W obliczu codzienności choroby słowa łatwego pocieszenia mogą ranić cierpiącego. Lękam się zwłaszcza pospiesznych słów o uszlachetnieniu przez cierpienie.
Czy po doświadczeniu choroby inaczej Ksiądz przeżywa Eucharystię?
Poczucie, że przeszło się przez katharsis i swoisty „uniwersytet” choroby, staje się powodem wielkiej wdzięczności. Ono pomaga mi otwierać się na tajemnicę Eucharystii, która nie tylko dotyczy przeszłości, nie tylko jest tym, co dzieje się teraz, ale sięga w przyszłość. I do końca uczyć się będę, żeby wnosić w jej sprawowanie troskę o los ludzi i całego świata przyrody. Wnosić to wszystko, co jest „owocem ziemi i pracy rąk ludzkich”.
Eucharystia rozświetla moje życie i jest słowem podziękowania za nie. Jej przeżywanie pomaga kochać życie. Po doświadczeniu choroby, im dalej posuwam się w latach, tym bardziej dziękuję Bogu za dar życia. Niepowtarzalny, niesłychany. Dlaczego i mnie dano przeżywać cud istnienia?
Sprawując Eucharystię mówię innym i sobie samemu: patrz, dokąd nas to życie prowadzi. To tajemnica przejścia, prawdziwej Paschy. Celebrujemy tajemnicę życia Chrystusa całkowicie oddanego ludziom – życia, które nie zostało udaremnione, lecz przeszło przez wielką przemianę. Śmierć, a przecież nie zatracenie, lecz tajemnica życia zmartwychwstałego. Losy Boga i ludzi są ze sobą na zawsze zespolone. „Dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba” – wyznajemy w „Credo”. Celebracja Eucharystii może trwać krócej lub dłużej, ma swój koniec, ale to, co się w niej przeżywa – tak jak cierpienie – pozostaje.
Jan Paweł II napisał do chorego na raka ks. Józefa Tischnera, że jego życie zostało rozpięte między pytaniami Hioba a odpowiedzią Chrystusa.
Złożony śmiertelną chorobą, wybitny teolog Romano Guardini wyznał, że gdy stanie w obliczu Boga, odważy się zapytać: „Po co dla zbawienia te straszliwe bezdroża, cierpienie niewinnych, wina?” Nie znalazł odpowiedzi – mówił – ani w Piśmie Świętym, ani w nauczaniu Kościoła, ani w teologii, także swojej własnej.
Słowa Jana Pawła II mówią o istnieniu ukrzyżowanym, rozpiętym między pytaniami Hioba a odpowiedzią Chrystusa. Znaczy to, że odejdziesz z pytaniami i do końca nie znajdziesz na nie pełnej odpowiedzi, choćby ci się zdawało, że już ją posiadłeś. W życiu i w wierze nie ma wyłącznie sfery radosnej światłości. Może nawet pod koniec życia ciemność staje się jeszcze większa i to jest nasze oczyszczenie? Jezus nie słowami daje odpowiedź, ale całym życiem. Odpowiedź jest dana przede wszystkim przez wydarzenia: Ukrzyżowany jest Zmartwychwstałym, Ukrzyżowany jest Panem. Tak Bóg Go wywyższył.
Słowa Papieża są zachętą: trwaj, miej nadzieję, przechodź myślą i sercem od Hioba do Chrystusa i nie opuszczaj tych dwóch kręgów. Nie przekreślaj jednego na korzyść drugiego, niech oba w tobie trwają. Kiedyś zobaczysz to jaśniej, choć dziś może zaledwie coś widzisz. Trzeba cieszyć się, że są ludzie, którzy potrafią mądrym słowem w konkretnej sytuacji przekazać drugiemu promień światła w cierpieniu. Chciałbym mieć dla innych podobne dobre słowo.
Jest taki obraz mistyczny, w którym słowa „w ręce Twoje oddaję ducha mojego” oznaczają spadanie w nieznane. Ręce złapią człowieka, ale dopiero po drugiej stronie. Moment nadziei i zaufania tutaj, za życia, wcale nie da uspokojenia i pewności.
To pokrywa się z tym, co dane mi było przeżyć. Podczas śmierci klinicznej nie szedłem przez tunel, żadne światło nie prowadziło mnie ku górze. Spadałem w ciemność. Ale czułem, że to była ciemność dobra. To budzi ufność: jeden ludzki los, spośród milionów miliardów ludzi wart jest tego, aby Bóg brał go w swoje ręce i napełnił po drugiej stronie wielkim zdumieniem. Bo zaskoczenie będzie wielkie – prysną nasze ułomne doktryny teologiczne i filozoficzne. W całej prostocie zobaczymy, Kim jest Ten, który nas powołał do istnienia, prowadził, a o którym nie wiedzieliśmy, że jest tak blisko.
Tę żywą prawdę niosły w sobie trzy wspomniane kobiety idące do Grobu Pańskiego: złoto wiary rozjaśniające ludzkie życie, świeżość spełnionej nadziei, dar ludzkiej miłości. Nasze małe dobro włącza się w nieskończone dobro Boga, które pragnęło się udzielać i dlatego powstał świat. Zło zostanie w końcu zwyciężone przez dobro i piękno.
Potrzebujemy takiego spojrzenia, bo nie jesteśmy zahartowani na cierpienie. Wobec utraty, zerwania życiowej więzi i cierpienia, jesteśmy istotami „ranliwymi”. Dlatego prosimy o ocalenie. I widać, że mimo naszej ułomności jesteśmy go warci, skoro Bóg nas przeobraża i ostatecznie ocala.
Dlatego gotów jestem mówić samemu sobie i tym, którzy cierpią: czeka cię wielkie zdumienie, chroń i poszerzaj w sobie przestrzeń zaufania. Bóg jest większy niż największa nasza nadzieja, wiara i najwspanialsze intuicje, które daje miłość. Z miłości powstałeś, do Boga-Miłości powrócisz. Idź do Światłości!
Ks. Wacław Hryniewicz (ur. 1936) jest wybitnym teologiem i ekumenistą, emerytowanym profesorem KUL. Dużą część swojej twórczości teologicznej poświęcił nadziei na powszechne zbawienie. W zeszłym roku został laureatem przyznawanego przez „Tygodnik Powszechny” Medalu św. Jerzego. Ostatnio opublikował: „Świadkowie wielkiej nadziei. Zbawienie powszechne w myśli wczesnochrześcijańskiej” oraz „Nadzieja leczy”. Niebawem ukaże się w wydawnictwie Verbinum jego książka pt. „Mądrość nadziei”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.