Zrealizowali 255 programów w ciągu siedmiu lat. W tym czasie zmieniały się rządy, premierzy, układy parlamentarne. Próbowali nadążać za wydarzeniami, starając się pokazywać to, o czym inni nie mówili
Przygotowując książkę o programie „Warto rozmawiać”, jej autorzy nie sądzili, że ukaże się w momencie, gdy po programie nie będzie już śladu w telewizyjnej ramówce. Kiedy na początku roku okazało się, że z niej wypadli, jeszcze w likwidację programu nie wierzyli. Było wiele starań, apeli, listów wsparcia i wyrazów solidarności, ale decyzja już zapadła. W końcu lutego 2011 r. nadali ostatni z 255 odcinków programu.
Zastanawiali się w nim, co na płycie lotniska w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. robił były sowiecki agent w polskiej służbie dyplomatycznej Tomasz Turowski. Nie wyemitują odcinków, w których chcieli mówić o książkach Grossa czy Graczyka.
Nie zapytają, dlaczego z uporem powtarzano tezę o winie pilotów tupolewa, nawet gdy ekspe-
ryment prokuratorski wykazał, że wszystko robiono zgodnie z procedurami. Nie będzie też możliwa rozmowa z pobitym przez stołeczną straż miejską dziennikarzem „Gazety Polskiej”. Z „publicznej” znikają niewygodne tematy, o których warto było, jest i będzie warto rozmawiać.
Okienko w „Pulsie”
Zaczęło się od „Studia otwartego” w TV Puls w 2001 r. – To prawda, że TV Puls nie wyrosła na potentata na rynku medialnym i szybko została „zamordowana”, ale oczekiwania i nasze, i wobec nas były właśnie takie: stworzyć widowisko publicystyczne, w którym można będzie debatować na najważniejsze kwestie dotyczące Polaków i Polski – mówi Paweł Nowacki, współtwórca programów „Studio otwarte” i „Warto rozmawiać”.
Ambicją twórców programu, jak podkreśla Nowacki, było poszerzenie obszaru debaty, bo to, czego byli świadkami od 1989 r., przekonywało, że istnieją obszary tabu, nieobecne w mediach. „Okienko” nawet w tak małej telewizji pozwalało rozmawiać o ważnych, a pomijanych kwestiach i wprowadzać je do debaty publicznej.
To jeszcze w TV Puls, gdzie widownia nie przekraczała 100 tys. osób, udało im się uzyskać rozgłos. Oto pojawiło się takie miejsce w telewizji, gdzie można było naprawdę porozmawiać, mając dużo czasu, gdzie nikt nikomu nie przerywał i poruszało się sprawy, o których nie mówiło się gdzie indziej. Rozgłosowi musiał ulec Jan Dworak, który – gdy objął prezesurę w TVP – nie miał nic przeciwko temu, by program, już pt. „Warto rozmawiać”, mógł zaistnieć właśnie tam. Inna sprawa, że dziś, po latach, Dworak (obecnie szef KRRiT) ponoć bardzo żałuje dawnej chwili słabości.
Własnym językiem
Z dwóch rzeczy, według Pawła Nowackiego, twórcy programu mogą być dumni. – Pierwsza – to kwestia języka. To, że zdołaliśmy operować własnym językiem w opowieści o tym, co się dzieje w kraju. Druga – to kwestia poszerzenia debaty publicznej o nowe postacie – zaznacza Nowacki.
Paweł Milcarek w „Studiu otwartym” gościł kilka razy, jednak dopiero kiedy wystąpił w pierwszym odcinku „Warto rozmawiać”, zaczął być rozpoznawany przez sąsiadów i zaczepiany przez ludzi na ulicy. Tak działa obraz telewizyjny, gdy już przeskoczy się z poziomu 100 tys. do 1,5 mln oglądalności.
Czy program miał wpływ na rzeczywistość? Miał i chcieli, żeby miał, skoro wiedzieli, że media są ważnym – jak podkreśla dziś Jan Pospieszalski, współscenarzysta i prowadzący program – elementem władzy w ułomnej, chorej i fasadowej demokracji III RP. Program jednak szybko stał się niewygodny dla medialnego i politycznego establishmentu.
Kuczyńskiego, Żakowskiego, Środę, Nałęcza można było zobaczyć w „Warto rozmawiać”, ale także przeczytać w gazetach. Tyle że po raz pierwszy w studiu TVP można było podjąć z nimi polemikę. Dlatego „Wyborcza” i politycy SLD uznali, że to się musi skończyć.
– Posłanka Izabela Jaruga-Nowacka, która była wówczas wiceprezesem Rady Ministrów, wyszła z inicjatywą zbierania wśród posłów SLD podpisów domagających się wyrzucenia programu z telewizji tylko dlatego, że prowadzący pożegnał się słowami „Zostańcie z Bogiem” – mówi Paweł Nowacki. – Ten program kompletnie nie mieścił się w tzw. standardach właśnie dlatego, że potrafił skonfrontować ludzi, którzy do tej pory mogli głosić swoje tezy niekonfrontowani.
Rekolekcje z JP2
Wielu zapamiętało 55-minutowy program, w którym papież Jan Paweł II mówił 45 minut. – Zależało nam, żeby pokazać, jak rok po odejściu Ojca Świętego przeżywamy jego nauczanie dotyczące powinności osób, które zajmują się życiem publicznym – mówi Pospieszalski. Po programie pojawiły się głosy, że to było niestosowne, ale ta reakcja na programy Nowackiego i Pospieszalskiego nie była nowa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.