O bogactwie liturgii i potrzebie wierności przepisom liturgicznym z księdzem kanonikiem dr. Andrzejem Grzelakiem, liturgistą, referentem liturgicznym w Kurii Metropolitalnej w Gnieźnie, prowadzącym ćwiczenia z liturgiki w Prymasowskim Wyższym Seminarium Duchownym, a od 16 lat proboszczem w gnieźnieńskiej parafii pw. Chrystusa Wieczystego Kapłana rozmawia Monika Białkowska
Argumentu, że liturgia nie znosi pośpiechu, używają zwykle księża, którzy głoszą czterdziestominutowe kazania... Czy to nie jest zachwianie proporcji?
- Jest. Moim zdaniem kazanie nie powinno być dłuższe niż 10–15 minut, aczkolwiek boję się mówić to kategorycznie. Jestem księdzem ponad 30 lat i wygłosiłem w życiu wiele kazań, ale gdyby ktoś zapytał, jakie powinno ono być, odpowiedziałbym, że nie wiem. Dobre jest to, które pomoże ludziom przyjąć Boże dary, po prostu. Oczywiście trzeba się liczyć z proporcjami liturgii i nie zagadać Mszy św., trzeba się też liczyć z możliwościami percepcyjnymi człowieka.
Zdarza się, że księża, szukając sposobów na przyciągnięcie uwagi, wpuszczają na ambonę świeckich, na przykład z poruszającym świadectwem...
- Przepisy liturgiczne w tej kwestii są jednoznaczne: po Ewangelii homilię może wygłosić tylko kapłan celebrans. Może go zastąpić inny kapłan albo diakon, natomiast nie wolno w tym miejscu zabierać głosu nikomu innemu. Jeśli zdarzy się, że jest potrzeba oddania głosu członkowi rady duszpasterskiej, siostrze zakonnej, osobie świeckiej, która pragnie dać świadectwo, klerykom – można to zrobić, ale wyłącznie w ramach ogłoszeń duszpasterskich, po Komunii.
Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o homilie, to najtrudniejsze wydaje się głoszenie kazań do dzieci – tu najbardziej widać naszą niedoskonałość i braki. Przepytujemy, domagamy się głośnych aklamacji, powstaje hałas, który ostatecznie mija się z celem.
Jeśli o dzieciach mówimy – jaki model ich uczestnictwa we Mszy św. uważa Ksiądz za najlepszy? Zapraszać je do przodu, czy pozwolić uczyć się liturgii od rodziców?
- Obecność i rola rodziców są w tej kwestii bezwzględnie najważniejsze, to ich postawy kształtują postawy dziecka. Niejednokrotnie obserwuję sytuacje, kiedy małe dzieci klękają, próbując – jeszcze niezdarnie – naśladować rodziców. W naszej parafii zapraszamy dzieci przed ołtarz tylko na czas homilii. Nie są dopuszczane do czytania słowa Bożego, dopiero od gimnazjum mogą być lektorami. Zapraszamy je za to do procesji z darami, do modlitwy powszechnej, do scholi. Natomiast w trakcie samej liturgii, poza homilią, dzieci są z rodzicami. Pozostawione samym sobie w dziecięcej gromadzie byłby pozbawione przykładu właściwych zachowań.
Zdarza się, że to właśnie obecność dzieci prowokuje księży do rozwijania treści z homilii w innych miejscach liturgii. Słyszymy wtedy opowieści: „Oto Jezus, Baranek Boży, ten, który bardzo nas kocha. On przychodzi do nas, żeby zaprosić nas do udziału w swojej uczcie. Błogosławieni jesteśmy wszyscy, których wezwał na tę ucztę”...
- Spotkałem takiego księdza... Ale jakakolwiek ingerencja w tekst liturgiczny jest niedozwolona. A Kongregacja Kultu Bożego wymaga od nas takiej pracy z dziećmi, by mogły one jak najszybciej uczestniczyć we Mszy św. w taki sposób, w jaki uczestniczą w niej dorośli.
Musimy pamiętać, że liturgia nie jest własnością człowieka. Kościół otrzymał ten depozyt i ma go strzec. Wszystkie sformułowania w Mszale, by mogły być wprowadzone do użytku liturgicznego, muszą być zatwierdzone przez Stolicę Apostolską. Zdarzyło się już w Polsce, że biskupi sugerowali, żeby po wezwaniu do przekazania znaku pokoju wprowadzić aklamację „Pokój nam wszystkim”. Przyjęto to w czasie Konferencji Episkopatu, niektórzy pospieszyli się i przekazali zalecenia w swoich diecezjach, tymczasem Stolica Apostolska tej aklamacji zabroniła. Podobnie rzecz ma się z aklamacją „Bogu niech będą dzięki”, wygłaszaną gdzieniegdzie po homilii. To nie jest drobiazg, to autentyczne nadużycia, niedopuszczalna prywatyzacja liturgii.
A jeżeli ksiądz układa pieśń, która śpiewany jest podczas liturgii? Nie narusza w niczym tekstów liturgicznych, dokłada tylko śpiew przed homilią: wezwanie Ducha Świętego albo błogosławieństwo ewangeliarzem?
- Ani jedno, ani drugie nie jest właściwe. Liturgia nie jest naszą własnością, jest wyraźna zasada, że w liturgii nie wolno nam niczego dodawać, niczego opuszczać ani niczego zmieniać. Po Ewangelii nie ma miejsca na żadne dodatkowe modlitwy czy pieśni. Ewangeliarzem błogosławić ma prawo wyłącznie biskup.
Pieśń ułożona z najszlachetniejszych nawet pobudek nie ma prawa być wykonywana w ramach liturgii. Problem śpiewów jest niestety bardzo poważny. Właściwe śpiewy to antyfony zapisane w formularzach liturgicznych. Mogą być one zastąpione przez inne pieśni, zatwierdzone przez kompetentne władze. W Polsce mamy kilka śpiewników, którymi wolno jest posługiwać się podczas liturgii – wszystkie inne pieśni wprowadzane są do liturgii bezprawnie. Nikomu i pod żadnym pretekstem nie wolno jest tego robić na własną rękę. Bardzo niepokojące są też śpiewy wykonywane podczas zawierania sakramentu małżeństwa i podczas pogrzebów – ckliwe i wzruszające, ale na pewno nie liturgiczne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.