Twórczość van Gogha, która nie wpisywała się w oczekiwania mu współczesnych, nie zapewniła mu środków do życia. Powszechnie znany jest fakt, że utrzymywał się dzięki pomocy silnie związanego z nim młodszego brata Theo, który zajmował się handlem dziełami sztuki
Starania o maksymalną szczerość wypowiedzi twórczej podkreślał również polski malarz Zdzisław Beksiński, swego czasu zafascynowany rysunkami ludzi chorych umysłowo. Za cenny uważał obecny w nich ładunek szczerości i spontaniczności. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że nie można ich uznać za dzieła sztuki. Nie ma w nich bowiem – bo w tych warunkach nie może być – wspomnianego wyżej świadomego artystycznego zamysłu. Choć obrazy te zachwycą przez chwilę siłą ekspresji, nie są w stanie zatrzymać uwagi widza na dłużej – tak właśnie jak ma to miejsce w przypadku malarstwa van Gogha.
Wiesław Juszczak, historyk i filozof sztuki, podkreśla także ahistoryczność prawdziwego dzieła sztuki. Pisze: „W autentycznym dziele zawsze otwiera się – w sposób widzialny – perspektywa na to, co «niewidzialne». […] Prawdziwa sztuka zawsze pokazuje granice, wędruje po granicach. Po granicach tego, co ludzkie, i tego, co «rzeczowe»”. Van Gogh jest tym spośród najsłynniejszych artystów, którzy się w tę koncepcję idealnie wpisują.
Twórcza samoświadomość
Mimo ogromnej ekspresji obrazy Vincenta van Gogha odznaczają się przede wszystkim klarowną kompozycją. Artysta malarskie płótno wyraźnie dzieli wzdłuż przekątnej lub na kilka „trójkątów”. Niekiedy strefy barwne są w jego obrazach obwiedzione ciemniejszym konturem. Linie podziału uwypuklają różne odcienie użytych kolorów. Artysta tak rozkładał jaśniejsze i ciemniejsze tony barw, by nadać płótnu mniejszą lub większą głębię, w zależności od aktualnej koncepcji.
W połowie lat osiemdziesiątych XIX wieku podczas studiów artystycznych w Paryżu, gdzie przebywał od 1886 roku, van Gogh zetknął się z impresjonizmem, w którym zestawianie określonych punktów barwnych umożliwiało uzyskanie barw pośrednich już na płótnie. W dziełach impresjonistów konkretny kształt wyłania się dopiero podczas oglądania obrazu z pewnej odległości. Tę malarską technikę Vincent przejął od Maneta, Renoira i Degasa, których poznał za pośrednictwem swego brata Theo. Odnajdziemy ją w pejzażach powstałych w tym czasie – w Ogrodzie warzywnym na Montmartrze, Brzegach Sekwany z łodziami, Polu kwiatów niedaleko Arles czy Moście w Arles.
Był to także czas „podboju” Europy przez japońskie malarstwo i grafikę, które urzekały syntetycznym ujęciem motywów i wąskim kadrowaniem rzeczywistości, dającym duże zbliżenie jej fragmentu. Japońskie echo odnajdziemy w twórczości van Gogha na przykład w sposobie „kadrowania” zastosowanym w Siewcy, na którym widzimy fragment drzewa oraz dominującą kulę słońca. Wprost „wytapetowana” japońskimi motywami jest ściana stanowiąca tło w słynnym obrazie Portret ojca Tanguy. Jeden z nich – barwny, choć niezbyt wyraźny – uwiecznił również artysta w tle obrazu Autoportret z zabandażowanym uchem, namalowanym w szpitalu w 1889 roku.
Innym źródłem artystycznej inspiracji byli dla van Gogha syntetyczni symboliści. Od twórcy kierunku Paula Gauguina oraz Emile’a Bernarda zaczerpnął inspiracje do odkrywania uniwersalnych treści w elementach zwykłej codzienności. Dzięki nim poznał też sposób budowania tajemniczego klimatu zwartymi i rytmicznymi formami o dekoracyjnych układach. Od symbolistów zaczerpnął też technikę kluazonizmu, czyli zaznaczania konturów malowanych motywów. Nie stosował jej jednak niewolniczo. Ślady tej techniki dostrzec można w Portrecie doktora Gacheta.
Przykładem obrazu „symbolicznego” jest powstałe w 1888 roku Żółte krzesło, zwane też Krzesłem van Gogha. Na siedzisku namalowanego mebla widzimy jedynie fajkę. W tym przedstawieniu artysta zawarł świadomość własnej samotności i pustki. Na obrazie Krzesło Gauguina, który w sposób symboliczny miał wyrażać Paula Gauguina, pojawia się natomiast motyw światła wydobywającego się z lampki oliwnej, które symbolizowało bujne życie towarzyskie Paula, otoczonego wieńcem wiernych uczniów, ale przede wszystkim człowieka, który poznał smak rodziny i wychowania dzieci. W przypadku van Gogha – mimo starań – kilkakrotne próby stworzenia rodziny kończyły się niepowodzeniem, skazując tym samym genialnego ekscentryka na samotność.
Szaleństwo artystycznego spełnienia
Harmonijne kompozycje kształtów wypełnionych materią o z trudem hamowanej ekspresji; zdecydowane i pełne dynamizmu dotknięcia pędzla zostawiającego na płótnie grubą warstwę farby; „drgające” od wewnętrznej energii, mieniące się i wibrujące – to cechy malarstwa van Gogha, dzięki którym jest to do dziś artysta rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Malowane głównie w latach 1889-1890 Słoneczniki są tego niemal banalnym przykładem. Kwiatom, które u schyłku XIX stulecia były niezwykle popularną ozdobą wnętrz mieszkalnych, Vincent poświęcił kilkanaście obrazów. Kilka wersji Czternastu słoneczników, a także Dwunastu słoneczników to dominacja rozedrganej żółtej barwy. Jej odcienie to nie tylko barwa kwiatostanu, ale i kolor wazonu oraz tła obrazu. Skręcające się płatki niektórych z nich przywodzą na myśl więdnięcie, a w domyśle śmierć kwiatów. Stąd w obrazie symbolicznie zawarta jest refleksja o zamieraniu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.