Współcześni dziennikarze i przedstawiciele świata kultury stawiają św. Maksymilianowi Marii Kolbemu zarzut antysemityzmu. Jednak fakty mówią coś innego.
Zalecenia dla "Małego Dziennika"
Wydawanie dziennika było gorącym pragnieniem św. Maksymiliana. To z jego inicjatywy franciszkanie przygotowali człowieka do tego dzieła. Był nim o. Marian Wójcik, który studia filozoficzno-teologiczne odbył we Fryburgu Szwajcarskim oraz w Louvain, gdzie studiując teologię chodził także na kursy dziennikarskie. Po święceniach kapłańskich, latem 1934 r. przeniesiono go do Niepokalanowa, gdzie zaraz objął redakcję "Rycerza" i "Rycerzyka Niepokalanej". Jesienią tego samego roku polecono mu przygotować się do wydawania dziennika. Próbny numer "Małego Dziennika" wydał z datą 27 listopada 1934 r. Miał wówczas 26 lat i prawie nie znał polskiego - a szczególnie warszawskiego - środowiska, w którym miał redagować codzienną gazetę. Ten próbny numer wysłał do o. Kolbego, do Japonii, prosząc go, jako inicjatora pomysłu, o ocenę.
Św. Maksymilian odpowiedział tego samego dnia, w którym otrzymał przesyłkę. W swoim liście zamieścił tylko dwie uwagi na temat treści owego próbnego numeru, a jedna z nich była następująca:
O systematycznym wypieraniu żydostwa lepiej dużo nie głosić, a raczej przyczynić się do rozwoju polskich placówek, co prędzej prowadzi do celu.
Ta wypowiedź ukazuje, że choć o. Maksymilian nie miał bezpośredniego wpływu na materiały zawarte w "Małym Dzienniku", to nie akceptował sposobu, w jaki pisano o Żydach już w próbnym numerze i przestrzegał, że trzeba to robić inaczej.
"Mały Dziennik" zaczął wychodzić 27 maja 1935 r. Pisali w nim przede wszystkim redaktorzy świeccy, znający lepiej niż zakonnicy żywotne problemy szarego człowieka, i redagowali je tak samo, jak robili to dotąd dla innych redakcji. Po zapoznaniu się z treścią kolejnych numerów, o. Maksymilian napisał do o. Mariana Wójcika:
Trzeba wymagać, by redaktorzy współpracownicy rzeczywiście pisali w duchu MI, tj. podbicia świata dla Niepokalanej, zbawiania i uświęcenia dusz przez Niepokalaną, a unikali niepotrzebnych piętnowań ludzi czy partii, czy innych narodów...
Mówiąc o Żydach bardzo bym uważał na to, żeby czasem nie wzbudzić albo nie pogłębić nienawiści do nich w czytelnikach i tak już nastrojonych do nich czasem nawet wrogo. Na ogół więcej bym się starał o rozwój polskiego handlu i przemysłu, niż piętnował Żydów. Oczywiście zdarzą się i wypadki złej woli z ich strony, kiedy to trzeba będzie wystąpić energiczniej, nie zapominając jednak nigdy o tym, że naszym pierwszorzędnym celem jest zawsze nawrócenie i uświęcenie dusz, czyli zdobycie ich dla Niepokalanej, miłość ku wszelkim duszom, nawet Żydów i masonów, i heretyków itp.
Św. Maksymilian zdawał sobie sprawę, że w społeczeństwie polskim spotykało się przejawy wrogości wobec Żydów, ale bardzo mu zależało na tym, aby prasa niepokalanowska nie wzbudzała dalszej niechęci do nich ani jej nie pogłębiała. On swoją uwagę sformułował dlatego, że coś mu się nie podobało w sposobie przedstawienia spraw dotyczących Żydów.
Celem całej działalności Niepokalanowa i samego o. Maksymiliana było "nawrócenie i uświęcenie wszystkich", a motywem tej działalności była jego miłość do Boga i Niepokalanej, a także miłość do ludzi, których zbawienia bardzo pragnął. Jego troska o "nawrócenie i uświęcenie wszystkich" nie pochodziła z chęci powiększenia liczby członków Kościoła, ale z prawdziwej miłości. On cieszył się, że jest chrześcijaninem, był szczęśliwy, że jest wierzącym, i takim samym szczęściem chciał się szczerze dzielić z innymi. Ta miłość była odruchem jego serca. Cierpiał na wspomnienie ludzi, którzy nie wierzą w Boga, uważał ich za nieszczęśliwych, "biednych". "Zdobycie świata dla Niepokalanej" w rzeczy samej nie różniło się od drogi "nawrócenia i uświęcenia". A współpracy w urzeczywistnianiu tego podstawowego celu Rycerstwa Niepokalanej oczekiwał od wszystkich współpracowników, zakonnych i świeckich.
Sprawa nawracania Żydów
Maksymiliana niepokoiło, czy świeccy redaktorzy, których nie znał, zechcą go posłuchać. Dlatego do tego tematu w swoich listach powracał i ze swego zdania nie ustępował. Zastanawiał się, jak podchodzić do podobnych tematów, których nie da się uniknąć; świadczy o tym jego dopisek z 12 grudnia 1935 r. do listu jednego z japońskich misjonarzy, skierowanego do społeczności zakonnej Niepokalanowa:
O sprawie żydowskiej pisze ładnie ks. J. Unszlicht w "Ateneum Kapłańskim" z listopada 1935 r. We wskazanym artykule autor, kapłan pochodzenia żydowskiego, przestrzegał, że nie należy się spodziewać ani powszechnej asymilacji Żydów do narodu polskiego, ani ich masowego nawrócenia na chrześcijaństwo. Do polskości czy katolicyzmu lgną tylko wyjątki. Należy się więc rozsądnie bronić przed ich dominacją, ale unikać antysemityzmu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.