Papieska posługa nie jest jedyną, jaką ksiądz Karol Wojtyła pełnił w Rzymie. Przed wielu laty był spowiednikiem w jednej z tamtejszych parafii! Ślad obecności młodego krakowskiego kapłana przetrwał nie tylko w brązie i marmurze, lecz także w sercach tych, którym udzielał rozgrzeszenia.
Polscy pielgrzymi, którzy przybywają do Rzymu, kierują swoje kroki na Watykan, aby choć przez chwilę pomodlić się przed grobem błogosławionego Jana Pawła II. Zapewne mało kto wie, że w rzymskim kościele pod wezwaniem św. Franciszka Ksawerego (San Francesco Saverio), nieopodal stacji metra Garbatella, znajduje się jedyny w Wiecznym Mieście pomnik wielkiego Polaka. Na marmurowym cokole wyryty został napis, który wszystko wyjaśnia: „Młody ksiądz Karol Wojtyła, ówczesny student w Rzymie, w tym kościele parafialnym w latach 1947-1948 był pracowitym szafarzem Bożego Miłosierdzia”.
Pomnik i p. Ivana Colitti. Fot. Z. Gawron_Magazn Familia
Polski kapłan przedstawiony jest w pozycji siedzącej, w sutannie i w stule. W lewej dłoni trzyma krzyż, a prawą rękę ma uniesioną w geście rozgrzeszenia. Wzrok kieruje prosto na tabernakulum w ołtarzu głównym. Miejsce, na którym siedzi, jest zwieńczone trójkątem, tradycyjnym symbolem Trójcy Świętej – jako przypomnienie, że właśnie w Jej imieniu ksiądz udziela przebaczenia wyznanych grzechów.
Posługa spowiednika była dla przyszłego Ojca Świętego niezwykle ważnym elementem pracy duszpasterskiej. Ta rola szafarza Bożego Miłosierdzia została natychmiast dostrzeżona i doceniona przez osoby, które z ks. Wojtyłą zetknęły się w konfesjonale. Oto wzruszające świadectwo jego posługi, którym podzieliła się z nami pani Ivana Colitti z parafii św. Franciszka Ksawerego w rzymskiej dzielnicy Garbatella.
Pomagał proboszczowi
Było to tuż po wojnie. Miałam wtedy 17 lat. Od końca wojny, czyli od 1945 roku, pełniłam przy parafii posługę katechetki. Czasy były wtedy takie, że każda z nas, nastolatek, na miarę swoich możliwości starała się służyć innym, a przy okazji także pracować, aby pomóc młodszemu rodzeństwu. Bardzo trudno żyło się w tamtych latach: ojcowie musieli pracować od świtu do nocy na utrzymanie domu, a matki zajmowały się dziećmi, których wtedy w każdej rodzinie było nawet kilkanaścioro.
A ja codziennie dziękowałam Panu Bogu, że zachował całą naszą rodzinę w czasie wojny!
Wtedy właśnie w moim życiu pojawił się ksiądz Wojtyła, który tuż po swoich święceniach zaczął studia doktoranckie na Papieskim Uniwersytecie Angelicum. Mieszkał niedaleko stąd, w Kolegium Belgijskim, i niemal co niedzielę pomagał naszemu księdzu proboszczowi.
Zaglądał do duszy
Do dziś pamiętam ks. Wojtyłę – młodego kapłana spacerującego z brewiarzem tam i z powrotem w bocznej nawie i modlącego się w skupieniu. Wyglądał na poważnego i surowego. Miał donośny głos, który w nas, młodych, wzbudzał szacunek, a nawet swego rodzaju strach – głównie z powodu obcego akcentu. Ksiądz Wojtyła był bardzo przystojny, a przy tym miał niezwykle przenikliwy wzrok: zdawało się nam, że kiedy na nas patrzył, zaglądał bezpośrednio do duszy. Do dziś nie mogę zapomnieć jego oczu, mocno skupionych na osobie, z którą rozmawiał… Teraz w zachowaniu tego w pamięci pomaga mi stojący w naszym kościele pomnik, którego autor bardzo realistycznie oddał ten przenikliwy wzrok młodego polskiego kapłana.
Niezwykle czuły
Po skończonej modlitwie brewiarzowej ks. Wojtyła siadał w konfesjonale – dokładnie w tym miejscu, w którym teraz jest jego pomnik – i przez długie godziny spowiadał. Wtedy w kościele było wiele konfesjonałów, dziś zostały tylko dwa.
Tragiczne przeżycia wojny spowodowały, że ja i moje kilkunastoletnie rówieśniczki byłyśmy jak na swój wiek bardzo dojrzałe, jeśli chodzi o podejmowanie codziennych obowiązków domowych, ale bałyśmy się obcych. Właśnie dlatego widok księdza z innego kraju wzbudzał w nas zarówno respekt, jak i strach. W naszym gronie nazywałyśmy go niemieckim księdzem, bo w tamtych powojennych czasach nieznany język kojarzył nam się z niemieckim, który mogłyśmy tutaj słyszeć w poprzednich latach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.