Siedzę przed doniczką i czytam jeszcze raz, z paru książek, wszystko o tetrastigmie. Główny problem, pisze jeden z autorów, że szybko rośnie. Fajny problem – cieszę się. Roślinka rzeczywiście wypuszcza łodygi, wąsy i liście w przyspieszonym tempie, codziennie można zobaczyć choćby parę milimetrów czegoś nowego.
Ciągle zima, ogród zamknięty w bieli, trzeba się ratować przynajmniej doniczkowo. Kupiłam tetrastigmę – mała sadzonka, więc tanio. To pnącze jest jak marzenie o dżungli na Dalekim Wschodzie, może w Wietnamie – wielkie, sztywne, ciemnozielone liście osiągające rozmiar XXL. Moja sadzonka jest tymczasem mała, ale ma grube łodygi i spore liście. I proporcje jak małe bernardyniątko: niby bubuś w kształtach, ale już jako nowonarodzone jest większe od wielu dorosłych psów małej rasy. Pierwsze liście tetrastigmy są większe od mojej dłoni. Widać, że pnącze urośnie potężne, o ile będzie zadowolone z naszego domu.
Siedzę przed doniczką i czytam jeszcze raz, z paru książek, wszystko o tetrastigmie. Główny problem, pisze jeden z autorów, że szybko rośnie. Fajny problem – cieszę się. Roślinka rzeczywiście wypuszcza łodygi, wąsy i liście w przyspieszonym tempie, codziennie można zobaczyć choćby parę milimetrów czegoś nowego.
Któregoś dnia zauważyłam, że jeden z zielonych wąsów wystaje bezradnie, więc podałam mu mały kawałek bambusowego patyka. Nie minął tydzień, a okazało się, że kijek był jednak za mały. Zabrałam, dałam nowy, dłuższy, a samą roślinę podparłam innym bambusem. Za dwa dni widzę, że tetrastigma dalej rośnie, ale w innym kierunku, a wąs się sam odczepił i odsunął. Najwyraźniej uznał, że podpora, która się rusza, jest niepewna. Poprawiam więc jeszcze raz i zahaczam roślinkę o patyk. Tu ma wygodniej, no i bliżej okna. Mijają kolejne dni i znowu to samo – pnącze rośnie w kierunku przeciwnym, choć tam nie ma nic, na czym mogłoby się owijać, a i od okna ma stamtąd sporo dalej. Poddaję się – zobaczę, co będzie. Pamiętam wprawdzie, że sir David Attenborough w Prywatnym życiu roślin twierdził, że rośliny czują, przewidują, planują i ruszają się, a jednak jestem zaskoczona. Opowiadam córce, jak tetrastigma droczy się ze mną. Śmieję się, że ja wiem lepiej, czego jej trzeba, a ona woli po swojemu – z dala od podpórek i od światła. Córka patrzy na mnie i stwierdza: „Mamo, to zupełnie jak człowiek z Panem Bogiem”.
Racja. Zostawiam więc pnącze. Poprawię za parę dni, jak jeszcze urośnie i będzie mocniejsze. Boję się, że jeśli będę codziennie ruszać, to w końcu uschnie. Najwyżej za jakiś czas zejdzie na podłogę.
W ciągu pełnych zamieszania kolejnych dni – jak to w domu, gdzie na pierwszym planie są szkoła, dziecięcy teatrzyk, lekcje muzyki, pranie, gotowanie i sprzątanie – zapomniałam o naszej tetrastigmie. Kiedy któregoś dnia przystanęłam, żeby się jej lepiej przyjrzeć, okazało się, że roślinka wygina się z powrotem do podpórki i okna. Następnego dnia rano zauważyłam, że owija się już skutecznie wokół bambusowego patyka i wyciąga w stronę światła. Najwyraźniej poszukiwanie innej drogi do podpory zakończone.
Śmiejemy się z córką: to rzeczywiście jak z ludźmi. Wierzę, że mój Ogrodnik będzie próbował i mnie nakierować ku światłu, ale w razie potrzeby poczeka, aż sama odnajdę drogę. Czy jednak wykażę się równie szybkim refleksem jak nasza tetrastigma?
Monika Waluś– żona, matka i gospodyni domowa, doktor teologii. Wykłada dogmatykę na UKSW oraz w kilku seminariach duchownych. Prezeska stowarzyszenia „Amicta Sole”, członkini Zespołu Laboratorium WIĘZI.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.