bożego. Poznanie wzrokowe zakłada dystans pomiędzy tym, kto patrzy, a przedmiotem widzenia. Jak jednak podkreśla Jezus, Królestwo jest w nas, czyli nie ma żadnego dystansu między nim a nami – wypatrywanie go nie ma żadnego sensu, dostrzec go nie sposób.

***

Czy jednak słowo „wewnątrz” nie wskazuje na jakąś lokalizację, na jakieś „tu, a nie tam”? Owszem, interpretacja taka byłaby możliwa, gdyby nie dalsze słowa Jezusa skierowane już do uczniów, dotyczące Syna Człowieczego, czyli samego Chrystusa. Nadejście Królestwa Boga i dzień Syna Człowieczego to ta sama rzeczywistość. Nic dziwnego, że i Syna Człowieczego „w Jego dniu”, to jest wówczas, gdy objawia się taki, jaki jest, też nie można zlokalizować.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...