To nie jest książka do jednorazowego przeczytania. To pozycja, do której trzeba od czasu do czasu sięgać, by wyraźnie widzieć te nurty polskiej kultury, które zdecydowanie przeciwstawiały się zarazie/chorobie/hydrze/grzechowi antysemityzmu.
Przeciw antysemityzmowi 1936–2009, tom 1-3, wybór, wstęp i opracowanie Adam Michnik, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2010, 3099s.
Nie będę udawał, że przeczytałem w całości dzieło, o którym tu piszę. Liczy ono bowiem, w trzech tomach, ponad 3 tysiące stron i zawiera ponad 300 tekstów. To nie jest książka do jednorazowego przeczytania. To pozycja, do której trzeba od czasu do czasu sięgać, by wyraźnie widzieć te nurty polskiej kultury, które zdecydowanie przeciwstawiały się zarazie/chorobie/hydrze/grzechowi antysemityzmu.
Zredagowana przez Adama Michnika antologia Przeciw antysemityzmowi to dzieło imponujące nie tylko swymi rozmiarami. Chwała wydawcy za podjęcie się opracowania tych trzech tomów oraz Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego za niezbędne wsparcie. Olbrzymią pracę wykonał zwłaszcza sam autor antologii. Adam Michnik musiał przecież przeczytać dużo więcej tekstów, skoro nawet we własnej przedmowie pisze, iż żal mu było, że niektórych tekstów jednak w antologii nie zamieścił.
Otrzymujemy tu zbiór tekstów, których autorzy przekonani są, że – mówiąc słowami Tadeusza Konwickiego – „antysemityzm to cios w serce Polski”. Inaczej ujmuje tę samą tezę Michnik, pisząc: „są antysemici wśród Polaków, ale Polacy nie są antysemitami. Sprzeciw wobec antysemityzmu jest głęboko zakorzeniony w polskiej kulturze – ta antologia ma o tym zaświadczyć”.
Adam Michnik wyznał kiedyś, że przed 1968 rokiem sam nie spotkał się z antysemityzmem. Potem, rzecz jasna, miał do czynienia i z różnymi przejawami antysemityzmu, i z protestami przeciwko nim. Ale też spotkał się z zarzutami ze strony niektórych środowisk żydowskich (i nie tylko), że Polacy są immanentnie antysemitami. Przez tę antologię – również poprzez jej objętość – chciał dobitnie pokazać, że Polacy pod tym względem ani nie są niepokalani (bo wielu antysemityzmowi ulegało, a wręcz go rozkręcało czy wykorzystywało), ani nie wyssali antysemityzmu z mlekiem matki (bo wielu się tej formie nienawiści gorąco sprzeciwiało).
Utożsamiając się z tak zdefiniowanym celem tej publikacji, sądzę, że nie warto skupiać się na refleksji, jakich tekstów w tej antologii zabrakło. Jakichś musiało zabraknąć. Wolę raczej zwrócić uwagę na kilka cech wyboru dokonanego przez Adama Michnika, a tym samym pokrótce przeanalizować jego podejście do problemu antysemityzmu. Przyjęte zasady wyboru tekstów do antologii świadczą bowiem o wybierającym.
Zwraca uwagę przede wszystkim fakt, że jest to zbiór tekstów przeciw antysemityzmowi. Świadomie jest to zatem prezentacja jedynie fragmentu rzeczywistości. Można by rzec: wybór świadomie tendencyjny. W tej antologii Adam Michnik z pewnością nie pokazuje całej prawdy o polskim antysemityzmie, bo nie drukuje tekstów antysemickich. Pozostawia – jakże urocze sformułowanie! – „czcicielom antysemityzmu” trud sporządzania antologii tekstów antysemickich.
Nikt jednak, biorąc tę książkę do ręki, nie będzie mógł twierdzić – pomimo tak wielkiej liczby znakomitych autorów i ich ważnych wypowiedzi przeciw – że Polska jest krajem, w którym antysemityzm jest nieobecny, bo wszyscy powszechnie go odrzucają i zwalczają. To dobry przykład, że książka z założenia fragmentaryczna, pokazująca tylko jedną stronę problemu, może nie zniekształcać całości obrazu, może nie sugerować, że jest całym obrazem. Stwierdzenie to uważam za istotne ze względu na inne książki historyczne, także o podobnej tematyce, które programowo opisują wycinek rzeczywistości, ale inaczej niż ta publikacja – w taki sposób, że wycinek staje się właściwie całym obrazem; sugerując albo wprost twierdząc, że przedstawiają całą prawdę na dany temat, podczas gdy jest to tylko część prawdy.
Z wielkim szacunkiem przyjmuję decyzję autora antologii o umieszczeniu w niej tych tekstów z lat 1936–1939, które – jak on sam wyjaśnia w przedmowie – dziś dla wielu mogłyby uchodzić za antysemickie. Michnik zachęca do rozumienia tych tekstów w ich historycznym kontekście, nie zaś do ich lektury ahistorycznej.
Nie sposób nie zacytować tu fragmentu przedmowy: „Czytając te teksty, trzeba jednak pamiętać o specyfice czasów, w których były pisane. W owych czasach ktoś, kto głosił, że bojkot żydowskiego handlu jest nie tylko dopuszczalny, ale wręcz jest obowiązkiem moralnym Polaka katolika, lecz w żadnym razie nie można pozwolić na napadanie na żydowskie sklepy, wybijanie w nich szyb, podkładanie petard i bicie kupców, uchodził za niebezpiecznego filosemitę (dość przypomnieć reakcję prasy endeckiej na list pasterski kardynała Hlonda). Ktoś, kto twierdził, że studenci żydowscy powinni w imię własnego honoru, poszanowania uchwał senatów uniwersyteckich, czy tylko zapewnienia spokoju w aulach akademickich zgodzić się na numerus clausus, ale nie wolno ich do tego przekonywać kastetami i żyletkami, zyskiwał opinię «żydoluba» i sam narażał się na pobicie. […] Publicyści najbardziej otwarci na kwestię żydowską głosili program asymilacji, nie bacząc na to, że dla Żydów oznacza on konieczność wyrzeczenia się własnej religii, własnego języka, własnej, bogatej tradycji kulturalno-obyczajowej. Takie to były czasy”.
Tego typu metoda w podejściu do historii – zrozumieć, choć nie usprawiedliwiać – wydaje mi się szalenie istotna w epoce medialnej popularności esejów historycznych, które są prokuratorskie w swej pasji oskarżania winnych i to wedle dzisiejszych standardów, a nie ówczesnych. Część autorów piszących o historii XX wieku patrzy – i na Polskę przedwojenną, i na czasy wojny, i na PRL – wedle kryteriów obowiązujących w wolnym kraju należącym do Unii Europejskiej na początku XXI wieku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.