W Szczucinie rozwój zbudowano na azbeście. Skutki były tragiczne.
Nie marnowało się nic, nawet odpady, zrzucane na hałdę. Wysypywano nimi drogi i boiska, na których grały w piłkę dzieci, gospodarze zaś chętnie używali resztek do utwardzania podwórek – w kontakcie z wodą azbest twardniał i zastępował betonowe wylewki. Zużyte azbestowe koce, niezbędne w procesie produkcyjnym, również były w cenie. Kobiety robiły z nich swetry, szaliki, rękawiczki. Z azbestowych poideł korzystały zwierzęta gospodarcze. Mówiło się, że nie zaszkodzi posypać pyłem pola, na którym kiełkują ziemniaki. Z pustaków pomieszanych z azbestowym szlamem stawiano domy. Nawet worek po azbeście był przydatny – znakomicie nadawał się do przechowywania kartofli i zboża.
Nawet alejki na cmentarzu w Szczucinie utwardzane są azbestem.
Tęsknota za syreną
Są również i fotografie z zakładu. Część z nich można obejrzeć u Marii Gadziały. Część w książce ks. Czesława Sołtysa „Kościół wobec godności pracy w kontekście ekologicznym”.
Szczęście tych mężczyzn, którzy odbierają nagrody – jeden trzyma radioodbiornik, drugi mocno chwyta w garść lśniący nowością rower. Narady, kolektywy, rocznice, badania rentgenologiczne w przychodni zakładowej. Ten pracownik, który na sucho tnie rury. Na kasku ma jedynie nieszczelną plastikową osłonę. Ten mężczyzna przy kołogniocie, czyli maszynie do rozwłókniania azbestu. Gołymi rękami wkłada minerał do maszyny. Zdjęcie zrobiono w 1993 roku, kiedy w Szczucinie wszyscy już wiedzieli, że zakład to nie tylko błogosławieństwo.
Maria Gadziała: – Nie mieliśmy świadomości; kto mógł wiedzieć, że takie będą konsekwencje? Kto wiedział w latach 60. czy 70., że azbest jest śmiertelnym zagrożeniem? Że wywołuje raka? Skąd mogłam wiedzieć, że przez azbest umrze mój mąż?
Podobno, tak mówią w Szczucinie, pierwsze przypadki zachorowań na międzybłoniaka – nowotwór złośliwy płuc – zanotowano już w latach 70., lekarze nie potrafili jednak wówczas ich zdiagnozować.
Podobno pierwsze sygnały zagrożenia pojawiły się już pod koniec lat 60. W archiwach nie ma po nich śladu. W Tarnowie można jedynie przeczytać, że dyrekcja niepokoi się dużą liczbą zwolnień chorobowych.
W latach 80., kiedy w gminie umierali na nowotwory kolejni mieszkańcy, informacje były utajniane. Kierownictwo fabryki wiedziało o rakotwórczym działaniu azbestu już na początku lat 80. W 1981 roku we Wrocławiu Instytut Higieny Pracy zorganizował konferencję poświęconą wpływowi azbestu na organizm człowieka. W 1982 podobne spotkanie miało miejsce w Kanadzie. Ks. Czesław Sołtys publikuje w książce pierwszą stronę przetłumaczonych referatów, po tym, jak trafiły do dyrekcji zakładów w Szczucinie. Materiały opatrzone są pieczątką „poufne”.
Władze wojewódzkie zmierzyły się z problemem dopiero w roku 1996. Naukowcy z łódzkiego Instytutu Medycyny Pracy rozpoczęli wówczas dwuletnie badania. Okazało się, że do środowiska przedostało się 17,5 tony azbestu. Z tego 3,5 tony stanowił azbest niebieski, tzw. krokidolit, szczególnie groźny dla zdrowia i odpowiedzialny za międzybłoniaka. Jeszcze w roku 1998 stężenie włókien azbestu w powietrzu przekraczało normy nawet 50-krotnie, a w samym zakładzie 1000-krotnie. Wysokie stężenie naukowcy znaleźli na boiskach szkolnych i rynku.
W 2003 ryzyko, że szczucinianin umrze na międzybłoniaka, była 68-krotnie wyższe dla mężczyzn, a 32-krotnie wyższe dla kobiet niż w przeciętnej polskiej gminie. Dolna granica wieku zmarłych cały czas się obniżała: kobiety chore na nowotwory umierały średnio o dziesięć lat wcześniej niż w roku 1975. Opierając się na księgach parafialnych, ksiądz Sołtys sporządził statystykę, z której wynika, że między 1988 a 2004 rokiem około 10-20 proc. zgonów w Szczucinie było spowodowanych rakiem. Mieszkańcy częściej niż gdzie indziej umierali nie tylko na raka płuc, ale też nowotwory trzustki i jelit.
Mimo to, kiedy w roku 1999 zakład likwidowano (powodem była przede wszystkim ekonomia), mieszkańcy protestowali. Ci, którzy walczyli o jak najszybsze zamknięcie fabryki, skarżyli się, że otrzymują pogróżki, a sąsiedzi i przyjaciele odwracają się od nich plecami. Groźbę nowotworu traktowano jak przypadek losowy. Utratę zarobków – jak cios, który uderzy w całą społeczność.
Tak też się stało, bo razem z fabryką eternitu ze Szczucina zniknęły też inne zakłady. Musiała minąć ponad dekada, by miejscowość otrząsnęła się i zaczęła szukać innego sposobu na życie. Szczucin powoli się odradza, coraz więcej mieszkańców żyje z handlu. W wyczyszczonych z azbestu zakładach „Eternit” działa duża firma paliwowo-transportowa. Większość odpadów w gminie unieszkodliwiono. Mimo to miejscowość nadal żyje w cieniu przeszłości.
Maria Gadziała przypomina sobie pewien szczegół. Jedna z mieszkanek napisała oficjalny protest, ubolewając, że w momencie, w którym zakładowa syrena zawyła po raz ostatni, Szczucin stracił swój przemysłowy charakter.
Korzystałem z pracy ks. Czesława Sołtysa „Kościół wobec godności pracy w kontekście ekologicznym. Studium teologiczno-pastoralne”. Tuchów 2007
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.