Święta Christmas

Niedziela 52/2010 Niedziela 52/2010

Tak się złożyło, że w strasznej dla Polaków dekadzie stanu wojennego pięć kolejnych Wigilii spędzałem za więziennymi kratami. Najpierw na Rakowieckiej w Warszawie, a później już w Barczewie na Mazurach.

 

Jeżeli w Polsce mówi się „święta” bez określenia jakie, to wiadomo, że nie chodzi ani o Wielkanoc, ani o 3 Maja, ani o Wszystkich Świętych – tylko o Boże Narodzenie. A jeżeli mówimy „Boże Narodzenie”, to wiadomo, że nie chodzi o pierwszy albo drugi dzień świąteczny, tylko o Wigilię, która formalnie dniem świątecznym przecież nie jest – w kalendarzu nie zaznaczono nawet daty czerwonym kolorem. A jednak tradycyjnie właśnie do Wigilii przywiązujemy tak wielkie znaczenie, bo kojarzy się nam z choinką, szopką – Dzieciątkiem, Maryją i Józefem, z kolacją wigilijną w gronie tych, których kochamy najbardziej, z prezentami – choćby najskromniejszymi, ale najmilszymi ze wszystkich. I wreszcie kulminacyjny moment wigilijnej nocy – Pasterka, tak bardzo polska, tak niepowtarzalna jak żadna inna Msza św. w roku. To właśnie dokładnie od Pasterki odprawianej w nocy z 24 na 25 grudnia rozpoczynają się święta Bożego Narodzenia.

Najsmutniejsza Wigilia

„Kiedy trwoga – to do Boga!”. To staropolskie przysłowie dawno już zostało sprawdzone przez wielu z nas w różnych życiowych, czasami dramatycznych sytuacjach. To przysłowie jest bardzo prawdziwe, bo jest po prostu ludzkie – pokazuje nasze słabości. Także moje własne, i wcale się tego nie wstydzę. Tak się złożyło, że w strasznej dla Polaków dekadzie stanu wojennego pięć kolejnych Wigilii spędzałem za więziennymi kratami. Najpierw na Rakowieckiej w Warszawie, a później już w Barczewie na Mazurach. Barczewo – nazywane polskim Alcatraz, otoczone z trzech stron jeziorem, a z czwartej fosą strasznego krzyżackiego zamku – było najcięższym więzieniem PRL-u.

Był mroźny grudzień 1986 r., siedziałem w zupełnej izolacji w podziemnym karcerze Barczewa. Pomalowane olejną farbą grube mury celi po nocy były pokryte szronem. Przez trzy zimowe miesiące nie miałem możliwości nawet odezwać się do kogokolwiek. Aby otrzymać więzienny posiłek, należało uklęknąć przed kratą w drzwiach (tzw. tygrysówka dla szczególnie niebezpiecznych więźniów). Na kilka dni przed świętami przyjechała z Warszawy najbliższa mi osoba na tzw. widzenie, żeby chociaż przez kilka minut móc spojrzeć na mnie oczami nadziei. Nawet nie wpuścili jej do środka. Stała biedna pod żelazną bramą więzienia na mrozie prawie pół dnia, zanim oprawcy łaskawie zgodzili się przyjąć od niej paczkę świąteczną dla mnie z jedzeniem i opłatkiem. Dowiedziałem się o tym dopiero na wiosnę, kiedy wypuścili mnie z karceru i musiałem pokwitować odbiór paczki, a właściwie tego, co z niej pozostało.

To była moja najsmutniejsza w życiu Wigilia. W tej okropnej scenerii Barczewa nie miałem, oczywiście, nawet zegarka, ale kiedy w środku nocy usłyszałem dalekie przytłumione bicie dzwonów, wiedziałem, że to już północ i że wolni ludzie udają się do kościoła na Pasterkę. W karcerze nie było krat, bo i okna nawet nie było, a grube mury dawnego krzyżackiego zamku, przerobionego przez Niemców na więzienie, w przedziwny sposób wyciszały dźwięki dzwonów, tak że były one subtelne, miękkie, odległe, niemal bajkowe. Ze ściśniętym sercem, z uchem przy zimnym murze klęczałem na betonowej podłodze i modliłem się do Boga tak bardzo i tak długo, aż z tą modlitwą usnąłem, chyba już nad samym ranem, w Boże Narodzenie.

Siano i opłatek

To była moja najsmutniejsza, ale zarazem najważniejsza Wigilia w życiu. To w tamtą Wigilię A.D. 1986 zrozumiałem i odczułem samą istotę tego, czym jest opłatek (z łac. „oblatum”), czyli dar ofiarny. Ten cienki biały płatek chlebowy przypomina o dzieleniu się z bliźnimi tym wszystkim, co mamy. Dla chrześcijan jest nawiązaniem do potrzeby spożywania chleba biblijnego, tak jak to czynił sam Zbawiciel Jezus Chrystus. Cyprian Kamil Norwid pisał niegdyś wzruszająco: Jest w moim Kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,/ Przy wejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,/ Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny,/Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.

A ja sam ze sobą dzieliłem się ułożoną na aluminiowym talerzu kromką więziennego chleba, zamiast opłatkiem, sam sobie składałem życzenia z myślami i marzeniami o moich najbliższych  i o Polsce w sowieckiej i komunistycznej niewoli.

Od tamtej pory minęła epoka, a właściwie kilka epok. Żyjemy w zupełnie innych czasach. Pod względem politycznym, ekonomicznym, społecznym i wreszcie cywilizacyjnym. Zmienia się nasza obyczajowość, również ta związana z tradycją Bożego Narodzenia. Choinki coraz piękniej i barwniej zdobione stoją od końca listopada do początku lutego, czyli ponad dwa miesiące, jak Polska długa i szeroka. Opłatkiem dzielimy się z naszymi bliskimi, przyjaciółmi, znajomymi już od początku grudnia. Prezenty są coraz bardziej wyszukane, droższe, nowocześniejsze, a już szczególnie zabawki dla najmłodszych. Tradycyjnego w naszym kraju od czasów Kazimierza Wielkiego karpia coraz częściej na wigilijnym stole zastępują inne ryby. Proszę zwrócić uwagę, jak stopniowo i coraz powszechniej w naszych polskich domach pojawia się na Boże Narodzenie piękny doniczkowy kwiat – gwiazda betlejemska. Razem z choinką i sianem gwiazda betlejemska tworzy tę szczególną, wzruszającą symbolikę świąteczną Bożego Narodzenia. Zarazem definitywnie zanikają inne tradycje, jak choćby prawdziwe świeczki na choince. Pamiętam, jak w odległym dzieciństwie zapalałem je z moim tatą, a mama z obawą spoglądała na firanki. W ciągu kolejnych stuleci powstawały w Polsce i w całej chrześcijańskiej Europie coraz to nowe tradycje świętowania Bożego Narodzenia. Ta najbardziej znana, najbardziej rozpowszechniona dzisiaj dosłownie na całym świecie, to zwyczaj stawiania choinki. W Polsce tradycja choinki to dopiero XVIII wiek. Wcześniej, i to znacznie, bardzo symboliczne było siano kładzione na stół wigilijny.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...