Nawrócenie Wędrującego Ducha

Wzrastanie 4/2011 Wzrastanie 4/2011

„Lubiłem zabijać ludzi. Lubiłem, bo miało to słodki smak, tak jakbym jadł coś słodkiego.”* wódz Wędrujący Duch, osada Frog Lake, 1 kwietnia 1885 r.

 

- Polećmy nasze dusze Bogu! – wezwał ojciec Fafard.

Gromada wiernych pochyliła głowy w modlitwie. Niektórzy czuli, że ich czas się wypełnił. Obecny na Mszy Metys Karol Gouin, z zawodu cieśla, emanował spokojem. Właśnie zakończył spowiedź, oczyścił duszę z grzechów w obecności francuskiego misjonarza. Już się nie lękał...

Dobiegający zza okien kościoła łomot indiańskich bębnów, dzikie okrzyki zdawały się przybierać na sile. Nagle drzwi świątyni otwarły się z trzaskiem. Na progu stanął wysoki Indianin z karabinem w ręku. Jego twarz pokrywały barwy wojenne.

Był to wódz Indian Kri – Wędrujący Duch.

Czerwoni i Biali

Maleńka osada Frog Lake, na Terytoriach Północno-Zachodnich (obecnie kanadyjska prowincja Alberta) nagle znalazła się w oku cyklonu. Jeszcze niedawno jej nieliczni biali i metyscy obywatele żyli w przykładnej zgodzie z Indianami Kri z pobliskiego rezerwatu.

Kilka osób zatrudnionych było przez władze jako instruktorzy, uczący czerwonoskórych braci uprawy roli i hodowli bydła, pomagający im w pracach gospodarczych. Dodatkowo rząd przyznał subwencje na wzniesienie młyna i tartaku, co miało pomóc w usamodzielnieniu Indian. Ci ostatni mogli też liczyć na rządowe dostawy żywności, których dystrybucją zajmował się agent rezerwatu.

O rozwój duchowy mieszkańców osady troszczyli się misjonarze oblaci, 36-letni ojciec Leon Fafard, i o 10 lat młodszy przybysz z Francji, ojciec Feliks Marchand, którzy prowadzili również parafialną szkołę.

Panujący stan równowagi zakłóciło osiedlenie się w rezerwacie licznej grupy Indian Kri z Równin pod wodzą Dużego Niedźwiedzia. Niedawni koczownicy rychło popadli w spory zarówno ze swymi osiadłymi ziomkami, jak i z mieszkańcami Frog Lake.

Rebelia

Tymczasem z okręgu Saskatchewan napłynęły niepokojące wieści. Zamieszkujący ten rejon Metysi (potomkowie Francuzów i Indian) znaleźli się w ostrym sporze z rządem federalnym. Metysi mieli swoje głębokie racje, bronili swej kultury i tożsamości, na które nastawała bezduszna władza. Ich nieszczęściem było, że na czele protestu stanął zawodowy polityk, szczwany demagog i „prorok” religijnej sekty, niejaki Ludwik Riel.

Riel, osobnik utalentowany acz niekiedy zdradzający objawy zaburzeń psychicznych, nie uznawał kompromisów; rozpoczął prawdziwą rewolucję. Na wiosnę 1885 r. ogłosił utworzenie niezależnego rządu metyskiego z siedzibą w Batoche. Niepodzielną władzę w państwie Metysów sprawować miała sekta, której Riel był „prorokiem”. Sekciarze rozpoczęli bezprawne aresztowania swych przeciwników, w tym miejscowych księży. Przybyły na miejsce zamieszek oddział Północno-Zachodniej Policji Konnej wpadł w dobrze zorganizowaną zasadzkę; polała się krew. Na kanadyjskich preriach wybuchła wojna.

Wielki Czwartek w Frog Lake

Doniesienia o buncie Metysów, a zwłaszcza o porażce policyjnych „czerwonych kurtek”, wywołały entuzjazm wśród koczowników Dużego Niedźwiedzia. Wieczorem 1 kwietnia 1885 r. w rezerwacie złowrogo załomotały bębny. Szczególnie jątrzącą rolę odegrał Wędrujący Duch, wódz wojenny Kri z Równin. Z nostalgią wspominał „słodki smak” zabijania, zapowiadał, że nazajutrz uda się do Frog Lake skosztować „dwunożnego mięsa”.

Wielu Indian, szczególnie osiadłych Leśnych Kri, kategorycznie odmówiło przyłączenia się do awantury. Jednak spora grupa wojowników, po całonocnych pląsach, ruszyła z Wędrującym Duchem i Dużym Niedźwiedziem na Frog Lake.

Wpadli do osady w godzinach rannych. Rozpoczęli grabież sklepów i prywatnych domów. Mieszkańcy schronili się w kościele.

Był Wielki Czwartek, 2 kwietnia 1885 r. Ojciec Fafard, przeczuwając najgorsze, wezwał do modlitwy. Niedługo potem Indianie wdarli się do świątyni. Wielu było pijanych alkoholem zrabowanym w sklepach. Brutalnie bijąc kolbami wiernych popędzili ich w stronę rezerwatu. Podobno Duży Niedźwiedź nie chciał dopuścić do najgorszego. Ale Wędrujący Duch był żądny krwi...

Słodycz zabijania

Pierwszy umarł Tomasz Quinn, agent rezerwatu, Metys ożeniony z Indianką. Powaliła go kula z winchestera Wędrującego Ducha; inny wojownik dobił go strzałem w głowę.

Potem śmierć zabrała Karola Gouina, cieślę, również Metysa. Towarzysze niedoli zapamiętali jego nadzwyczajny spokój, po spowiedzi jaką odbył u ojca Marchanda.

Trzeci zginął Jan Gowanlock, kupiec. Przybył do Frog Lake niedawno, planował zbudować tu młyn.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...