Mówią o nim, że głosi najkrótsze kazania w Polsce. Rekordowe ma tylko cztery zdania. Ks. Eugeniusz Burzyk, duszpasterz środowisk twórczych w diecezji bielsko-żywieckiej, podkreśla, że ich krótkość wynika ze zwięzłości. Do tego dają duchowego kopa, jak mała czarna espresso.
Ma Ksiądz jakiś rytuał w przygotowywaniu kazań? Są miejsca, które do ich powstania inspirują?
– Ważne jest, by mieć przy sobie Pismo Święte i komputer. Miejsce jest drugorzędne, chociaż kiedy jestem na urlopie w górach, to mogę napisać więcej kazań. Spokój i samotność – to dwie rzeczy, które w twórczości są konieczne.
Homilia powinna powstawać według jakiegoś schematu?
– Zaczynam od Ewangelii: szukam jakiegoś problemu. Nigdy nie omawiam całej Ewangelii, bo kazanie nie jest egzegezą Pisma Świętego, wykładem czy katechezą. Ma zainspirować do życia religijnego. Zaczynam od jednej myśli z Ewangelii, a inne pomijam, bo nie da się przekazać wszystkiego. Do tej jednej myśli szukam wstępu, sytuacji problemowej wziętej z życia, literatury czy poezji. Ona wypływa z Ewangelii i jest pierwszym punktem kazania. W drugim punkcie, wybranym wcześniej fragmencie z Ewangelii, staram się wyjaśnić sytuację przedstawioną we wstępie. Prościej: Ewangelia wyjaśnia, co na ten temat mówi Pan Jezus. W ostatnim punkcie kazania staram się znaleźć cytat czy kolejną sytuację z życia, która rozwiązuje problem postawiony w punkcie pierwszym.
Jakie powinno być idealne kazanie?
– Mówi się, że moje kazania są najkrótsze w Polsce. To jest złe określenie. Krótkość moich kazań wypływa z ich zwięzłości. Wszystko co zwięzłe jest krótkie. Natomiast to co krótkie, nie musi być zwięzłe. A więc pierwszy warunek dobrego kazania to zwięzłość. Trzeba mówić jasno, krótko i bez powtórzeń. Poza tym kazanie musi być biblijne. Jest to oczywiste, bo przecież podstawową treścią kazania jest Ewangelia. Przygotowując kazanie, trzeba się wysilić. Dziś nie wystarczy mieć rację – trzeba kombinować, jak tę rację przedstawić ludziom. Jak trafić do profesora, robotnika, artysty czy człowieka, który prawie nie wierzy. Chodzi o to, by każdy z nich coś z tego słowa miał, czymś się w kazaniu zainteresował. Forma wypowiedzi jest bardzo ważna, a my czasem nie zwracamy na to uwagi. Często człowieka możemy przekonać właśnie formą, a nie argumentami. Mówiąc agresywnie, nawet najbardziej prawdziwe rzeczy nie odniosą skutku. Jeśli powiemy je dobitnie, ale łagodnie, bez zacietrzewienia, to mogą zainspirować do pomyślenia o swoim życiu.
Zwięzłych i krótkich kazań nie tworzy się wcale łatwo.
– Przygotowując 20-minutowe kazanie, rozpisuję się. Jeśli chcemy je zmieścić w 5–7 minutach, trzeba skrócić. To nie jest łatwe. Przez wiele lat byłem korespondentem KAI. Przygotowując depesze, dziennikarz agencyjny nie może sobie pozwolić na jedno niepotrzebne słowo, bo mu tej depeszy po prostu nie wyemitują. Pracując w agencji nauczyłem się skracać do 1/3–1/2 strony tekstów 2–3-stronicowych bez uszczerbku dla treści. Zasadą jest, że im mniej powiemy, im mniej napiszemy, tym ludzie więcej zapamiętają i chętniej posłuchają czy przeczytają. Ludzi nie zmienimy, dając im na siłę rzeczy długie, ale właśnie krótkie. To po tych ostatnich powiedzą: „Ciekawe kazanie, szkoda, że tylko pięć minut”
Ważny jest lekki niedosyt…
– Dokładnie. Jeżeli opijemy się kawą, jest nam niedobrze, podobnie jeśli zjemy za dużo ciastek. Wychodząc z kościoła, musimy czuć niedosyt. Przytoczę przykład z życia. W pewnej parafii zmienił się proboszcz, który znacznie wydłużył Msze. Wierni mówili mi: „Proszę księdza, dawniej ludzie zostawali, by się pomodlić, a teraz czekają tylko na koniec Mszy i wszyscy uciekają do domu”.
Niedosyt to dobre lekarstwo na nudę?
– Kazanie musi być ciekawe, niezwykłe, oryginalne. Ksiądz powinien ludzi czymś zaskoczyć. Nie chodzi o kontrowersje, których jestem przeciwnikiem. Nie lubię pytań podczas kazań; sam wielu rzeczy nie wiem, a gdyby mnie zapytano z zaskoczenia w obecności kilkuset osób, to bym zapomniał może i Dziesięciorga przykazań.
Rzeczy zwięzłe, krótkie nie są nudne. Nudny jest bełkot – powtarzane często te same wyrażenia, zwroty i zdania. Jeszcze jako ministrant pamiętam księdza – bardzo dobrego, który jednak mówił mniej więcej tak: „Miłosierdzia potrzebuje świat. Świat potrzebuje miłosierdzia. Miłosierdzie światu jest bardzo potrzebne”. Powtarzał to w kółko, z jakimiś wstawkami. Już jako chłopak zauważyłem, że jest coś nie tak…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.