Mamy ciągle nadzieję, że sprzeciw wobec niedopuszczalnego stylu życia publicznego nastąpi, że każdy, kto ceni Prawdę poczuje, że jest czas, by dać temu wyraz.
Urodzony w Warszawie profesor Solomon Asch wykonał w roku 1951 w USA przełomowe i klasyczne już obecnie badania psychologiczne. W badaniach tych (z konieczności opisujemy je tylko skrótowo) zgromadzeni razem studenci otrzymali rysunek:
Następnie byli kolejno proszeni przez Ascha, aby wypowiedzieli się, która z trzech linii (A, B, C) jest tej samej długości co linia lewa (X). Studentami, na których naprawdę przeprowadzano test, byli tylko (nieświadomi tego faktu) studenci, którzy wypowiadali się jako ostatni. Ich poprzednicy byli umówieni z Aschem i odpowiadali celowo błędnie, podając wbrew rozsądkowi, że odcinek X jest tej samej długości co odcinek A lub odcinek C. Rezultat badań Ascha był porażający. Badani studenci (odpowiadający jako ostatni) nagminnie odpowiadali błędnie, czyli bardzo często tak, jak ich namówieni z Aschem poprzednicy. W ten sposób chęć „bycia akceptowanym w grupie” zwycięża nawet elementarny zdrowy rozsądek. Można by powiedzieć, że w gruncie rzeczy badani często stwierdzali (pod wpływem „opinii otoczenia”) dobrowolnie, z przekonaniem i publicznie, że „2x2=7”... Oto jest potęga sugestii, oto jest pole do manipulacji w ramach tzw. inżynierii społecznej, głównej pomocnicy totalitaryzmów.
W obronie prawdy
A jednak Uniwersytet jest społecznością wyjątkową. Przysięga doktorska, którą składaliśmy, wspólna dla całego Uniwersytetu, w zasadzie mówi tylko o Prawdzie: „nie dla czczej chwały, ale by jaśniej błyszczało światło Prawdy, od którego dobro rodzaju ludzkiego zależy”. Każdy więc z doktorów uniwersytetu wyrażał przekonanie, że Prawda istnieje i że jego celem będzie dążenie do niej. Możemy mieć kłopoty z jej znalezieniem, ale jest do czego dążyć i trzeba to robić, a uniwersytet jest tutaj szczególnym miejscem. Gdyby uniwersytet kiedykolwiek zrezygnował z poszukiwania Prawdy, to stalibyśmy się tylko zbiorowiskiem przebierańców w togach. Pokusa zapytania za Piłatem „Cóż to jest prawda?”, choć pozornie atrakcyjna, jest niezwykle niebezpieczna, prowadząc w prostej drodze do nihilizmu i poddając w wątpliwość nie tylko sens prowadzenia badań naukowych, ale też wszelkiej ludzkiej aktywności.
Pierwszym prawem logiki jest to, że z Prawdy może wynikać tylko Prawda, ale z fałszu może wynikać w sposób poprawny wszystko. Tymczasem za Prawdę możemy przez nieostrożność uznać czasem coś, co jest fałszem, a robimy ten błąd przez bardzo prostą rzecz: zaniechanie samodzielnego myślenia, a pochopne oparcie się na opinii innych, bez sprawdzenia zasadności tej opinii. Wtedy, wychodząc z błędnej przesłanki możemy w sposób logicznie poprawny udowodnić dosłownie wszystko, nawet, że „2x2=7”... Jest jeszcze gorzej, bo ta „opinia innych” może być przedstawiana celowo jako „opinia większości” czy „opinia autorytetów”, czy jako wynik „poważnych badań”, także, gdy i nawet to jest nieprawdą. Sprytni właściciele mediów z dnia na dzień mogą wykreować cnoty jednych lub pogrążyć innych, sprawiając wrażenie, że, to co napiszą w swoich mediach, to opinia większości...i liczą tu bardzo na efekt Ascha wynikający z braku samodzielnego myślenia.
Według naszej opinii, z czymś takim mamy obecnie do czynienia w Polsce, w powszechnej skali i w wielkim natężeniu. Uniwersytet i każdy z nas powinien znaleźć w sobie siłę, aby przeciw temu pogwałceniu Prawdy zaprotestować.
Eliminowanie z dyskusji publicznej
Zacznijmy od tego, że w zasadzie nie widać w Polsce miejsca, gdzie odbywałaby się dostępna dla społeczeństwa, spokojna, poważna dyskusja na jakikolwiek istotny społecznie temat, odpowiednio długa, aby zaprezentować racje w sposób pełny, oparta na Prawdzie i na poszanowaniu każdego uczestnika. Zamiast tego jest albo przekrzykiwanie się na inwektywy w „dyskusjach” w TV czy radiu, albo artykuły w gazetach czy tygodnikach, gdzie z reguły już na początku artykułu, delikatnie lub nie, ustawia się czytelnika, aby nie lubił tego kogoś, kogo nie lubi autor (a jest to czysta manipulacja opisana przez Ascha). Niektórzy są praktycznie eliminowani z merytorycznej dyskusji publicznej wyłącznie z powodu etykietek nadanych im wcześniej przez zawiadujących mediami. Mechanizmem wykluczenia jest dobrze zbadane przez naukę zjawisko mobbingu, czyli znęcania się nad wybraną ofiarą w grupie (np. klasie szkolnej). Ofiarę wskazujemy jako przyczynę wszelkich naszych niepowodzeń, zaś jej argumentów czy krzywd nikt nie zamierza wysłuchiwać. Z napiętnowanego przez klasę ucznia wyśmiewają się nie tylko silne dryblasy, ale także pozostali, w tym nawet najgorsze ofermy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.