Pewien zaś Samarytanin

W drodze 4/2011 W drodze 4/2011

Chrześcijaństwo nie jest religią dla ludzi z czystym kontem. To religia dla tych, którzy jadą od bandy do bandy, ale ciągle za Panem Jezusem.

 

A z czego wynika obawa przed nawróceniem?

Opór bierze się stąd, że nawracanie kojarzy się z nadludzkim wysiłkiem. Słyszymy z ambony, że jeśli się nie będziesz wysilał, to się nie zmienisz. Problem w tym, że my najczęściej mamy już tyle różnych zajęć, że gdy się nam mówi o dodatkowym wysiłku, to machamy z rezygnacją ręką, bo niby skąd na to wszystko brać siły. Jest więc to nie tyle obawa przed nawróceniem, ile opór przed przymusem dodatkowej gimnastyki duchowej.

Prawdziwy lęk natomiast pojawia się wówczas, gdy ktoś zakosztował tego wewnętrznego błysku i nagle się wystraszył, że straci kontrolę nad swoim życiem. Przypomina to trochę relacje miłosne. Najpierw jest pięknie, ślicznie i czule, uruchamia się sfera zmysłowa, ale w którymś momencie pojawia się dramatyczny sygnał świadomości: ja się naprawdę komuś daję! I ten ktoś zrobi ze mną, z moimi uczuciami to, co będzie chciał. I ja naprawdę muszę temu komuś zaufać i powierzyć się w obce ręce.

No ale mówimy o powierzeniu się w ręce Boga.

Oczywiście, ale nawet Pan Bóg to jest On, a nie ja. To dobry Stwórca, kochający Ojciec i troskliwy Zbawiciel. Ale przy wszystkich tych założeniach to jest zawsze Ktoś inny niż ja. Cóż z tego, że wszystko mnie do Niego przyciąga, skoro faktycznie gest zawierzenia się Jemu jest oddaniem siebie w obce ręce. Obce, czyli nie moje. Jak mówi św. Paweł do Hebrajczyków: strasznie jest wpaść w ręce Boga żywego. Z jednej strony obcujemy z Bogiem miłości i miłosierdzia, a z drugiej z Bogiem mocy i siły. I nie wiemy, co On z nami zrobi, nie mamy pewności ani gwarancji.

Chrześcijaństwo to wspinanie się po bardzo wysokiej drabinie. Gdy się już dojdzie do ostatniego szczebla, słyszy się zaproszenie „Skacz, a ja cię złapię”. Ten, kto się odważy na skok, to człowiek wierzący. Nawrócony. Fundamentalne przesłanie chrześcijaństwa wyraźnie mówi, że życie trzeba stracić, żeby je na nowo odzyskać.

To się łatwo mówi, ale jak się nad tym chwilę zastanowić, to nikt nie chce umierać. Śmierć to jest jakiś koniec.

Argumentem, który kiedyś do mnie przemówił i uratował mnie, było uświadomienie sobie faktu, że życie i tak stracę, czy tego chcę, czy nie. Mogę jednak stracić je bezsensownie, kurczowo trzymając je w dłoniach i drżąc na myśl, że mi je kiedyś odbiorą, a mogę je stracić, oddać dla kogoś lub dla czegoś, czyli w ostatecznym rozrachunku dla Niego.

Nie mogę zachować, ocalić mojego życia, nie ofiarowując go innym, nie tracąc go w służbie dla innych, nie kochając innych. Wtedy przegrywam. Tu się sprawdzają słowa Jezusa: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. A jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”.

To wezwanie do naśladowania to przecież centrum przesłania Ewangelii. To jest przesłanie nie tylko dla chrześcijan czy dla katolików. Ewangelia to jest samo życie, dla wszystkich. I jeśli w to nie wierzymy, to dajmy sobie spokój z jej głoszeniem.

Często ludzie mówią w konfesjonale, że chcieliby coś zmienić w swoim życiu, ale im się to nie udaje. Widać, że ktoś się ze sobą męczy i odbija się od kratek konfesjonału.

A kto powiedział, że ma się od tych kratek nie odbijać? Kto powiedział, że lepiej dla niego będzie, jeśli nastąpi przełom? A może jego życie to jest odbijanie się od tych kratek konfesjonału i ciągłe wracanie do nich? Wielu innych już by to rzuciło w cholerę, a on po prostu tam przychodzi. Kto powiedział, że tak nie ma być? Może będzie dobrze, jeśli coś się w nim przełamie, a może lepiej, żeby tę swoją słabość, ten grzech niósł ze sobą. Życie to jest coś więcej niż wolność od grzechów czy słabości. Życie to coś o wiele piękniejszego od bycia wolnym od problemów.

W istocie pytam o doświadczenia tych wszystkich, którzy zmagają się na przykład z nałogami. Argumentacja, że życie oznacza coś więcej niż grzech i słabość, jest dla nich strasznie trudna.

W porządku. Powiem więc parę słów o pokorze, czyli o tym, na czym jako jezuita zupełnie się nie znam. Zastanówmy się, jak Pan Bóg ma nas nauczyć pokory? Czy właśnie nie przez takie doświadczenia? Ktoś się denerwuje i frustruje, że się nie zmienia. No, a kto ci powiedział, że masz się zmienić?! Myślę, że często jest to wina nas, księży, że wydzieramy się na ludzi i mówimy, że mają się zmienić. A tymczasem, podobnie jak Pan Jezus, my ich mamy kochać już teraz, takich niezmienionych, a nie krzyczeć na nich, żeby się zmienili.

Uznanie zmiany za absolutnie niezbędną i konieczną oraz siłowe dążenie do niej to droga donikąd. W ten sposób nie dojdzie do nawrócenia ani innych, ani nas samych.

W jednej ze swych książek Anthony de Mello opisuje człowieka, który bardzo się jąkał i nie mógł sobie z tym poradzić. Leczył się długo, ale niestety, intensywna i uporczywa terapia nie pomagała. Kiedyś wsiadł do autobusu, nie mając biletu, i przyszli kontrolerzy. Podchodzą do niego. On nie ma nic na usprawiedliwienie, ale tak sobie kalkuluje, że jeśli zacznie się jąkać, to wzbudzi w nich litość. Nawet zamierzał jąkać się nieco bardziej niż zwykle. Tyle tylko, że – ku jego wielkiemu zdziwieniu – tym razem przemówił bardzo płynnie, bez zająknięcia. Dlaczego? Bo ten jeden raz spojrzał na swoją wadę jako na coś pożytecznego i wtedy przestała mu być potrzebna. Tak samo jest z nami. Jesteśmy istotami bardzo logicznie działającymi. Wszystko robimy po coś. Również nasze nałogi i grzechy niesiemy ze sobą po coś. Zajmujemy się nimi, koncentrujemy się na nich, rozpaczamy, że z nimi nie możemy ruszyć z miejsca. A spróbujmy na chwilę zapomnieć o naszych słabościach i o tym, że są nam przeszkodą na drodze do świętości. Zacznijmy po prostu żyć i kochać, bo już teraz mamy wszystko, co potrzebne do tego, żeby być świętymi. Bo świętym można zostać ze słabością, z powtarzającym się grzechem, z nałogiem. Chrześcijaństwo nie jest religią dla ludzi z czystym kontem. To religia dla tych, którzy choć nieraz jadą od bandy do bandy, to jednak ciągle za Panem Jezusem.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...